Werner J. Patzelt, jeden z najbardziej znanych niemieckich politologów, który od dziesięcioleci regularnie uczestniczy w programach politycznych w niemieckiej telewizji, napisał o naszym kraju obszerną książkę.
W 2021 roku profesor Patzelt przeciął siekierę na wielkim drzewie: nie tylko porzucił ćwierćwieczną karierę na Politechnice w Dreźnie, aby spędzić rok jako gościnny pracownik naukowy w węgiersko-niemieckim Instytucie Collegium Mathiasa Corvinusa, ale postanowił także pomóc w wyjaśnieniu Węgier w swoim kraju, który czasami jest dla nich dość niezrozumiały, książką pozorną o polityce.
Owocem tej pracy jest wydany niedawno obszerny tom zatytułowany Ungarn verstehen: Geschichte, Staat, Politik (Zrozumieć Węgry: historia, państwo, polityka) Niemcy nas nie rozumieją.
„Tym, czego mi brakowało, była książka o Węgrzech i ich współczesnym rozwoju politycznym, która może rzetelnie informować zarówno wrogów, jak i przyjaciół węgierskiego rządu Fideszu – zwłaszcza tych, którzy chcą oceniać Węgry nie na początku ich zaangażowania w kraj, ale na końcu” – deklaruje w przedmowie pracy profesorski cel książki.
Dziwne niemieckie zdjęcia Węgier
W pierwszej części swojej książki Patzelt zajmuje się różnymi typami wyobrażeń o Węgrzech wypracowanych w Niemczech, od naiwnych wyobrażeń inspirowanych wakacjami Niemców z NRD nad Balatonem po
aż po skonstruowany obraz, jaki węgierska opozycja stworzyła w Niemczech we współpracy z niemieckimi mediami.
Rzuca również światło na szczególne znaczenie przemówienia Viktora Orbána z 2014 r. w Tusvány na temat nieliberalnej demokracji w Niemczech. Podczas gdy my na Węgrzech wspominamy Konrada Adenauera, zachodnioniemieckiego kanclerza po drugiej wojnie światowej, jako jednego z ojców założycieli Europy i jednego z twórców zachodnioeuropejskiego dobrobytu, w Niemczech, zdaniem Patzelta, już w latach 70. ukształtował się obraz, że ostatecznie zostawili za sobą „nieliberalno-represyjne czasy Adenauera”. Niemcy nie dowiedzieli się o tej koncepcji od Fareeda Zakarii na przełomie tysiącleci, ale była ona częścią ich publicznego dyskursu już od dziesięcioleci i miała bardzo negatywne konotacje.
Dlatego Patzelt ocenia jako kolosalny błąd fakt, że Viktor Orbán próbował wprowadzić pojęcie demokracji nieliberalnej zamiast autorytarnych, faszystowskich i innych przymiotników, jakimi wówczas go określano.
w ten sposób „wystosował stałe zaproszenie do krytyków jego praktyki rządowej do krytyki normatywnej”.
Jednocześnie stwierdza: Węgry to dla niego ewidentnie demokracja.
„System osobistych relacji lojalnościowych, systematycznie budowany za rządów Viktora Orbána, który rozciąga się między nim jako opiekunem kraju, a przywódcami finansowymi i gospodarczymi, którzy są politycznie zależni od państwa, jest wyraźnie sprzeczny z podstawowymi zasadami pluralistycznej demokracji.
Jednocześnie taki system dobrze wpisuje się w podstawową ideę demokracji plebiscytowej.
W takich przypadkach upoważniony w wyborach przywódca polityczny ma prawo sprawować kierownictwo państwa w cyklu wyborczym – właśnie w imię demokracji – w taki sposób, aby był w stanie skutecznie kształtować wszystkie obszary społeczeństwa, które mogą być pod wpływem polityki”.
– twierdzi profesor badań porównawczych nad demokracją.
W książce Patzelt rzuca również światło na tło chłodnych relacji Fidesz-CDU: „Niemieckie partie związkowe, które od sezonu 2015/2016 tracą władzę, od początku są zranione wszelkimi porównaniami z odnoszącym sukcesy Fideszem. , który – ponieważ nadal mocno wierzy, że jego własna polityka jest w swej słuszności alternatywą – skłonił go do odejścia od Węgier” – analizuje profesor.
Według niego zrozumienie utrudnia również znacząco różny rozwój węgierskiego i niemieckiego systemu medialnego.
Podczas gdy Niemcy mają dziś taką samą dominację lewicowo-liberalnej prasy, jak w 2010 r.,
Na Węgrzech rząd Orbána podjął aktywne działania w celu zrównoważenia relacji z mediami. Z Niemiec – gdzie dominacja lewicowo-liberalnych mediów jest rzeczą naturalną, oczywistą – wydawało się, że prasa „obiektywna, a więc poprawna” jest coraz częściej wypierana przez prasę „partyzancką, a więc niepoprawną”.
Rząd i historia
Następnie Patzelt wyjaśnia swoim niemieckim czytelnikom na setkach stron historyczne precedensy kształtujące współczesną węgierską politykę, od św. Wywnioskował z tego, że odmienny rozwój historyczny prowadzi Węgrów i Niemców do diametralnie przeciwstawnych koncepcji państwowości:
Niemcy „czekają na odkupienie od swojej historii, którą postrzegają jako przebitą”,
dla nich atrakcyjna jest perspektywa „przekształcenia się z ludu opisowego etnicznie w ludność wieloetniczną i własnego kraju w rodzaj państwa federalnego Unii Europejskiej”.
Dla porównania, dla Węgrów „naturalność, która nie wymaga dalszego uzasadnienia,
że chcą nadal istnieć jako specjalny naród w samorządnym państwie”.
Wychodząc od tych różnych wizji przyszłości, wzywa zatem Niemców czytających jego książkę, aby „przynajmniej dopuszczali myśl, że mogą istnieć naturalne pozory różniące się od ich własnych”, w przeciwnym razie nie zrozumieją Węgier.
W tym duchu kontynuuje prezentację instytucjonalnego systemu politycznego Węgier. Zauważa, że mały rozmiar i populacja kraju nieuchronnie prowadzą do tworzenia międzysektorowych relacji rodzinnych i przyjacielskich, sojuszy ochrony i buntu oraz sieci. Opisuje, że większość dwóch trzecich głosów Fideszu nie wynika z jakiegoś wypaczonego systemu wyborczego, ale z faktu, że jego popularność na wsi jest nieprzerwana, a ponieważ 80 procent Węgrów nie mieszka w Budapeszcie, większość okręgów wyborczych będzie nieuchronnie na wsi – z kolei w Budapeszcie Fidesz prawie nie ma szans na kopnięcie piłki. Obala też mit, że
że nadwyżka środków na kampanię partii rządzących jest swego rodzaju cechą węgierskiego autorytaryzmu:
"Taka jest praktyka w innych krajach Europy, że tak powiem, to jest korzyść z poprzednich sukcesów wyborczych".
Kultura polityczna
Rozdział poprzedzający analizę głównych działań politycznych rządu Orbána, mówiący o węgierskiej kulturze politycznej, jest również bardzo pouczający z węgierskiego punktu widzenia. Dowiadujemy się z niej, że polaryzacja węgierskiego życia publicznego jest naprawdę niezrównana („jest podstępna do punktu samozadowolenia, polemiczna do punktu osobistej nienawiści i tak nieugięta, że odrzuca nawet fakty, gdy strona przeciwna się do nich powołuje” ).
Opisz także, poparte liczbami,
jak pasywne jest społeczeństwo węgierskie w życiu publicznym
nie tylko pod względem aktywności obywatelskiej w porównaniu z leżącymi w środku Europy Niemcami, ale także w porównaniu z innymi krajami wyszehradzkimi – zresztą daleko im do 2010 r., a raczej od zmiany ustroju.
Zamiast aktywnego społeczeństwa obywatelskiego, w naszym kraju jest to „dużo bardziej kwestia kraju, w którym „dobrej woli gubernatora państwa” – ale tylko sprawdzonego i odnoszącego sukcesy –
jest gotów się poddać, o ile nie narusza się jego wolności osobistych”
- mówi Patzelt.
Podobnie na podstawie danych obala opinię, że Węgry są „antyunijne”, co w tym kraju brzmi jak kompletna bzdura, ale jest bardzo rozpowszechnione za granicą. Tak charakteryzuje stosunek Węgrów do UE:
„postrzegają wartość w UE jako strefę wspólnego bezpieczeństwa i dobrobytu, w której europejskie państwa narodowe będą nadal istnieć w sposób całkiem naturalny i we własnych ramach – z wzajemnym szacunkiem i na podstawie wspólnych podstawowych zasad – mogą zachować i pielęgnować wszystko, co do nich należy, a może tak naprawdę tylko do nich, to jest po prostu ważne.”
Ogólnie rzecz biorąc, uważa, że bardzo ważne jest, aby interpretować Węgry w oparciu o specyfikę węgierskiej kultury politycznej, a nie w jakimś uniwersalnym, płytkim kontekście: „Nie zaszkodzi spróbować zrozumieć węgierski system rządów i politykę zasadniczo w świetle szczególne uwarunkowania kulturowe i rozwój historyczny kraju – i to nie tylko według historycznie często zbyt płytkich kategorii porównawczych badań nad demokracją”.
Ziemia Orbána?
Być może najcenniejszym rozdziałem jego książki jest rozdział końcowy, w którym „Orbánfölde!” i „Ziemia Orbána?” pod tytułem przedstawia dwie równoległe narracje o Węgrzech w równie przekonujący sposób, dane i ułożone w logiczny ciąg. Jednym z nich jest opozycyjna narracja o staczaniu się Węgier z kraju wzorcowego do odstraszającego przykładu, o ustanowieniu rządów autorytarnych, ich ideologicznych listkach figowych i metodach sprawowania władzy przez węgierski autokratyzm.
Druga to narracja partii rządzącej o konserwatywnej rewolucji 2010 roku,
o Węgrzech, które są budowane jako alternatywa dla państwa liberalnego, o jego kulturowych i politycznych podstawach teoretycznych, a także o tym, jak większość widzi efekty 13 lat.
W swoim posłowiu pozostawia czytelnikowi decyzję, którą narrację „Orbánfölde” uznaje za bardziej zasadną, ale podaje kryteria decyzji. Na przykład dwa możliwe sposoby postrzegania korupcji na Węgrzech: z jednej strony osobiste wzbogacenie się i nieprzejrzyste sprawowanie władzy, az drugiej tworzenie się węgierskiego kapitału i równoważenie sieci neoliberalnej powstałej w wyniku spontanicznej prywatyzacji.
Ujawnia, co Niccolò Machiavelli powiedziałby o Viktorze Orbánie,
opisuje swoją opinię na temat funkcjonowania opozycji na Węgrzech – a na koniec kończy dość błyskotliwą paralelą do Bawarii.
Stwierdza, że Wolne Państwo Południowe Niemcy było rządzone przez Unię Chrześcijańsko-Socjalistyczną (CSU) w latach 1966-2008 w taki sposób, że żaden polityk z innej partii nigdy nie zajmował stanowiska ministerialnego. Spośród ich trzech charyzmatycznych polityków, Alfonsa Goppela, Franza-Josefa Straußa przez 10 lat i Edmunda Stoibera przez 8 lat, otrzymali również wiele oskarżeń o korupcję i nie wszystkie z nich były bezpodstawne.
Czy Bawaria była w ciągu tego długiego półwiecza „autokracją wyborczą”, „na wpół dyktaturą CSU”,
może „symulowana demokracja”? A może długa i stabilna władza CSU była wynikiem „działania rządu Bawarii w zakresie rozwoju prowincji, na który ludność odpowiadała z zadowoleniem”?
W tradycyjnym Patzelowskim stylu również tutaj pozostawia odpowiedź czytelnikowi – ale tutaj już w pewnym stopniu można przewidzieć, do którego wyjaśnienia autor się skłania. I już sam ten rozdział warto przeczytać dla nas, Węgrów. Ba, nawet dla Niemców.
Wyróżniony obraz: strona MTI/Viktora Orbána na Facebooku