Setki ludzi tłumnie przybyły nad brzeg słynnego jeziora w poszukiwaniu legendy, mimo obaw miejscowych – dla nich rzekomy, tajemniczy mieszkaniec jeziora jest głównym źródłem dochodu.

W północno-wschodniej Szkocji trwają największe jak dotąd poszukiwania dowodów na istnienie słynnego potwora z Loch Ness. Z całej Europy i Ameryki przybyło prawie trzysta osób, które obecnie poszukują stworzenia za pomocą podwodnych mikrofonów i dronów wykrywających ciepło. Poprzednie badanie DNA nie potwierdziło istnienia tajemniczego zwierzęcia, ale miejscowi nalegają, aby legenda pozostała żywa.

Mimo że jest sierpień, przy chłodnej pogodzie ludzie ustawiają się w kolejkach w płaszczach i bluzach przed wejściem do Loch Ness Centre w północno-wschodniej Szkocji. Choć wokół ogromnego jeziora znajduje się wiele zabytków, w ten weekend ludzi przyciągnęła tu zupełnie inna atrakcja.

Do udziału w poszukiwaniach słynnego potwora z Loch Ness zgłosiło się ponad trzysta osób. Większość pochodziła z innych części Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych i Australii.

Wolontariusze zobowiązali się do ciągłego monitorowania jeziora przez dwa dni i natychmiastowego rejestrowania wszelkich nietypowych zjawisk.

Zdaniem organizatorów od kilkudziesięciu lat nie było przypadku polowania na potwory, które poruszyłoby tak wiele osób.

„Właśnie usłyszałem o mężczyźnie, który wczoraj spał w lesie. Przyjechał z Francji i nie mógł tu znaleźć noclegu. Mamy wolontariusza, który jest Kubańczykiem. Wiele osób pochodzi także z Anglii. Goście ci stacjonują w siedemnastu różnych punktach, skąd monitorują powierzchnię wody” – wyjaśnił jeden z pracowników Centrum Loch Ness.

Istnieją wzmianki o potworze z Loch Ness, zwykle przedstawianym jako prymitywny gad, już w VII wieku naszej ery. Od tego czasu tysiące ludzi twierdziło, że widziało to stworzenie. Poszukiwacze mają teraz nadzieję, że postęp nauki pomoże im rozwiązać zagadkę.

W ten weekend najbardziej zdeterminowani łowcy potworów w Szkocji zbiorą się, aby znaleźć ślady mistycznego potwora.

„Wykorzystujemy nowe, nowoczesne technologie. Dźwięki nagrywamy za pomocą podwodnych hydrofonów, które spuszczamy na głębokość niemal dwudziestu metrów. Tymczasem nad jeziorem krążą drony z kamerami termowizyjnymi” – powiedział szef centrum Paul Nixon.

To nie pierwszy raz, gdy debatę na temat istnienia potwora wykorzystuje się metodami naukowymi. Cztery lata temu międzynarodowy zespół badawczy sporządził mapę fauny jeziora i odkrył w wodzie niezwykłą ilość DNA węgorza. Nie udało się jednak ustalić, czy wskazuje to na obecność dużej liczby węgorzy, czy też może to być oznaka szczególnie dużego okazu.

Uczestnicy obecnego badania są jednak pełni nadziei. Niektórzy uważają, że słyszeli już dźwięki mogące potwierdzać istnienie potwora.

„Usłyszeliśmy cztery charakterystyczne bulgoczące dźwięki i byliśmy naprawdę podekscytowani. Okazało się, że sprzęt nagrywający nie działa, nie podłączyłem kabla do gniazdka” – opowiada wolontariuszka.

Z kolei lokalni mieszkańcy z niepokojem przyglądają się polowaniu na potwory. Nie chcą, żeby ktokolwiek zakłócał spokój Nessi – niezależnie od tego, czy w ogóle istnieje.

Dla nich rzekomy potwór z jeziora jest głównym źródłem dochodów: wiele sklepów i biur podróży wykorzystuje szum wywołany legendą. Co roku w te rejony ze względu na tajemnicze stworzenie przyjeżdża prawie pół miliona osób, co oznacza zysk w wysokości prawie dwudziestu miliardów forintów w jednym sezonie.

Hiradó.hu