Imponujące wspomnienie ledwo żywej ojczyzny '56 - napisane przez dr Lajosa Békefy'ego.
Byłem wtedy ośmioletnim chłopcem. Ale te dni wypaliły się w mojej duszy w taki sposób, że mogę nawet zabrać ze sobą wspomnienia jako ziemskiego podróżnika, lekcje z 1956 roku, które mnożą się z roku na rok, aż do bram nieba. Termin „kraj lądowania” jest używany przez Imre Csanádiego w świątyni i silnym zamku . Zaczerpnąłem to z jego wielkiego poematu pamiątkowego, w którym tak napisał o węgierskim kalwinizmie, który ocalił kraj:
„..doceniajcie, że w nim byliście, Węgrzy,/tu czaił się kraj, kiedy nie było państwa”.
Jako przygnębiające i szare wspomnienie tak utajonego kraju, Bóg żył i ożywiał mnie nieugiętym pragnieniem wolności w Győr, na które patrzyłem szeroko otwartymi oczami dziecka i wyostrzoną duszą. Dziś, po 67 latach, wciąż czuję i widzę, że przez kilka dni wydarzył się cud, jak narodziny dziecka z krwi, kiedy jednocześnie i wszędzie, od Hegyeshalom po Záhony, wydarzył się cud historyczny: znowu ojczyzna i w końcu stał się czymś więcej niż pustym krajem.
Podekscytowanie, radość i chęć działania wynikające ze wzmożonego pragnienia wolności zrodziły nas jako naród, który chce się zjednoczyć. Czy to była iluzja, czy cud? Z pewnością była to wielka i piękna agonia narodzin wolności. Chociaż płód żył tylko kilka dni, przeżył. I choć przyszły ponure, pełne strachu lata, pachnące śmiercią od zemsty, to potem dziesięciolecia fałszujące historię, kiedy śpiewaliśmy o wolności słowami Kálmána Csihy tylko trochę i ze strachem, ale wspomnienia podnosiły te dni coraz wyżej. W górze, coraz wyżej, szaro-szary, paraliżujący kraj horyzont.
SZARY WE WSZYSTKICH ROZMIARACH I WARIANTACH
Kamera na żywo serca mojego dziecka co roku odtwarza archiwalny we mnie film. Győr, 23 października – początek listopada 1956, następnie październik 1989, poświęcenie drzew głów działek 308-309, 4 listopada, Hősök tere, gdzie stojąc na podium obok biskupa Loránta Hegedűsa, przeczytałem modlitwę o wolność.
Teraz pamiętam. W bardzo głębokiej ciszy, jak Sándor Márai powiedział światu w swoim wierszu za pomocą bożonarodzeniowego anioła: „Lud wołał. Potem zapadła cisza” (Anioł z nieba). Pomiędzy dwoma milczeniami myślę teraz o pieśni wolności, o dniach rewolucyjnych, które uczyniły ten kraj ojczyzną. Niosąc w duszy słowa Dziesięciu Przykazań rewolucji, dojrzałem nie tylko do użytku prywatnego. Którego kształtowanie jest we mnie jeszcze zakończone...
Ale potem wszystko zaczęło się pod łupkowoszarym niebem.
Szare niebo, szary, mokry asfalt, szare więzienne ubrania na tych, którzy opuszczają więzienie w Győr. Szare, zmęczone twarze pracowników Fabryki Wagonów. Żyliśmy jako kraj o twarzach i duszach poszarzałych uciskiem i kłamstwami. Wśród szarych, zmęczonych, niemych dusz. Pod szaro-szarym niebem Győr, pod wpływem odurzającego podniecenia związanego z dziwnym podbojem narodowym, szary ślad w mojej pamięci to przewrócenie pomnika Stalina obok mostu Barossa. I radziecki czołg, który utknął u wjazdu do Sarkantyú köz pod wzgórzem Káptalan. Dowódca czołgu, z którym mój ojciec rozmawiał po serbsku, poinformował nas: jesteśmy tutaj, w odnodze Kanału Sueskiego.
Potem w wilgotny, chłodno cichy poranek, kiedy radzieckie formacje pancerne maszerują na zachód przed również pomalowanym na szaro budynkiem ratusza. Po 4 listopada z siłą, która zepchnęła ojczyznę z powrotem do kraju. Ale od upojenia wolnością ostatnich dni nawet strach nie był w stanie wypędzić uczucia, pamięci i świadomości dziwnego podboju narodowego. Kiedy pod szaro-szarym niebem wzniosła się pojedyncza kolorowa pamiątka, czerwono-biało-zielona flaga narodowa z dziurami pozbawionymi herbu Rákosi. Oznaką tego, co się stało, są czerwone plamy rozlanej krwi. I zaniepokojone machanie białą flagą sygnalizującą kapitulację: białą flagą proszącą o litość od odwetowego obcego mocarstwa, zakładającą pokojowe traktowanie w konwencjach międzynarodowych, humanitarne umiejętności negocjacyjne zwycięzców. I tak samo węgierska delegacja negocjacyjna niczego niepodejrzewając wpada w śmiertelną pułapkę pod rzekomą ochroną flagi.
Uczciwy rewolucyjny dowódca wojskowy Pál Maléter i jego świta udali się do zwycięskiego sowieckiego generała. Negocjować – ale o czym? O kapitulacji? O ocalenie rewolucji i ojczyzny, którą wówczas uważano za utraconą? Nie było litości ani dla niego, ani dla nikogo innego. Podobnie jak on został stracony, podobnie było z wieloma. Nie piszę teraz o ogólnokrajowej czystce, o zaimprowizowanych sądach, o sprowadzeniu śmierci przyspieszonymi procesami w imię władzy ludu, zaszczepieniu w duszach strachu, odwetu i milczenia.
MIGAJĄCE KOLORY WOLNOŚCI
Do dziś pamiętam te wybuchy kolorów. O tęsknocie za wolnością, która żyje w sercach kraju przez kilkadziesiąt lat szarości. Jak z nadzieją napisał Márai na zakończenie swojego dramatycznego wiersza: „Aniele, przyjmij wieści z nieba, / Zawsze będzie nowe życie z krwi”. A ponieważ Bóg dał to w taki sposób, że oczy dziecka, które kiedyś widziały rewolucyjne dni, później stały się oczami widzącymi Boga na zawsze, nieuchronnie dostrzeżonymi i ukształtowanymi w słowa i przesłania:
„Gdzie Duch Pański, tam wolność” (2 Koryntian 3:17).
Dlatego chwytałem każdą chwilę pragnienia wolności, zarówno z ambony, jak i w rzeczywistości życia, nawet wtedy, gdy naród NRD tłoczył się w Csillebérc i gdzie indziej, mając nadzieję na wolność. I pod koniec wielu pokoleń pragnienia węgierskiej wolności, aż do zmieniających system dni i dni 1989 roku, kiedy dom i kraj, naród i ludzie ponownie złączyli się w naszych umysłach, duszach i rzeczywistości. Zdecydowanie. Nieuchronnie. Nieodwracalny. Wtedy zacząłem pisać wersety rozkazujące. Nie tylko dla siebie.
ŻYWA, WAŻNA PAMIĘĆ O REWOLUCJI
Wcześniej w swoim dziennikarstwie w języku węgierskim i niemieckim opisywałam swoją służbę wśród uchodźców z NRD pod następującym tytułem: Nie można zapomnieć tych 14 dni. Jeśli to prawda, to o ile bardziej prawdziwe i osobiste, węgierskie i na całe życie: tych 12 dni nie tylko nie można, ale nigdy nie wolno zapomnieć. Kiedy słowa Márai stały się niewątpliwie prawdą z odległości 67 lat: Zawsze będzie nowe życie z krwi. Wciąż słyszę i czuję wołanie wolności, które było świadectwem roku 56 przez całe moje życie. Wyznaję uderzającą prawdę wielkiego szwajcarskiego teologa: nasz rok 1956 był „Bożą rewolucją przeciwko wszelkiej bezbożności i ludzkiej niesprawiedliwości”. Dlatego też uważam za swój pokoleniowy obowiązek podsumowanie przykazań z roku 1956, nie tylko do użytku prywatnego.
- Nie krzywdźcie Węgrów! Nie rozkazem władzy, nie bronią, nie słowami, nie niesprawiedliwością. Wyryjmy w naszych duszach historię węgierskości i patriotyzmu Miklósa Zrínyi, potwierdzoną wielowiekami doświadczeń, i przekażmy je naszym potomkom jako wiążącą lekcję.
- Dom to zawsze coś więcej niż wieś! Ojczyzna wspiera patriotów, kraj wspiera grupy interesu. Ojczyzna tworzy wspólnotę losów, więź, kraj wspólnotę interesów, z których można zrezygnować. Ojczyzna jest niezwyciężona, nawet jeśli na kraj napadną cudzoziemcy lub jej wolność zostanie chwilowo zniszczona. Dom jest zawsze wolny w naszych sercach, ale prędzej czy później przynosi także wolność zewnętrzną.
- Ojczyzna i wolność są zarówno naszym dobrem intelektualnym, jak i duchowym, a jednocześnie siłą wspólnotową tworzącą cywilizację materialną. Mogą istnieć Arady, Recks i Gułagi, ale duchowej mocy twórczej nie można zakuć w kajdanki, udusić w więzieniu ani zniszczyć. Wyłania się z większą siłą, im bardziej jest stłumiony. Wolność może rozkwitnąć nawet pod butami i gąsienicami. Lepiej zawrzeć z nim pokój, pojednać, bo kto pragnie pokoju, powinien przygotować się na pokój!
- Nikt nie wywalczy nam wolności, nie zachowa jej, nie przekształci w dobro publiczne. To jest nasza praca i nasz obowiązek. Dowiedzieliśmy się, że nigdy w naszej historii nie otrzymaliśmy niczego od nikogo w prezencie. Zapłaciliśmy za to krwią, więzieniem, więzieniem, zastraszaniem, utratą bliskich, trwałą dyskryminacją, okaleczeniem kraju. Chronimy, konserwujemy i rozwijamy. Nie powinniśmy być tymi, którzy czynią z niego więźnia ideologicznego, partyzanckiego, bo wtedy sprzeciwiamy się jego istocie, a to nigdy nie doprowadzi do dobra.
- Jeśli siły pecha zmuszą Cię do opuszczenia kraju, nigdy nie obwiniaj za to swojego kraju! Niech będzie i pozostanie w Was, gdziekolwiek na świecie żyjecie, że „dom jest na pierwszym miejscu” (Kölcsey). Nie przeklinaj, nie bądź tym, który go zawstydzi.
- Nikt z naszego narodu nie powinien bezcześcić kraju! Nie obrażajmy i nie niszczmy szacunku i miłości do ojczyzny u innych. Nie można być ofiarą partyzanckich interesów, bo wtedy w domu popadniemy w zaniedbanie, „...którego życie jest droższe niż szmata, niż honor ojczyzny” (Petőfi)
- Dlatego „Pozostań wierny swojemu krajowi, Węgrze”! (Czerwony sobol)
- Mam nadzieję, że o tej porze w przyszłym roku, dzięki łasce Bożej, powiększę rocznicowe pierścienie wolności, dowodzące wspomnienie roku 56 z innym... Boże, dopomóż mi!
Wyróżnione zdjęcie: SKI/Ma7.sk