Mam dość zeznań Andrása Schiffów. Dodajmy, że przez „typy” mam na myśli tych użalających się nad sobą celebrytów, którzy na drodze doszukują się winy u innych.

Robią to wszystko tak przekonująco, że w końcu udaje im się rozsiać brud.

Oto jak András Schiff, wybitny żydowski pianista, który płakał z bólu w obszernym wywiadzie dla The Telegraph . Podczas wywiadu zapytano ich również, czy kiedykolwiek obawiał się o własne bezpieczeństwo ze względu na swoje pochodzenie, na co Schiff odpowiedział:

„Cóż, ktoś w mediach społecznościowych powiedział, że nazwał mnie i innych wybitnych węgierskich Żydów ludzkimi ekskrementami, a ktoś inny obiecał odciąć mi rękę, jeśli kiedykolwiek przyjadę na Węgry. Ale nie traktuję tych rzeczy poważnie”.

Oczywiście András Schiff odmawia występów w swoim kraju, właściwie nawet go nie odwiedza.

Powrót do ekskrementów: jest to również stwierdzenie, z którym często się spotykamy, gdy ktoś skanduje coś wyrwanego z kontekstu.

Ale jak zostało wypowiedziane cytowane powyżej zdanie? Czy jako osoba, czy też jako Węgier – przynajmniej według niego – był tak postrzegany?

Choć wielkiej różnicy nie ma, jak to się mówi: kto Węgrom jest podły, dla ludzi też jest podły.
Przetłumaczone na język angielski lub niemiecki, to stwierdzenie jest naprawdę dziwne... Jednak w języku węgierskim jest na to inne, krótsze słowo, oznaczane przez sz@r.

I termin ten jest bardzo często używany w slangu peszteńskim (i ogólnie węgierskim), i wcale nie w znaczeniu „ludzkich ekskrementów”, ale po prostu w znaczeniu „złe i śmieci”.

I – jeśli się nad tym zastanowić – jako Węgier, myślę, że Andrása Schiffa naprawdę można by nazwać złym, skoro przez lata mógł mówić tyle złego o Węgrach i Węgrzech.

Po prostu nie ma powiązań z Węgrami

Nie czuje się tam jak w domu, dlatego wyjechał stąd, a mianowicie tam, gdzie – według niego – dzięki koneksjom może się lepiej utwierdzić. Nie dlatego, że ich przegonili, jak wielu innych naszych aktorów i pisarzy akademickich po wojnie, ale dlatego, że chcieli ich wsadzić do więzienia, a może nawet rozstrzelać.

Naprawdę mogliby być źli na swój kraj, mieliby ku temu powody. Jednak w przeciwieństwie do Schiffa do końca życia czuli się jak w domu, a potem chorowali i często umierali, bo nie mogli wrócić do domu.

Dlatego nie byli sz@r Węgrami.

W każdym razie nawet ten obiad w stołówce dostaje tę etykietkę, jeśli uczniom się nie podoba, to i tak nie pamiętają, że jedli ludzkie odchody.

Gdybym miał tyle forintów, ile razy Orbán i jego rząd otrzymali ten epitet od sympatyków opozycji, czasem od samej opozycji, byłbym miliarderem. Inna sprawa, że ​​premierowi nie przyszło do głowy uciec z kraju po słownej zniewadze i ślubowaniu, że nie wróci.

A co z O1G, które dojrzało do własnej marki? Kiedy zjednoczona, bardzo intelektualna opozycja Orbána skandowała to, ludzie raczej nie kojarzyli tego z „wydzielinami gruczołów, które opuszczają męskie narządy płciowe podczas wytrysku”, ale z czymś złym, obrzydliwym i niepożądanym dla nich.

Cóż, co możemy zrobić, takie było ich zdanie, sluss. Inni mówili, że „Orbán to geniusz”, bo takie było ich zdanie!

Ale błagam, okazjonalny taksówkarz Andrása Schiffa też może mieć swoje zdanie – „Pamiętam, jak wsiadałem do taksówki w Budapeszcie, kierowca zaczął narzekać, że Żydzi mogą wszystko” – ale generalizować i czerpać z jest to interpretacja opinii obowiązującej dla jednego kraju.

Zauważam, że Bullshit jest również znane w języku anglosaskim, a w języku niemieckim termin Scheiße, będący odpowiednikiem węgierskiego sz@r, jest również używany przez krytyków niemieckiego rządu w odniesieniu do kanclerza Scholza lub ministra gospodarki Habecka i innych. I oto cud, oni też nie zdejmują czapek i w pośpiechu opuszczają Niemcy.

Wszystko to ze strony Andrása Schiffa, jako powód: opowiadanie historii

O wiele łatwiej jest pobiec do The Telegraph lub czekać, aż przyjdą do ciebie i powiedzą im po raz piąty czy dziesiąty, jak okropny jest ten chrześcijański rząd węgierski, a nawet węgierski taksówkarz miał złą opinię o tych, którzy (hmm, kiedy ? )

I oczywiście reporter bez mrugnięcia okiem wyciągnął na koniec wywiadu wniosek, że węgierski rząd zdecydowanie tak myśli. Ale myślę, że ten wniosek to Bzdura, Scheiße, czyli sz@r.

Schiff musi się jakoś wytłumaczyć, dlaczego nie wraca do kraju, z którego pochodzi, i jak przydatna jest w tym momencie wstrząsająca światem opinia węgierskiego taksówkarza, prawda?

Przyczyna i skutek. To jasne - czytelnik wyciąga konsekwencje.

Z drugiej strony mam tego dość! Bo wspomniany czytelnik jest naprawdę zakłopotany i z satysfakcją zamyka gazetę, mówiąc: patrzcie, to kolejny dowód na to, co się dzieje w tym kraju, skoro już o tym piszą zachodnie gazety.

Och, jak oni piszą! Dlaczego, kiedy zachodnia prasa nie kąsała się w łamiących serce, clickbaitowych historiach – niezależnie od ich prawdziwej treści?

(TTG)

Wyróżniony obraz: Facebook