Polska jest krajem silnych, prawowitych przywódców. Nie ma tu w okolicy miejsc, które można by z powodzeniem prowadzić nawet w koalicjach łazienkowych. Napisane przez Mátyása Kohána.

Czerwona Bratysławo, niech zagrzmi głos Twój - Warszawo, odpowiedz mu! Polska patrzy teraz na Słowację tak, jakby była potęgą nuklearną budzącą strach. Zarówno rząd, jak i opozycja wylosowały kartkę nasączoną kofolą.

Pewne słowa rządzącego PiS - wynik będzie znacznie lepszy niż exit poll, mówi rzecznik; zwycięstwo jest pewne i wykorzystamy to do sformowania rządu – uważa lider frakcji – mają one sens tylko wtedy, gdy to, co dzieje się na Słowacji, wydarzy się także w Polsce i zostaniemy rażąco wprowadzeni w błąd przez rzetelny sondaż exit poll Ipsos.

Co nie jest niemożliwe, o tyle, że oprócz Ipsos w nocy ukazał się kolejny sondaż wyjściowy z Összlengyel Kutatócsoport (OGB) i praktycznie nie ma partii, dla której oba instytuty nie oszacowały 10-20 proc. ilość miejsc.

To dużo jak na ciasta, a zwłaszcza na posypkę.

Ale prawdą jest też odwrotność tej sytuacji: opozycja też zrobiła wszystko, aby w Polsce nie powtórzył się rząd słowacki. Według Donalda Tuska rządy PiS dobiegły końca. Lider Új Baloldal (Lewica), znacznie słabszy w porównaniu z wynikami sprzed czterech lat, już trąbi światu, że wróci do władzy i nikt mu tego nie odbierze.

A część przedstawicieli Koalicji Obywatelskiej (KO) wzywa swoich rozmówców w mediach publicznych, aby zaczęli się pakować.

Byłyby to odważne słowa, nawet gdyby ostatecznym wynikiem był sondaż wyjściowy Ipsos; a przy rekordowym na świecie 73-procentowym udziale, jakiego nigdy w Polsce nie widziano, i równoległym wskaźniku przetwarzania na poziomie około 5 procent (!), są wręcz lekkomyślni.

To nie przypadek, że liczba mandatów w obu sondażach wyjściowych, które skądinąd w podobny sposób szacują udział partii, jest tak odmienna: w Polsce ogólnopolskie wyniki partii to niewiele więcej niż nieważki bawełniany frędzel na nosie pantofla. Powinien być reprezentatywny w każdym okręgu wyborczym. Im większe uczestnictwo, tym jest to trudniejsze. A teraz frekwencja jest niezwykle wysoka.

Liczę na scenariusz słowacki. Nie tylko dlatego, że temu nie zaprzeczam: dla mnie jako prawicowego Węgiera przetrwanie PiS w rządzie jest niemal tak samo ważne, jak to, czy Fidesz wygra wybory u siebie.

Przecież nie ma to najmniejszego znaczenia dla mniejszych krajów Europy Środkowej, gdzie obracają się najwięksi z tych tej samej krwi.

Tam, gdzie Polska nie pójdzie z nami, Węgry nie mają szans.

Donald Tusk nie wyrządził Polsce tyle szkód, co Ferenc Gyurcsány u siebie, ale to wciąż prawda: pod jego rządami bardzo trudno byłoby odróżnić polską politykę od niemieckiej, a Europie w tych trudnych czasach potrzeba wszystkiego, z wyjątkiem dla innych Niemiec.

Ale jako przyjaciel Polski mam też nadzieję, że kraj obudzi się z innym wynikiem niż ten, z którym wczoraj wieczorem wcześnie poszli spać mądrzejsi.

Bo każdy, kto chce, może się oczywiście cieszyć, jeśli Kaczyńscy zostaną odsunięci od władzy – ale najbardziej prawdopodobnym scenariuszem w Polsce, jak pokazują sondaże exit poll, jest w dalszym ciągu scenariusz braku rządzenia i braku kierunku.

Spróbujmy: według liczb prognoz partia Tuska, która w życiu światowym jest liberalna gospodarczo, ale od ośmiu lat mocno skręciła w lewo w polityce tożsamości, powinna utworzyć koalicję z jednej strony ramię w ramię z Trzecią Drogą, która nie tylko prowadziła przeciwko niej kampanię, ale w dodatku jej połowa to także konserwatywni katolicy, mający podobne poglądy na przykład na temat aborcji i małżeństw homoseksualnych. Z drugiej strony z Nową Lewicą, która reprezentuje stanowisko skandynawskiej partii liberalnej w tej kwestii, a ekonomicznie jest jeszcze bardziej na lewo od PiS, którego społecznie wrażliwą politykę gospodarczą Tusk i tak trudno tolerować.

Żyć w takiej koalicji, która ma siedem matek, zwłaszcza z prezydentem z mocnym prawem weta i bardzo dużą ilością PiS w stolicy zaledwie od dwóch lat.

Polska miała już stabilny rząd KO i stabilny rząd PiS; żaden nie zakończył się katastrofą. Jednak jedyny jak dotąd niestabilny rząd PiS zakończył się paskudnie w ciągu dwóch lat.

Polska to kraj silnych, prawowitych przywódców, czy nazywają się Donald Tusk, czy Jarosław Kaczyński. Miejsca, które z powodzeniem można także prowadzić w koalicjach pralniczych to kilkaset kilometrów na północ i zachód. I zazwyczaj nie graniczą z Rosją.

Dla dobra nas wszystkich życzę: tak jak najbardziej marzycielska komisja wyborcza świata powoli zgarnia głosy, tak szybka z Bratysławy wbiegnie do Warszawy i przyniesie naszym polskim braciom jasną, funkcjonalną, stabilną większość rządową. Każdy i tak wie, co byłoby dla nas dobre. Ale chaos, jaki pokazuje sondaż exit poll, również nie byłby dobry dla Europy.

Mandiner.hu