A teraz wszyscy zgadnijcie, która grupa w całej Europie była na szczycie światopoglądowego osądu i nienawiści!
Centrum Badań nad Konstytucją i Demokracją na niezbyt imponującej skądinąd Politechnice w Dreźnie opublikowało bardzo ekscytujące badanie: dwadzieścia tysięcy osób w dziesięciu krajach europejskich, w tym na Węgrzech, zapytano o ich opinie na wszystkie tematy, od imigracji, przez wojnę na Ukrainie i zmiany klimatu, po mniejszości seksualne, a następnie respondenci mieli powiedzieć, w jaki sposób odnoszą się do swoich bliźnich, którzy mają odmienne zdanie na dany temat . Jak bardzo gardzą lub nie tymi, którzy inaczej patrzą na świat.
Więc teraz wszyscy zgadują, która grupa w całej Europie była na szczycie światopoglądowego osądu i nienawiści: skrajna prawica? Albo konserwatyści? Może media społecznościowe? Liberałowie? Albo inni?
W tym momencie na przykład ci, którzy mają najnowszą histerię „Usunąłem cię z mojej strony na Facebooku, ponieważ pojechałeś do Tusványos”: dobrze, tak, niestety, zieloni i lewicowcy. Najwięcej sympatii wystawili tym, którzy myślą podobnie jak oni, a najniżej tym, którzy mają odmienne zdanie, do których ich stosunek – jak sami przyznają – jest „zimny i bardzo negatywny”. w oparciu o to wszystko
W całej Europie 28 procent osób o poglądach lewicowych jest sklasyfikowanych jako silnie spolaryzowane emocjonalnie, podczas gdy tylko 19 procent osób o poglądach prawicowych jest sklasyfikowanych jako silnie spolaryzowane emocjonalnie.
Temat migracji jest jedynym, w którym prawica rywalizuje z lewicą pod względem intensywności emocji; jednocześnie, jak wynika z sondażu, jest to kwestia, która najbardziej dzieli całą Europę – w świetle której każdy może się zastanowić, kto intensywniej podważa projekt jedności europejskiej (a także Unii): czy ten, kto od początku ostrzega przed społecznym niebezpieczeństwem migracji, czy może ten, który utrzymuje tę kwestię na porządku dziennym z wirschaffendas i kwotami dyktowanymi z góry, a nastroje płoną od prawie dekady. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że według badania 55 proc. respondentów w całej Europie mniej lub bardziej stanowczo opowiada się za ograniczeniem imigracji (65 proc. w Holandii i NRD, 64 proc. w Szwecji, 67 proc. w Czechach), a tylko 3 proc. uważa złagodzenie imigracji za absolutnie ważne.
Ponadto dochodzenie rejestruje to z bardzo dokładnymi liczbami: dobrze wykształceni obywatele o wysokich dochodach mieszkający w dużym mieście są mniej tolerancyjni niż średnia osób o innych poglądach. To nie jest tak, że nie było to już jasne dla głupich, karmionych gnojem grzybów, ale może jak powie to niemiecki uniwersytet, to nawet młodzi w tej chwili lepiej w to uwierzą: nie należy przeprogramowywać telewizora swojej babci, tylko słuchać argumentów pobożnego rodaka z otwartym sercem i dociekliwym okiem – spójność społeczna już by się wzmocniła.
Choć na niektórych szczegółach można się utknąć (spośród partii węgierskich poza Fideszem i Mi Hazánkiem w sondażu bierze udział tylko Mendki Magyarországa Mozgalom, że tak powiem jako lider koalicji opozycyjnej, MZP to lubi), z zagregowanych danych wynika:
Węgry, które są uważane za skrajnie podzielone, są tak samo spolaryzowane jak Niemcy.
Logika obozu eksperckiego jest zdecydowanie największa we Włoszech spośród badanych krajów – potraktujmy to tak poważnie od teraz, kiedy obywatel Węgier zarabia na życie z wynajmowanej nieruchomości w Umbrii.
Szczególnie pouczające są jednak dane dotyczące wojny na Ukrainie. Na skali, której jednym punktem końcowym jest „ograniczenie pomocy dla Ukrainy, aby uniknąć negatywnych konsekwencji (np. wzrostu cen)”, a drugim „dalsze wsparcie dla Ukrainy, pomimo negatywnych konsekwencji”, 19 proc. Względna większość (21 proc.) zajęła stanowisko całkowicie neutralne (albo biorąc pod uwagę mainstream, nawet przed sobą nie przyznawała się, w którym kierunku się skłania); w sumie zatem zwolennicy kontynuacji wsparcia pozostawali w mniejszości. Parlament Europejski, który jako rzekomy głos obywateli UE tymczasem „wzywa” państwa członkowskie w rezolucjach i „oczekuje” od nich coraz większego wsparcia militarnego, gospodarczego i finansowego, nie powinien być zbytnio zdziwiony, jeśli po przyszłorocznych wyborach polityk AfD przypadkowo znajdzie się na miejscu Daniela Freunda.
Ponieważ podczas gdy wszyscy przyzwoici ludzie głęboko krytykują Węgrów za ich „poparcie dla Putina”, Niemcy z NRD i Czesi są w rzeczywistości najbardziej przeciwni wspieraniu Ukrainy za wszelką cenę; Węgrzy woleliby zapobieganie negatywnym konsekwencjom ekonomicznym tylko w takim samym stopniu jak Grecy (odpowiednio 51 i 50 proc.).
Ale podobne uprzedzenia można obalić, jeśli przyjrzymy się stopniowi polaryzacji emocjonalnej związanej z mniejszościami seksualnymi: w dziesięciu badanych krajach podział w tej dziedzinie jest powyżej średniej we Włoszech, Hiszpanii i Niemczech, podczas gdy na Węgrzech jest poniżej średniej; co więcej, światopoglądowo w całej Europie chadecy, konserwatyści i prawicowcy są w tej kwestii najbardziej zrelaksowani, a ci, którzy deklarują się jako lewicowi lub zieloni, mają wyjątkowo złą opinię o tych, którzy nie podzielają ich stanowiska co do potrzeby dalszego uwrażliwiania na szeroką skalę.
Niemieccy naukowcy, którzy napisali badanie, zwracają również uwagę:
napięta postawa na tym szczeblu zagraża podstawom demokracji ze względu na niemożność dialogu i kompromisu.
Mamy nadzieję, że jakiś pracowity przedstawiciel PE przygotuje już stosowny raport, w którym stanowczo wzywa europejskich Zielonych i lewicę do jak najszybszego skutecznego rozwijania zdolności do tolerancji.
źródło: mandarynka
Zdjęcie: Pixabay