Trzymaj przyjaciół blisko, wrogów jeszcze bliżej. Mądra rada, którą warto wziąć sobie do serca. Twoi przyjaciele mogą ci pomóc, a ty możesz obserwować ruchy wrogów, aby cię nie zaskoczyli. Jak dotąd dobrze, ale nie znam żadnej mądrości, która mówi, że powinieneś dobrze płacić swoim wrogom, aby zobaczyć, czy cię kochają. Oni nie.

Nie wiem, Fidesz lub lokalni dyrektorzy sporządzają listę wykonawców Wolnego Uniwersytetu Bálványos (Tusványos) i to nie jest ważne. Jednak zastanawiasz się, czy osoba podejmująca decyzję jest świadoma, kogo zaprasza. Myślę, że wybrańcy biorą tę rolę nie za darmo, ale w celach charytatywnych, zwłaszcza ci, którzy są znani z nienawiści do „kursu” chrześcijańsko-konserwatywnego, czyli osobiście Fidesz i Viktor Orbán.

Ich sercem ma prawo nienawidzić kogo lub czego chcą, mogą też tę nienawiść wyrazić na głos, co więcej, wlać ją w piosenki z obrzydliwymi tekstami. Ich cel jest niewątpliwy: podżegać przeciwko panującemu rządowi i premierowi, wzbudzać nienawiść wobec nich w ich słuchaczach, „indoktrynować” ich, zaszczepiać nienawiść tym młodym ludziom, którzy chcą to robić, zaszczepiać w nich truciznę nienawiści, wypluwać wokół siebie własną nienawiść. Ale zrób to, to kwestia gustu.

Nasze upodobania i antypatie polityczne są kształtowane przez tysiące czynników, więc dlaczego lubimy jedną stronę, a dlaczego nie lubimy drugiej, nie da się wyjaśnić w jeden sposób.

Jednak osoba z rozsądkiem zatrzymuje się tutaj. Nie lubię tego, okej, to wszystko, ale nie zamierzam tego nienawidzić. Nienawiść to nie kariera. A jeśli jestem autorem popularnego zespołu, ale jestem też normalnym człowiekiem, to zachowuję swoją opinię dla siebie i nie publikuję sprośnych tekstów.

Ponieważ moim zadaniem nie jest tworzenie obozów eksperckich, ale pomoc wszystkim naszym widzom i słuchaczom w obcowaniu z muzyką, zapewnienie im kilku niezapomnianych, zabawnych godzin.

No dobra, wiem, to wszystko brzmi bardzo ładnie, ale dzisiaj żyjemy w demokracji (w tym przypadku tak, ale jeśli trzeba obrażać rząd, to niektórzy od razu wyobrażają sobie dyktaturę), zespół może swobodnie mówić i śpiewać o swoim niesmaku, nie ma wady. Ale fakt, że jest z tego nawet korzyść, jest zaskakujący. Że chcą być brudni w imię wolności słowa, mają do tego prawo. Z drugiej strony tych, którzy są niegrzecznie atakowani i znieważani, być może nie należy przytulać.

Patrząc na listę zaproszonych z Bálványos, znajdujemy nazwiska, które stoją na czele podżegania antyrządowego.

Jak powiedziałem, to ich prawo, ale nie rozumiem, dlaczego w ogóle muszą być prowadzone i opłacane? Dokładniej: jeśli powiedzmy wygrają zawody, niech będą zdrowi, zasłużyli na to, wystawili dobre zawody. Jeśli jeden z ich koncertów jest wspierany finansowo przez organ rządowy, wesprzyj go. Ponieważ nie są prorządowi, ich muzyka wciąż może być dobra (i jest dobra). Ale nie rozumiem, dlaczego mieliby być zaproszeni na wyraźnie konserwatywną imprezę? To tak, jakby pracownicy banku zaprosili naszych współobywateli, o których wiadomo, że żyją z napadów na banki, bezpośrednio do skarbca, a nawet wręczyli im szyfr do zamka skarbca.

Tak jak nie musimy (i nie powinniśmy) nienawidzić, ale nie będziemy kochać tych, którzy się z nami nie zgadzają, tak też nie powinniśmy atakować ani uniemożliwiać muzykom, którzy nas nie lubią. Jednak moim zdaniem nie powinni być promowani jako drodzy goście w Tusványos. Nawet jeśli i tak cieszą się zasłużoną popularnością.

Trzymaj przyjaciół blisko, wrogów jeszcze bliżej - ale może nie tak bardzo, aby mogli łatwo cię szturchać.

György Toth Jr