Twierdzenie lewicy, że jest to system putinowski, można ze zdrowym rozsądkiem postrzegać jako orbitalny nonsens. Wywiad z Gáborem G. Fodorem.
Czy Rosja również – podobnie jak Bruksela – stała się częścią polityki wewnętrznej? Tylko dlatego, że wcale nie walczymy z Moskwą.
Twierdzenie lewicy, że jest to system putinowski, można ze zdrowym rozsądkiem postrzegać jako orbitalny nonsens. Jeśli od tego zaczną, znowu sobie nie pomagają. Drugi, że Węgry pchają rosyjski wóz, również jest wytworem histerii. Tak wiele się wydarzyło, że Rosja została przeniesiona na ciemną stronę z powodu wojny.
Kto to zrobił?
Cała europejska elita, Bruksela. To prawda, na presję zewnętrzną.
Czy Bruksela przeszłaby na ciemną stronę Rosji?
Tak, a dokładniej Zachód, który nałożył sankcje na Rosję i, co ważniejsze, próbował wymazać Rosję z dyskursu cywilizacyjnego.
Sankcje są spowodowane wojną, którą Rosja rozpoczęła z Ukrainą.
To prawda, ale na Zachodzie nie można mówić o tym, czy to dobra, czy zła decyzja. Jeśli jesteś przeciwnikiem sankcji, jesteś putinistą i już przeszedłeś na ciemną stronę. Jednak z punktu widzenia Węgier nie można uprawiać polityki przeciwko geografii. Jeśli stamtąd idzie gazociąg, trzeba stamtąd pozyskiwać gaz. Dlatego przywódcy polityczni muszą się przyznać, kiedy mówią, że są prorosyjscy. I to jest stempel, z którym nie można dyskutować, nie można go kwestionować.
W UE nie może być innego stanowiska niż proukraińskie. Jednak według Węgrów jeden to pies, drugi to pies. Myślą, że znowu nadchodzą wielkie mocarstwa, bawią się tutaj z nami, ale dla nas ważne jest tylko jedno: nie chcemy się w to wszystko mieszać. Ale jeśli chcesz trzymać się z daleka, to nie jest prorosyjskie.
Jednak rząd opowiada się za Rosją i przeciw sankcjom, głosując za każdym pakietem.
W końcu należymy do klubu. Jeśli ciągle to zawieszamy i robimy zabawę z utrudniania podejmowania decyzji za pomocą weta, pokazuje to tylko procedury instytucjonalne, które można zastosować, aby powstrzymać lub powstrzymać Brukselę. Ale klub też zobowiązuje, prawda, nie za głupotę. Chodzi o władzę. Gdyby Orbán nie był silny, zmiótłbym go. Wtedy dzwoniliby tutaj i oczekiwali, że powiesz tylko tak lub jawohl.
Czy on po prostu nie zawetuje tego?
Mówię: mocne. Nie możesz tu zadzwonić do Orbána. Tymczasem, i to jest szorstkie, nawet Niemcy mogą tam dzwonić”.
Cały wywiad można przeczytać na stronie Free Europe.
Wyróżniony obraz: MH/Tamás Purger