Znowu kobiety, a dokładniej równość kobiet. I znowu towarzysze dosiadają tego starego konia, a potem dziwią się, że czworonożny nie chce z nimi galopować. Koń jeszcze nie umarł, ale to weteran i zmęczony jeżdżeniem.

Kochana i głęboko szanowana towarzyszka Zita Gurmai może pójść na skróty, jeśli będzie musiała pobiec do sklepu monopolowego na oczach reportera telewizji Hír. Ale nie tylko nadaje się do ucieczki, ten polityk jest narzędziem wielofunkcyjnym. Potrafi na przykład przygotowywać zapowiedzi, w których niczym wojowniczka Joanna d'Arc atakuje brzydki, zły rząd. Co, jego zdaniem, nie gwarantuje kobietom praw, równości (nie mówiąc już o braterstwie i wolności). Tak wyczytał z ankiety przeprowadzonej przez Europejski Instytut ds. Równości Kobiet i Mężczyzn (cóż, kolejna firma produkująca szpachlówki „wspierana” z pieniędzy europejskich podatników).

Zdaniem naszej mistrzyni biegaczy Węgry wciąż znajdują się na ostatniej prostej, jeśli chodzi o równość płci, podczas gdy sytuacja w Europie znacznie się poprawiła dzięki danym ze Szwecji, Holandii i Danii.

Na próżno tam, gdzie dozwolone są małżeństwa osób tej samej płci, statystyki wkrótce się poprawią,

ponieważ jeden z partnerów jest prawdopodobnie wymieniony jako kobieta, z wyższą pensją. I nie zapominajmy, że holenderska królowa piękności stała się transpłciowym mężczyzną (co nie mogło być miłym oceną dla Holenderek, przynajmniej ja na ich miejscu poczułabym się cholernie obrażona).

Zobaczmy jednak, co te modelowe państwa zrobiły dla równości kobiet. Przede wszystkim

wpuścili wielu muzułmańskich migrantów, którzy, jak powszechnie wiadomo, są wielkimi zwolennikami równych praw kobiet.

Ich żony mogą robić wszystko, na co pozwalają im mężowie, a one je też biją, jak tylko mogą, chyba że ich przewinienie jest zbyt wielkie. Wtedy będą mogli go zabić, ale tylko trochę.

Drugim ważnym osiągnięciem jest zapewnienie nieograniczonego dostępu do aborcji. Ale zatrzymajmy się na chwilę! Jeśli mogą, dlaczego nie mężczyźni? Mimo wszystko

Decyzja UE, że mężczyźni również mogą rodzić. Dlaczego więc nie ma zagwarantowanego prawa do aborcji?

Hoppácska, może kobiety mają tam więcej praw niż mężczyźni? Wtedy rozumiem statystyki.

Zita Gurmai Villámgyors z pewnością wytyka węgierskiemu rządowi to, co jej towarzyszki wymyśliły jeszcze będąc na klątwie, a mianowicie brak tzw. kwoty kobiet. Bo w MSZMP i najwyraźniej w partii następczej, MSZP, nie liczy się to, kto bardziej nadaje się na dane miejsce czy stanowisko, ale to, żeby statystyki się poprawiły. A decydującym czynnikiem nie jest na przykład to, kogo wyborca ​​uważa za lepszego kandydata w wyborach, ale jakiej płci.

Według nich konieczna jest pozytywna dyskryminacja, co samo w sobie jest całkowitym absurdem,

ponieważ dyskryminacja oznacza dyskryminację, co według nich jest pozytywne dla neobolszewików, ale ja nie jestem za tym.

Praktyka ta jest znana od dawna, w klątwie nie liczyło się to, czy kadra rozumiała daną dziedzinę, ale czy istniał taki stosunek robotników – chłopów – intelektualistów, który uważali za prawidłowy. Na próżno statystyki są świetne, mam na myśli z nimi.

Nie zaszkodzi pamiętać, że to nie strona konserwatywna w podły sposób zaatakowała Katalin Novák, nominowaną przez Fidesz-KDNP jako kobieta na prezydenta republiki, to nie strona rządowa kpiła kandydatkę ze względu na jej kobiecość.

Nie zaszkodziłoby, gdyby zamiast pisać wypowiedzi Gurmai spróbował zagłębić się w sztukę myślenia. Wtedy może zdasz sobie z tego sprawę

potrzebna jest nie równość statystyczna, ale prawdziwy prokobiecość.

Obejmuje to obfite wsparcie rodzin, uznanie finansowe matek posiadających kilkoro dzieci oraz pomoc kobietom, które rodzą dzieci oprócz (w trakcie) studiów.

Kobieta może stać się równa nie tylko wtedy, gdy zrobi karierę i zdobędzie stanowisko, czy nawet, jak mężczyzna, zostanie odlewnikiem, ale dzięki temu, że będzie mogła żyć tak, jak chce, a to obejmuje także możliwość wyboru.

Jeśli czujesz, że spełniłaś się w życiu jako matka, powinnaś być matką i nie powinno to być dla ciebie niekorzystne.

Jednak Gurmai nawet nie wie o tej równości, a raczej jej nie uznaje. Jak wiadomo, statystyki potrafią robić dziwne rzeczy. Przykładowo, aby w rankingu wolności prasy zapełnić nasz kraj kategorią uciekinierów, podczas gdy nawet płotkarz MSZP wie (ale jak umrze, to nie powie), że prasa u nas jest tysiąc razy bardziej wolna niż w w wielu innych krajach UE, nawet w bardzo demokratycznych Niemczech.

Błagam Gurmai Sprinter Zitę, żeby chociaż rozejrzała się po własnym otoczeniu, zamiast czytać statystyki. Rzeczywistość mocno Cię zaskoczy.

Autor: György Tóth Jr

Zdjęcie na okładce: Ilustracja, MTI/Parlament Europejski/Christian Creutz