Obdarłby Orbána żywcem ze skóry, związał Kövéra i kopnął konserwatywnych dziennikarzy w głowę. Z głębi serca nienawidzi Zsolta Bayera i nie jest dumny z węgierskich laureatów Nagrody Nobla, ani nawet Złotej Drużyny. To Miklós Paizs, znany jako Sickratman.
Bez trawy nie byłoby sztuki, nie można by się poszczycić węgierskimi laureatami Nagrody Nobla ani Złotą Drużyną, a za to, co obecnie złego na świecie, robią mężczyźni – Miklós Paizs, znany też jako Sickratman, który kiedyś być Orbánem, mówił o tych rzeczach w programie Aliny Veiszer, między innymi wzywał do obdzierania Viktora ze skóry, przywiązania László Kövéra do latarni, wypatroszenia Istvána Lovasa, a pracowników węgierskiej Narodowej kopania w głowę. Artysta lewicy powiedział: z głębi serca nienawidzi Zsolta Bayera.
„Nie mogę być dumny z węgierskich laureatów Nagrody Nobla ani Złotej Drużyny, bo nie mam z nimi nic wspólnego” – powiedział w programie Aliny Veiszer Miklós Paizs, znany również jako Sickratman. Zdaniem lewicowego artysty ludzkość zginie w egocentryzmie, „jeśli nie odkryjemy na nowo poczucia plemiennego, a nie narodowego, bo łączy nas tylko język”. Nazwisko wykonawcy, aktora i autora tekstów może być znane naszym czytelnikom, ponieważ wcześniej nawoływał do obdarcia Viktora Orbána żywcem, przywiązania László Kövéra do latarni, wypatroszenia Istvána Lovasa oraz pracowników Magyar Nemzet zostać kopniętym w głowę.
Później Wydział Śledczy Komendy Głównej Policji w Budapeszcie wszczął przeciwko niemu postępowanie w związku z podżeganiem przeciwko społeczności. Lewicowy artysta wydał wówczas także własną kompozycję zatytułowaną Głupi Węgrzy.
„Obecni Węgrzy nie mają powodów do dumy, mamy najbardziej niesympatycznego przywódcę, którego zawsze wybierają bliscy nam ludzie”
– kontynuuje Sickratman, który tymi wypowiedziami celowo chce zranić świadomość narodową innych, bo
według niego większa część naszej historii nie jest powodem do dumy, bo jest pełna tchórzostwa, intryg i dysocjacji.
Paizs uważa, że węgierskie społeczeństwo „żyje w masie kłamstw”, co także wynika z naszego spojrzenia na historię. Na przykład nie ma konsensusu w sprawie rewolucji 1956 r. ani wojny o niepodległość lat 1848–49.
Nie może tworzyć bez trawy
Sickratman opowiedział teraz, jak bardzo nie lubi teatru, który nie chce wypowiadać się politycznie ani zadawać pytań. Nadal gra w sztukach, które to robią,
jeden na przykład analizuje wymianę ról płciowych.
W związku z tym Paizs stwierdza, że jego wizją przyszłości jest matriarchat, czyli społeczeństwo z prawami matki: „Chcę matriarchatu jak najszybciej, bo wszystko, co jest obecnie złe na ziemi, jest dziełem mężczyzn. Niech to się już skończy i koniec. Nie potrzebujemy armii, potrzebujemy rozsądnych przywódców, którzy nie pozwalają ludziom iść na wojnę. Nie wiem, czy to powinno być legalne, że x procent męskiej populacji zawsze popada w jakieś kłopoty i są zrujnowani emocjonalnie, oczywiście rodziny też.
Następnie Paizs opowiada o swoim związku z narkotykami.
Opowiada nam, że kilka lat temu z inicjatywy byłego polityka opozycji Pétera Juhásza zgłosił się jako użytkownik marihuany. Po akcji liczyli na to, że dziesiątki tysięcy zrobią to samo, co doprowadzi do załamania się systemu, bo policja nie będzie w stanie ukarać tak wielu osób. Ostatecznie niewiele z tego wyszło. W przeciwnym razie policja odrzuciła zeznania Paizsa, twierdząc, że nie chce on współpracować, co oznacza, że nie chciał ujawnić, od kogo otrzymuje narkotyki.
Paizs otwarcie mówi, że bez marihuany nie może tworzyć.
„Nie miałbym sztuki, gdyby nie trawa. Przepraszam. Używając trawki, mogę funkcjonować jako twórca, ponieważ w moim pierwszym zespole była to bardzo podstawowa rzecz. […] Później okazało się, że nie potrafię jasno opisać ani jednego słowa”. Ujmuje to tak: musi się wprowadzić w stan, bo może sobie uświadomić tylko to, co chce opisać.
Z głębi serca nienawidzi Zsolta Bayera
Opowiedział mi, że na początku XXI wieku w mediach publicznych była audycja radiowa, w której użyczył swojego głosu. W obsadzie pojawił się pod pseudonimem, bo według niego uchodził za osobę niepożądaną. Tak się złożyło, że podczas realizacji programu na korytarzu rozgłośni natknął się na niego Viktor Orbán lub Ferenc Gyurcsány.
Veiszer pyta, dlaczego im nie powiedział, kiedy miał okazję.
Paizs twierdzi na to, że osobista prowokacja jest dla niego trudna, a z drugiej strony jest mu też szkoda polityków, nawet jeśli w inny sposób jest na nich zły. „Płacą bardzo wysoką cenę mentalnie za to, co robią”. Jest kilka osób publicznych, których „nienawidzi z głębi serca”, ponieważ „zachowują się toksycznie”. Za taką postać uważa go na przykład Zsolt Bayer. Według niego Zsolt Semjén też jest szkodliwy, ale wicepremier KDNP jest co najmniej zabawny.
Wyróżnione zdjęcie: Miklós Paizs, znany również jako Sickratman (Zdjęcie: Gábor Szabó/Origó)