Kot mnie kopie, jeśli rozumiem świat. Ale byłoby co najmniej równie zaskakujące, gdyby świat rozumiał sam siebie.
Jakoś tylko rozumiem, że ludzie chorzy psychicznie wymyślili mięso bez mięsa (z warzyw!?) i czekam na to, jaka będzie sól bez soli. To, czego się nie spodziewałem, ale przyszło, to bezmyślne myślenie. Albo powiedzmy tak: bezmyślna głupota. Nawet mnie to nie dziwi, że nazywają coś funduszem pokojowym, z którego kupuje się broń, oczywiście, jak największa ilość narzędzi nadających się do zabijania jest warunkiem koniecznym pokoju.
Stamtąd już tylko mały krok do sformułowania podstawowej zasady, że życie ludzkie najlepiej chroni atak nuklearny.
Ale to, co właśnie wydarzyło się w Arabii Saudyjskiej, przekracza wszelkie wyobrażenia. Odbyła się konferencja pokojowa, na którą nie została zaproszona jedna z dwóch walczących stron. Cóż, nie lubią Rosjan, ale w takim razie z kim negocjują pokój? Szaleństwo! To tak, jakby na urodziny Ödönke zorganizowano przyjęcie, na które nie został zaproszony. Po co? Byłby to też czynnik niepokojący, w końcu wszyscy czuliby się w obowiązku przywitania, co zresztą odwracałoby uwagę od imprezy.
Ok, ale nadal nie wiem, jak zgodzić się na zaprzestanie działań wojennych bez jednej ze stron wojujących? Pytam ponownie, z kim oni negocjują? Tylko nie ze znanym ukraińskim pianistą? Kto codziennie powtarza przemówienia Katona: A Kartagina (Rosja) musi zginąć! Czy to byłaby propozycja pokoju? Cóż, jest o czym dyskutować, nie ma wątpliwości.
Nawiasem mówiąc, Węgry jakoś ominęły listę zaproszonych, co nie jest do podziwu. Przecież na poważnej konferencji pokojowej nie brakuje negocjatora, który pragnie pokoju. Byłoby to równie rozpraszające, jak wspomniany Ödönke w dniu jego urodzin. Jednak wiele hojnych jeży może zapewnić się nawzajem, że najpewniejszą drogą do pokoju jest zwiększenie intensywności walk, więcej broni i więcej śmierci.
Oczywiście wiem, czego chcą „pokojowi” radni. Zdobyć kraje arabskie dla dobra Ukraińców, zwrócić ich przeciwko Rosji. Ale czy to nie przypomina myśli Hamleta? Szalona gadanina, ale jest w tym system. Tyle tylko, że ten system służy wszystkiemu, a nie przedmiotowi konferencji, czyli już najmniej pokojowi.
Gdyby to były naprawdę negocjacje pokojowe, delegacja rosyjska też siedziałaby naprzeciw ukraińskiej, a pozostali mogliby – zupełnie jak na meczu piłki nożnej – donośnym głosem zachęcać strony: Idźcie po pokój! No spokój!
W czasie pisania tych wersetów nie było jeszcze wiadomo, jak zakończy się dwudniowe zgromadzenie. Ale może się nie mylę, jeśli przyjmę, znając fakty, że niewiele mówi się o zawieszeniu broni czy negocjacjach pokojowych. Może tak, o planach pokojowych, których ani ukraińska, ani rosyjska strona nie chce zaakceptować i po co je negocjować? Uczestnicy muszą wiedzieć, nie rozumiem.
Boję się, że biały gołąb symbolizujący pokój nie wyleci w powietrze. Może zamiast planu pokojowego po prostu wypuszczą gołębicę. Chociaż mogę się mylić….
Autor: mł. György Tóth