Codziennie szukamy odpowiedzi na różne pytania dotyczące teraźniejszości i przyszłości Unii Europejskiej, oczywiście na próżno, bo kto twierdzi, że zna przyszłość na pewno, nie mówi prawdy. Ekonomista Imre Boros był i jest pytany wielokrotnie, na różne sposoby, jak ocenia sytuację społeczności, ale być może nigdy nie zadano mu pytania:

Kiedy Unia Europejska się rozpadnie? Bo pewne jest, że ekonomicznie stoi na parterze.

Nie da się zaprzeczyć, że Unia Europejska odeszła bardzo daleko od pierwotnych celów założycieli. Pierwotne cele naprawdę stworzyły spójność (siłę spójności) między zainteresowanymi krajami, ale to, co dzieje się teraz, zmierza w kierunku dezintegracji, przynajmniej w tej formie. Nie rozstrzygnięto jeszcze ostatecznie, czy się rozpadnie, czy też ewentualnie zostanie zreorganizowany. Na razie bardziej prawdopodobny jest rozpad niż narodziny nowej spójności. Wiele zależy od przyszłorocznych wyborów do Parlamentu Europejskiego, w których, jeśli zbierze się niewielka, patriotyczna większość, może być nadzieja. Nie mówię, że jest prawicowy, bo prawica i lewica nie mają dziś żadnego znaczenia w mojej interpretacji. Partie określane jako prawicowe są tak samo globalistyczne jak lewica, zieloni i wszystkie inne tego typu grupy.

Mówicie to od dawna i coraz więcej ludzi używa terminu globalista na określenie partii, które kiedyś nazywano lewicowymi lub liberalnymi. Niestety nie da się zaprzeczyć, że nawet wśród tzw. formacji prawicowych czy populistycznych nie brakuje takich, których program i mentalność klasyfikują ich jako globalistów.

Lewica, która kiedyś istniała i która historycznie walczyła przede wszystkim o ochronę interesów pracowniczych w ramach narodowych, już dawno minęła.

Rynki uległy globalizacji, w związku z czym strony mają dwie możliwości. Albo stanąć po stronie interesów globalizmu, albo po stronie systemu działającego w ramach narodowych.

Widać to wyraźnie na przykład w Niemczech, gdzie zarówno CDU, jak i CSU są teraz bardziej globalistyczne. Chrześcijaństwo nadal istnieje w nazwie, ale nie jest widoczne w jego praktyce. Myślałem, że to już koniec, dla Niemców nie będzie żadnej zmiany, ale wygląda na to, że coś się dzieje. Jak wiemy z węgierskiej praktyki, do głosu doszła powstała 10 lat temu tzw. AfD przeszła przez lata kilka transformacji i teraz jasno sformułowała swoje credo dotyczące związku. Globaliści – tak jak globaliści krajowi twierdzą o węgierskich partiach rządzących – zarzucają im chęć zniszczenia Unii. Z drugiej strony uważają, że należy go przywrócić do pierwotnego stanu, czyli równego sojuszu uczestniczących narodów. Strona węgierskich patriotów również to reprezentuje. My też nie chcemy rezygnować.

Jednak coraz więcej osób zadaje sobie pytanie, jaki jest sens przynależności do wrogiej nam firmy?

Tak, wielu moich znajomych o to pyta, ale to jeszcze nie czas, aby o tym myśleć. Nie byłoby dobrze, gdybyśmy do tego doszli, bo członkostwo, temu nie można odmówić, miało wiele zalet i ma je do dziś. Jesteśmy krajem członkowskim UE od prawie 20 lat i doświadczyliśmy korzyści. Nie tylko ze względu na pieniądze, ale i możliwości podróżowania, zdobywania wszechstronnej wiedzy, zatrudnienia i napływu inwestorów kapitałowych, więc były plusy. W tym samym czasie

prawdą jest również to, że dziś można powiedzieć, że w tej formie powoli zaczęły dominować wady. Pytanie tylko, czy ten proces da się odwrócić, czy nie.

To promyk nadziei, że są siły, które ruszyły w pożądanym kierunku. Zobaczymy co się stanie. Nie da się tego rozwiązać bez dużych krajów – i mam tu na myśli przede wszystkim Niemcy, bo to one są motorem całej sprawy – ale stoimy po stronie tych, którzy posuną sprawę w tym kierunku.

Nie jestem znawcą Unii ani europejskiego funkcjonowania polityczno-gospodarczego, ale jako zwykły obywatel to, czego doświadczam na co dzień, nie napawa mnie nadzieją. Nie mam nadziei, że dostaniemy należne nam pieniądze, ale wstrzymane, ale nie bardzo mam nadzieję, że kierownictwo Związku nieoczekiwanie stanie się przyzwoite. Ale nawet nie dlatego, że kiedykolwiek udzieliliby prostych odpowiedzi na uzasadnione pytania. Przykładem tego jest to, że kiedy Viktor Orbán zapytał, gdzie są rozdawane przez 7 lat unijne pieniądze, które zniknęły w ciągu zaledwie 3 lat, Ursula von der Leyen cynicznie odpowiedziała: Operacje finansowe Unii Europejskiej są przejrzyste. To jest odpowiedź, spokojnie.

Ursula potrafi mówić miłe rzeczy, w tamtym czasie Ferenc Gyurcsány robił to samo. Przyznał nawet, że mogą utrzymać się w rządzie tylko setkami sztuczek, a lepiej, żeby członkowie partii nie wiedzieli, skąd pochodzą pieniądze. Znamy te odpowiedzi, Ursula też taka jest, nie różni się niczym od tekstu węgierskiego serwisu globalistycznego. To jest nasza (przywódców Unii) sprawa, można powiedzieć sprawa UE Cosa Nostra, nie trzeba o tym wiedzieć. To ogromny błąd, który, miejmy nadzieję, będzie miał konsekwencje. Jeśli chodzi o

niezależnie od tego, czy dostaniemy nasze pieniądze, czy nie, nie sądzę, że dostaniemy je od tej komisji.

Siedmioletni okres finansowania trwa jednak do 2027 r., aw przyszłym roku odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego. Powstanie nowa komisja i będzie to punkt zwrotny, czy uda się rozpocząć zdrowy proces reorganizacji z tą komisją iz nowym parlamentem. Wtedy dochodzimy do sytuacji wymagającej decyzji, na którą czas jeszcze nie nadszedł. Oczywiście, złościmy się, obrażamy, irytuje nas to, że jesteśmy w niekorzystnej sytuacji, że traktuje się nas niegodnie. Zgadza się, nie kłóćmy się o to, ale

Pytanie brzmi, czy chcemy się ukarać, czy nie?

Węgierscy globaliści oczerniają także to, co robią luminarze Unii, częściowo nakładając sankcje na Rosję, a częściowo narzucając ciemnozieloną filozofię: musimy pozbyć się kopalnych źródeł energii, cała energia powinna być tzw. odnawialna.

Jesteśmy tam, gdzie załamuje się wybrzeże. Tylko przykład. Gospodarstwa domowe i przedsiębiorstwa również rozpoczęły produkcję energii ze słońca i co się stało? Sieć nie jest w stanie wchłonąć wytworzonej energii. Dlaczego? Bo sprzedali cały system zachodnim inwestorom, którzy nie inwestowali zebranych zysków z powrotem w rozwój sieci, tylko nam je odebrali. Trzeba coś zrobić z zaległościami, więc obecny rząd musi sięgać głęboko do kieszeni, wydając przez długi czas ogromne pieniądze na rozwój sieci. Następnie

ta banda politycznych gangsterów, brygada marketingu politycznego, zasadniczo nie mówi o niczym innym, jak o pozbawieniu Węgier niezależności energetycznej na dobre.

Na przykład atakują ekspansję Paks siłą parową, twierdząc, że Rosjan należy stąd wypędzić. Nie ma dla nich znaczenia, że ​​Rosatom jest największym graczem w dziedzinie reaktorów jądrowych, więc jakościowo i ilościowo zdecydowanie przebija np. amerykański Westinghouse. Nie wspominając już o tym, że Paks I również bazuje na rosyjskiej bazie, z którą przez dziesięciolecia nie było problemów. Były drobne rozbudowy i wzrosty pojemności, wtedy nikomu to nie zaszkodziło. Teraz chcą, żebyśmy przesiedli się na innego konia dla czyjegoś dobra. Postępowalibyśmy tak samo, jak przy przesiadce z podstawy MIG-a na Gripena. Piloci MÍG stali się zbędni i musieli zostać przeszkoleni za 10, 20, 30 miliardów HUF. To też nie był genialny pomysł, choć legalny, bo zostaliśmy członkiem NATO. Ale to drugie było wymuszoną zmianą, to pierwsze byłoby głupie.

Skoro już mówiliśmy o zachowaniu Unii Europejskiej na rzecz energii, to nie możemy nie wspomnieć o rozrzucaniu pieniędzy. W rzeczywistości oczekiwaliby dodatkowych płatności, co wskazuje na to, że pieniądze zniknęły z kasy. Podejrzenie nie jest bynajmniej uzasadnione, a premier podejrzewa też, że miliardy euro wpłynęły do ​​ukraińskiego worka bez dna, inaczej nie jest możliwe, żeby 7-letni budżet wyczerpał się w dwa i pół roku.

Unia Europejska planuje budżet na 7 lat i mówi ci, ile będzie wynosił budżet z 7-letnim wyprzedzeniem. Podam ci tylko liczbę, powiedzmy tysiąc pięćset miliardów euro. Rozkłada się to na roczny budżet na podstawie tego, jakiej kwoty oczekuje się od danych krajów, ile przyjdzie z ceł itp. oraz co można osiągnąć w ramach planów rozwoju, które Unia z góry akceptuje. Zwykle sprawy mają całkiem ładny, przejrzysty harmonogram, ale wygląda na to, że rydwan Unii uniknął tego ciosu i dobrze. Wiemy co nieco. Wiemy na przykład, że środki były kierowane na zbrojenie Ukraińców, ale to wszystko nie było publicznie, przejrzyście przedstawiane żadnemu organowi UE ani Radzie Szefów Rządów i Głów Państw.

Dlatego Viktor Orbán słusznie pyta, gdzie są pieniądze.

Żyje zgodnie ze swoimi prawami, gdyż jest członkiem najważniejszego organu rządzącego Unią Europejską, Rady Premierów i Szefów Państw. Ten główny organ UE, Parlament Europejski, to po prostu spotkanie jak klubowe popołudnie, jeśli chodzi o funkcje władzy. W zasadzie władza należy do Rady, której jednym z przedstawicieli jest premier Węgier. Nawiasem mówiąc, to nie tylko on, inni ludzie też pytają, gdzie są pieniądze, niech się z tego rozliczą.

Takie pytanie pojawiło się jeszcze przed wojną rosyjsko-ukraińską, w związku z zakupem szczepionek.

Tylko pamiętajcie, że tak zwane wspólne zakupy szczepionek można załatwić za pomocą kilku SMS-ów, które kosztują UE 36 miliardów. Kwota ta jest w przybliżeniu równa 7-letniemu zasobowi należnemu Węgrom. Nigdzie jednak nie ma mowy o wymianie wiadomości i SMS-ów prowadzonej w sprawie. To dobrze, prawda? Jeśli chcą mnie z czymś znaleźć, nawet jeśli usunę wiadomości z telefonu, nawet jeśli wyrzucę urządzenie, w każdym kraju istnieje obowiązek usługodawcy, ze względów bezpieczeństwa, musi przechowywać wiadomości przez lata.

Jeśli nie zostaną znalezione, ręce ponad władzą państwową z pewnością dopilnują, aby ich nie znaleziono.

Ta dobra kobieta, von der Leyen, ma zwolenników na bardzo wysokim poziomie, a ponieważ jest tak wartościową osobą, wybacza się jej te „złotówki”. Jednak to czyni go szantażowanym, robi to, co mu każą. I oto jego nazwisko pojawiło się jako potencjalny następny Sekretarz Generalny NATO.

Nie ma na świecie drugiej tak wartościowej osoby jak von der Leyen. Zresztą to dość głupie.

Jeśli dobrze pamiętam, był także niemieckim ministrem wojny.

Miał tam też niewielką sumę pieniędzy, do 200 milionów euro, które również zniknęły i nie było informacji o komórkach, więc już przetestował, że informacje o komórkach to akt znikania.

Musiał być bardzo dobrym specjalistą, bo niedawno stało się jasne, że wielka armia niemiecka nie jest w stanie obronić Niemiec.

Nie mogę temu odmówić. Teraz po tym wszystkim chcą go zrobić sekretarzem generalnym NATO, co nie jest nieszkodliwe. Sekretarz Generalny NATO jest głównym czynnikiem wpływającym na ruch jednostek zgodnych z NATO służących w sojuszach krajów członkowskich. To jest teraz bardzo potrzebne, zwłaszcza jeśli niektórym kręgom udaje się rozszerzyć wojnę rosyjsko-ukraińską. A Ursula von der Leyen, jak już mówiliśmy, jest służebnicą doskonałą, można powiedzieć podporządkowaną tym kręgom. Nie z innego powodu, nie ze względu na swoją wiedzę, ale właśnie z tego powodu nadaje się na to stanowisko.

Na koniec przejdźmy do naszych spraw wewnętrznych. András Schiffer, któremu nie można zarzucić prorządowości, zaproponował ostatnio, że jeśli Unia nie płaci, to my też nie powinniśmy płacić Unii.

Teoretycznie moglibyśmy to zrobić, technicznie nie byłoby przeszkód. Nie odsyłamy i tyle. W ten sposób uwolniliśmy naszą truciznę. Z wyjątkiem

dostarczyłoby to prawie ostatecznego argumentu za niepłaceniem nam w ogóle.

Znacznie rozsądniej i można słusznie mieć nadzieję, że następny parlament, jeśli będzie inny skład, co jest bardzo prawdopodobne, i komisja w innym składzie, zajmie się tą sprawą merytorycznie. Brukselczycy i globaliści bardzo się tego boją, dlatego przypuścili frontalny atak na kolejne prezydencje Węgier i Polski, które mają się odbyć w pierwszym i drugim półroczu 2024 roku. Wybory odbędą się w pierwszym półroczu, a następnie węgierska prezydencja w drugim. Kiedy powstaje nowy PE, powstaje nowa Komisja Europejska i wybierany jest jej przewodniczący. Z kolei kolejna prezydencja oznacza, że ​​dany kraj może tematyzować tematy unijne, a tego, co dyktuje kolejna prezydencja, nie da się tak po prostu zmieść ze stołu. Dlatego sami próbują zmienić ustalony porządek kolejnej prezydencji i bardzo boli ich, że nie mają takiej możliwości. Taka zmiana musiałaby być zatwierdzona przez Radę Europejską, ale tam potrzebna jest jednomyślna decyzja, a Węgrzy i Polacy by się na to nie zgodzili. Innymi słowy, na dotychczasowych zasadach będziemy obsadzać kolejną prezydencję, i to w najlepszym dla nas czasie.

Niestety, było już niejeden przykład łamania przez Brukselę własnych zasad w celu podjęcia działań przeciwko chrześcijańsko-konserwatywnemu rządowi Węgier. Był raport Sargentiniego, który został przyjęty przez zignorowanie obecnych przy urnach wyborczych, jakby ich tam nie było. Istnieje również procedura z art. 7, mimo że zarzuty, na podstawie których została wszczęta, są zbiorem kłamstw...

Więc co? Czy poziom życia na Węgrzech spadł z powodu raportu Sargentiniego? Zapraszam do aplikowania, oczywiście teraz to nie on, ale zawsze znajdą się chętni. Kogo to obchodzi? Procedura, o której mowa w art. 7, jest dobra, by nas irytować, ale do niczego innego. Tylko wstrzymanie pieniędzy ma wpływ, ale w końcu jakoś to przeszliśmy i w dłuższej perspektywie powinniśmy to osiągnąć, ale

ktoś będzie musiał odpowiadać za secaturę.

Jeśli chodzi o pieniądze, oto ponad 4 miliardy pomocy zagranicznej dla węgierskich globalistów i niewidzialne pudła Gergely'ego Karácsony'ego z 500 milionami forintów, funtów i euro.

Wiemy, że zarówno 4 miliardy, jak i 500 milionów przyszło po to, by węgierscy globaliści przejęli władzę w wyborach parlamentarnych. Niektórym obcokrajowcom, którzy zapłacili te pieniądze, nie podoba się obecny demokratyczny rząd Węgier. To ich problem. Jeśli chodzi o 500 milionów osobno, jest to jeszcze bardziej znaczące. To gotówka, głównie obca, którą na konto wpłacała jedna osoba. Oto pisklę. Jeśli chodzi o tak dużą kwotę, należy udowodnić ich pochodzenie. Bank byłby zobowiązany to uwzględnić. Dlaczego tak się nie stało? To jest najważniejsze pytanie i od tego momentu sprawa budzi podejrzenie popełnienia przestępstwa.

Niełatwo zrozumieć, jak odważyli się to zrobić.

Żebyśmy nadal nie byli krajem konsekwencji. Potrafią też na każdego spojrzeć jak na ptaka, potrafią wymyślić taki absurd, że ta ogromna kwota została zebrana z mikrodatków, bo wierzą, że nikt im po kostkach nie skopie. Mam ogromną nadzieję, że tym razem tak się nie stanie i że faktycznie poniosą konsekwencje karne dla sprawy, bo gdyby tego nie zrobiono teraz, to w przyszłości bez mrugnięcia okiem zrobiłbym wszystko, czego zabraniają przepisy. A to jest niedopuszczalne.

Autor: György Tóth Jr

Zdjęcie: civilek.info