Położone kilkaset metrów od Városliget slumsy byłyby obiektem zazdrości Indii i Meksyku.

Bezdomni przejęli Rákosrendező, którzy zaledwie kilkaset metrów od Városliget stworzyli dla siebie blaszane miasto. Na kilkukilometrowej uliczce obok dawnego dworca kolejowego stykają się ze sobą chaty z odpadów niebezpiecznych i drewnianych desek.Tu, w centrum Budapesztu, od dawna mieszkają setki, a nawet tysiące.

Nad opuszczonym terenem unosi się duszący dym: mieszkańcy chat palą drewnem przyniesionym z lasu, ale przede wszystkim śmieciami.

Dym odprowadzany jest z chat cienkimi rurkami, to cud, że w Rákosrendező do tej pory nie doszło do większego pożaru.

Śmieci gromadzą się w bezpośrednim sąsiedztwie szop, często strumień śmieci zaczyna się od drzwi szop. Nie da się ukryć, że do tego, że dworzec kolejowy, który miał już lepsze dni, zamienił się w nielegalne wysypisko śmieci, przyczynili się także mieszkańcy cynowego miasta.

Czują, że teren należy do nich tak bardzo, że starają się trzymać z daleka obcych za pomocą psów bojowych.

Przykładowo jeden z mieszkających tam mężczyzn ostrzegł pracowników Metropolu, że gdyby kilka metrów dalej jego pies zerwał smycz, z pewnością ugryzłby ich w gardła. Wściekłe szczekanie psów przypominających pitbulla słychać z daleka, więc nikt o zdrowych zmysłach nie postawiłby stopy w tym rejonie.

Na opuszczonym dworcu kolejowym mogą mieszkać setki nielegalnych imigrantów. Jeden z nich na przykład powiedział, że przeniósł się z Ózd do Városliget, według niego ma przeszłość kryminalną, dlatego zdecydował się na taki sposób życia.

Blaszane miasto Rákosrendrező przedstawia mieszany obraz: niektórzy ludzie mieszkają w przyczepach kempingowych ze szklanymi drzwiami, a inni mają tylko złożony namiot. Wiele osób zamyka swoje kabiny na kłódkę, ale jest też urządzenie, którego wejście zakryte jest zwykłym nylonem.

W Károszéndez rządzą prawa dżungli.

Według mieszkańców, kradzieże, szantaż i wzajemne zastraszanie są na porządku dziennym. Ktoś doniósł, że złoczyńca rozbił jego chatę siekierą, więc musiał przenieść się na drugi koniec Rákosrendező.

To niewiarygodne, że blaszane miasto, położone zaledwie kilkaset metrów od Városliget, jak dotąd nie przykuło niczyjej uwagi. Warunki, jakie tu panują, z pewnością nie są godne stolicy kraju.

Burmistrz Gergely Karácsony znalazł się ostatnio w gorącej kontrowersji w związku z dyrektorem ds. walki z rakiem. Chociaż w ostatnich dniach kilkakrotnie oświadczył, że uważa budowanie w okolicy wieżowców za „niezwykle zły pomysł”, kilka lat temu marzył także o wieżowcach w opuszczonej strefie rdzy, a to plan został zapisany w ówczesnym podręczniku zdjęć osadnictwa Zugló. Burmistrz, który obecnie protestuje przeciwko rozwojowi rządu, marzył wówczas o wieżowcach i drapaczach chmur nowej dzielnicy biznesowej w Oslo zwanej „Vonalkód” dla obszaru Krákosdrénzé.

Metropol.hu

Zdjęcie na okładce: Straszne warunki u podnóża Városliget
Źródło: Metropol.hu