Wiele zależy od Polaków - powiedział Zoltán Kiszelly. Dyrektor analizy politycznej Századvég odpowiedział na pytania Magyara Hírlapa: przyszłość rządzącego PiS może mieć wpływ na losy Europejskiej Partii Ludowej, ale także na to, do której rodziny partyjnej Fidesz-KDNP ostatecznie dołączy. Z gazetą rozmawiał z politologiem o przyszłorocznych wyborach do PE.
„Po tym będziemy mądrzejsi”
– stwierdził na początku rozmowy dyrektor ds. analiz politycznych Századvég w odpowiedzi na sugestię, że na rok przed zbliżającymi się wyborami do PE w całej Europie nasila się ruch krytyczny wobec systemu.
We Włoszech Fratelli d'Italia, partia Giorgii Meloni jest na szczycie listy popularności, podczas gdy Lega Salviniego jest stabilna na czwartym miejscu, hiszpański Vox podniósł się po zeszłorocznym spadku, ale nawet w najgorszym stanie nikt nie zagroził jej trzecie miejsce, podczas gdy według najnowszych sondaży AfD już o włos wyprzedza SPD kanclerza Niemiec Olafa Scholza, co plasuje ją na drugiej pozycji za CDU/CSU, podczas gdy FPÖ prowadzi w Austrii z rosnącą przewagą.
„W większości krajów członkowskich wybory do PE przypadają w połowie cyklu rządowego, coś w rodzaju „wyborów tymczasowych”, a to sprzyja – nazwijmy je tak – partiom eurorealistycznym, które mogą zbierać głosy protestu”
Zoltán Kiszelly wskazywał, ale jednocześnie ostrzegał:
"niezależnie od tego trzeba się przyzwyczaić do czekania na cud!"
Jak wyjaśnił, są rzeczy, które się nie zmieniają. Umiarkowana i radykalna prawica nie są w stanie zjednoczyć się na poziomie państw członkowskich, co więcej, obóz tej ostatniej nie jest zjednoczony na poziomie UE. Europejska Partia Ludowa (EPP) tworzy już swego rodzaju wielką koalicję ze stroną lewicowo-liberalną i zgodnie z obecną sytuacją, zwłaszcza Meloniego, ale rządzący Polską PiS też bardziej przymyka oko na Stronnictwo Ludowe.
Szanse na utworzenie jednego dużego suwerennego bloku są zatem niewielkie.
Fakt, że południowe państwa członkowskie są ekonomicznie podatne na Brukselę, na przykład Włochy są w technicznym stanie upadłości i potrzebują maszyny oddechowej banku centralnego, również działa przeciwko współpracy. Tymczasem EPL ma osiągnąć gorszy wynik niż w 2019 r., więc jeśli chce zachować większość w parlamencie, może potrzebować „włoskich braci” i polskich konserwatystów.
„O losie PiS mogą zadecydować polskie wybory. Jeśli wygra opozycja Donalda Tuska, Kaczyńscy mogą utknąć poza PSL. Jeśli pozostaną w rządzie, oczekuje się, że EPL przymknie oko na poprzednią krytykę, tak jak lewicowa rodzina S&D przestała krytykować Smer, kiedy Robert Fico był premierem Słowacji”.
– wyjaśnił politolog.
Jeśli chodzi o perspektywy Węgier, według dyrektora analiz politycznych Századvég, Momentum i Mi Hazánk mogą zdobyć po około dwa mandaty, DK trzy lub cztery, a Fidesz-KDNP pozostałe kilkanaście. Nie spodziewa się wielkich niespodzianek, choć przypomniał, że w 2009 roku mało kto stawiał na odejście Jobbiku.
Zapytany, gdzie i jak węgierskie partie rządowe mogą kontynuować działalność pod nieobecność eurorealistycznej partii jedności, Kiszelly powiedział, że jest to pytanie otwarte:
„Fidesz musi strzelać do ruchomego celu”.
Podkreślił, że wiele zależy od PiS, który ma zupełnie inny pogląd na wojnę na Ukrainie, ale we wszystkich innych ważnych kwestiach są po tej samej stronie, jeśli chodzi o odrzucenie nielegalnej migracji, obronę suwerenności i chrześcijańsko-konserwatywną postawę. wartości.
PiS, ODS, które wydało na świat byłego prezydenta i premiera Czech, oraz Melonis są też członkami ECR. To bardzo silny sojusz, który wraz z przystąpieniem Węgier może stać się jeszcze silniejszy jako „V4 plus”, jeśli pozostanie razem. Jednak on jest zwolennikiem wojny, a my opowiadamy się za pokojem, co jest reprezentowane w PE przez frakcję ID, poza tym, że jest to również ugrupowanie eurorealistyczne. Gdyby do lata przyszłego roku wojna się skończyła, a Kaczyńscy i „bracia włoscy” nie przeszli do EPL, to sytuacja byłaby całkiem jasna. Jest to jednak co najmniej wątpliwe - ujawniły słowa Zoltána Kiszelly'ego.
Źródło: Magyar Hírlap
Zdjęcie: Facebook