Od wybuchu wojny nielegalny handel narządami stał się na Ukrainie ogromnym biznesem, a usuwanie części ciała dzieci jest już dozwolone. Serce lub nerkę można kupić na czarnym rynku za pięć tysięcy euro.

Niezrozumiałe jest, dlaczego wielu było zszokowanych oświadczeniem Marii Zaharowej o nielegalnym handlu organami na Ukrainie, skoro nie jest to nowy problem. Zanim ktokolwiek zakwalifikuje słowa moskiewskiego rzecznika spraw zagranicznych jako rosyjską propagandę, przytoczmy artykuł Nowej Europy, jednego z oficjalnych portali Unii Europejskiej, z 2 listopada 2011 roku. Artykuł ukazał się pod tytułem: "Ukraina: stolica nielegalnych przeszczepów narządów".

Według niego „brak infrastruktury medycznej na Ukrainie i nieistniejące przepisy dotyczące przeszczepów ważnych narządów umożliwiły rozkwit nielegalnego handlu ludzkimi narządami, a zdesperowani ludzie coraz częściej zwracają się do czarnego rynku w poszukiwaniu rozwiązań. Dochodowy handel rozciąga się od transportu kości, nerek, wątroby i jelit po nielegalne pobieranie komórek macierzystych od noworodków” – nie można zatem zarzucić unijnemu portalowi informacyjnemu, że jest w najmniejszym stopniu prorosyjski.

W każdej współczesnej wojnie handel organami przeżywa swój „rozkwit”. Tak było również podczas wojen południowosłowiańskich. Więc nie możemy mówić o niczym nowym. W nielegalnym handlu narządami państwo staje się wspólnikiem, jeśli uchwala przepisy stwarzające szerokie możliwości nadużyć, czyli łamania prawa, i nie podejmuje działań przeciwko nim.

Sytuacja nielegalnego handlu organami nasiliła się już przed rosyjską agresją na Ukrainę, przede wszystkim dlatego, że parlament kijowski przegłosował w 2021 roku ustawę 5831, która znacznie ułatwiła usuwanie różnych narządów ze zmarłych.

Według oficjalnego wyjaśnienia, ustawa dopuszcza m.in. wykorzystanie nowoczesnych narzędzi komunikacji do wyrażania woli obywateli w zakresie transplantacji. Jednak rzeczywistość kryjąca się za tymi słowami jest dramatyczna. Jak widzieliśmy, ustawa wspomina o nowoczesnych urządzeniach „komunikacyjnych”, którymi mogą być oczywiście także telefony. Innymi słowy, osoba upoważniająca do pobrania danego narządu nie musi stawić się na miejscu i podpisać zgody na operację.

Ale kto, kiedy i do kogo wzywał w warunkach wojennych, prawdopodobnie nigdy nie zostanie ujawnione.

Zgodnie z informacjami opublikowanymi na stronie internetowej MSZ FR, na podstawie ustawy nr 5831, pisemna zgoda żywego dawcy lub jego krewnego – w przypadku osób małoletnich, chorych, bardzo starych lub ubezwłasnowolnionych – nie jest wymagana nie jest już wymagany lub podpis poświadczony przez notariusza nie jest już wymagany do darowizny.

W praktyce dozwolone jest nawet pobieranie organów dziecięcych.

Procedura pobierania narządów została również znacznie uproszczona w przypadku osób zmarłych, które za życia nie wyraziły zgody na dawstwo. O zgodę na pobranie materiału biologicznego lub anatomicznego z ciała zmarłego można po prostu wystąpić do osoby dokonującej pochówku, np. do naczelnego lekarza szpitala czy dowódcy jednostki wojskowej.

Po wybuchu wojny nastąpił znaczny rozkwit nielegalnego handlu organami. Według doniesień mediów w Darknecie dostępne były narządy zmarłych żołnierzy ukraińskich sił zbrojnych. Jest wielu zaginionych żołnierzy. Cena wyjściowa za serce, wątrobę i nerki to 5000 euro. Jeśli potrzebujesz narządu szybko, możesz kupić serce za 25 000 euro i nerkę za 12 000 euro.

Przestępcy w ogóle mogą istnieć, ponieważ na globalnym czarnym rynku istnieje ogromne zapotrzebowanie na różne narządy ludzkie. Unia Europejska, w swojej wielkiej przyjaźni z Ukrainą, głęboko milczy na temat całego horroru.

Ale wiemy od czasów Agathy Christie: nie ma zbrodni doskonałej. Popełniono też błąd w sprawie handlu organami na Ukrainie, mały szczegół tej strasznej działalności już wyszedł na jaw.

Brzmi to okropnie, ale narządy dziecięce cieszą się dużym zainteresowaniem. Zasłona opadła od strasznych ludzkich tragedii. Pod koniec czerwca br. po ukraińskiej stronie słowacko-ukraińskiej granicy zatrzymano mężczyznę, który próbował przemycić do UE dziesięciomiesięcznego chłopca. Schwytany mężczyzna poszukiwał rodziców gotowych sprzedać swoje roczne lub dwuletnie dzieci. Schwytany mężczyzna sprzedał już co najmniej troje dzieci handlarzom narządów. Służby zawiadomiła matka, od której mężczyzna chciał kupić jej dziecko.

Głęboka bieda na Ukrainie doprowadza wielu rodziców do rozpaczy, zwłaszcza samotne matki. Ten tragiczny stan umysłu wykorzystują handlarze ludźmi, którzy „pracują” na zlecenie handlarzy organami, którzy obiecują matkom, że ich dziecko zostanie zabrane w bezpieczne miejsce, zaadoptowane przez zamożną rodzinę i wychowane z honorem. A kiedy dziecko zostaje przekazane, płaci rodzicom dziecka hrywny odpowiadające około dwóm milionom forintów – na Ukrainie uważa się to za potwornie dużą kwotę.

Węgierska gazeta