Jak wykazało dochodzenie Państwowej Izby Kontroli, stowarzyszenie Pétera Márki-Zaya, Mendiki Magyarországa Mozgalom, wydało podczas kampanii wyborczej prawie 1,7 miliarda forintów. Częściowy raport organu kontrolnego Magyar Nemzet Od przejazdu autobusem na imprezę wyborczą po oczekiwanie na wyniki, od forów kampanii po wysyłanie wiadomości tekstowych, od reklam po ulotki, pieniądze z ruchomych dolarów szły na każdy rodzaj kampanii. To dość absurdalne, że w narodowe święto niepodległości lewica mogła pokryć aż 90 procent (!) swojego upamiętnienia ze źródeł zagranicznych.

Historia piosenki wyborczej „A hatalom a népe” lewicy – ​​która ostatecznie zwróciła się przeciwko nim – jest charakterystyczna dla zeszłorocznej kampanii. Według raportu Państwowej Izby Kontroli Magyar Nemzet, organizacja statystów do teledysku i „wykonanie sceniczne” piosenki kosztowała 853 440 HUF, a zapłacił za to Ruch Pétera Márki-Zaya. Tak więc nie tylko nuty pochodziły ze Stanów Zjednoczonych, Patty Smith, ale także pieniądze potrzebne do jej wykonania. Warto zauważyć, że Viktor Orbán mawiał w odniesieniu do polityki lewicy, że „kto płaci rachunek, ten banknot zamawia”, relacjonuje Magyar Nemzet.

To wszystko to tylko jeden przykład z 117, czyli VI części raportu cząstkowego Państwowej Izby Obrachunkowej. znajduje się w załączniku nr. Organ kontrolny obszernie omawia na ponad stronach, jak organizacja kandydata na premiera Pétera Márki-Zaya wydała pieniądze na kampanię wyborczą lewicy w zeszłym roku. Stało się już jasne, że Ruch Węgier Wszystkich otrzymał 1 848 603 106 HUF z zagranicy, od organizacji doradcy Gergely'ego Karácsony'ego, Dávida Korányi'ego, Action for Democracy.

Według Krajowego Centrum Informacji łączna suma pieniędzy, jakie lewica otrzymała z zagranicy, przekracza cztery miliardy forintów.

Według Magyara Nemzeta w częściowym raporcie stwierdzono, że DK, Jobbik, Momentum, MSZP, LMP i Párbeszéd „zignorowały podstawową zasadę dobrej wiary i należytego stosowania prawa w kampanii wyborczej, obeszły wymogi prawne, finansując wspólną kampanię, w warunki ograniczenia wysokości wydatków na kampanię i rozliczania kampanii”. Według organizacji kontrolnej, ponieważ sześć partii i MMM Márki-Zay organizowały wspólne imprezy w trakcie kampanii, używały wspólnych plakatów, wspólnego logo i ujednoliconych haseł wyborczych, w związku z tym „działania i wydatki związane z kampanią MMM były odpowiednie dla kampanii wyborczej i wpływ wyborów”.

W związku z tym ÁSZ stwierdza, że ​​​​„partie uczestniczące w sześciopartyjnym sojuszu nie przestrzegały ograniczeń prawnych dotyczących wydatków na kampanię, sześć partii i Ruch Węgier Wszystkich razem wydały 1683,3 mln HUF więcej na kampanię wyborczą niż dozwolona kwota ” .

Jednocześnie NSA oświadcza, że ​​jest to tylko częściowe doniesienie i że prowadzi dalsze śledztwo. Oznacza to, że wspomniana kwota może nawet wzrosnąć.

Państwowa Izba Obrachunkowa ujawniła też szczegółowo wydatki na kampanię lewicy - finansowane z zagranicy. Okazuje się więc, że za kampanie SMS, automatyczne rozmowy telefoniczne i reklamy pojawiające się w mediach społecznościowych, budowę i zarządzanie bazami danych wydano 860 mln forintów. Oto działania, które dla nich przeprowadziła DatAdat, grupa firm prowadzona przez mieszkańców Gyurcsány-Bajnai-kör. ÁSZ osobno zbadał również umowę ramową cesji między DatAdat GMBH, tj. DatAdat z siedzibą w Wiedniu, a Márki-Zayék w dniu 17 marca 2022 r.

Oprócz tego, 324 miliony forintów poszło na wiece wyborcze i wydarzenia związane z kampanią z zagranicznych dolarów kampanijnych. 365 mln HUF wydano na plakaty wyborcze, materiały informacyjne i inne narzędzia kampanii. A jakby tego było mało, prawie 133 mln HUF wydano także na publikacje, takie jak magazyn propagandowy promowany przez Tibora Bödőcsa Yomtass Te Is! za publikację, która w protekcjonalny sposób chciała oświecić „ludzi wiejskich”.

Prawie 1,7 miliarda forintów, które MMM wniosło do kampanii lewicy, w dużej mierze z płynących dolarów, jest również szokujące, ponieważ tzw. wydano legalnie 1,109 miliarda forintów.

Większość zagranicznych pieniędzy oznacza więc prawie jeden do jednego przekroczenie limitu wydatków, co zgodnie z odpowiednimi przepisami może mieć poważne konsekwencje prawne.

Chociaż Gyurcsánys i kilku innych lewicowych aktorów zaprzeczyło, że wiedzieli o pieniądzach na kampanię zagraniczną, jest to również niepraktyczne, ponieważ w przypadku wydarzenia z 15 marca z jakiegoś powodu partie (LMP, Jobbik, DK) przekazały 10 proc. ogółu wydatków, podczas gdy ruch Márki-Zay finansował 69 proc. całości, a „spółki gospodarcze” 21 proc. Warto dodać, że impreza lewicy z 15 marca kosztowała łącznie 383 173 914 HUF.

Absurdalnie, w narodowe święto niepodległości Węgier lewica mogła pokryć nawet 90 procent (!) swoich obchodów z zagranicznych źródeł.

Ważne jest, że odkrycie SAO pozostawia otwartą kwestię, co stanie się z resztą z 1,7 miliarda forintów i ponad dwóch miliardów forintów w dolarach. Ponieważ „zaangażowane firmy nie współpracowały z NSA i nie przekazały danych pomimo wezwania i prawnego obowiązku. Z tego powodu prowadzone jest śledztwo, które ma ustalić, czy brali udział w finansowaniu kampanii wyborczej, udzielając tym samym nielegalnego wsparcia wspólnej kampanii sześciopartyjnej koalicji”.

Choć lewica przegrała ubiegłoroczne wybory, szereg jej doradców, administratorów, badaczy i osób wspierających zarobił na kampanii niemałe pieniądze.

Źródło: naród węgierski

Zdjęcie na okładce: András Fekete-Győr, nieudany prezydent Momentum, Péter Jakab, nieudany prezydent Jobbiku, Péter Márki-Zay, nieudany kandydat lewicy na premiera, burmistrz Gergely Karácsony i premier gabinetu cieni Klára Dobrev (Zdjęcie: MTI /Zsolt Szigetváry)