To byłaby istota postępu. Albo nie?
Nie chcę tu pouczać o moralności, bo mówią, że po pewnym wieku jest to łatwe, zostawmy to młodszemu pokoleniu.
Zanim jednak przejdę do szczegółów tego, co mnie zgorszyło, chciałbym zaznaczyć, że przez większość życia posługiwałem się anatomią człowieka, z którą się urodziłem, zgodnie z jej funkcją.
By wymienić tylko kilka z nich: moje nogi służą głównie do chodzenia, moje ręce do chwytania i powiązanych czynności, moje uszy do słuchania, moje usta i język do jedzenia, mówienia, smakowania i pomagania w połykaniu.
Gdyby tak nie było, to na pewno nie wyszedłbym z tą „umiejętnością” na scenę i nie prezentował tam swojej „specjalnej wiedzy”. Jednak obecnie wydaje się, że to już się dzieje, a mianowicie w imię autopromocji.
Jak dowiedzieliśmy się z codziennych wiadomości w Niemczech,
„Australijka grała na flecie pochwą Supertalent w Dolnej Saksonii”.
Odważnie więc weszła na podium, siadając tyłem do publiczności, pokazała dół majtek, następnie włożyła flet do pochwy, a następnie – poruszając określonymi mięśniami – wykonała dziecięcą piosenkę.
Do tego wszystkiego dodam tylko, że według dyrektora urzędu ds. mediów Dolnej Saksonii (NLM), profesora Christiana Krebsa – który „ocenił tę scenę z prawnego punktu widzenia, z punktu widzenia wpływu mediów na dzieci i młodzież” – stwierdził, że:
„nie ma podejrzeń o naruszenie przepisów o ochronie nieletnich…”, gdyż „nie jest to sprawa pornograficzna, gdyż ogólny trend nie opiera się wyłącznie na stymulacji seksualnej i nie przekracza wyraźnie „granic wytyczonych według do ogólnych wartości społecznych”.
W związku ze sprawą zbadali także, jaki wpływ na widza i nieletnich może mieć ta część programu, którą zazwyczaj oglądają rodziny wraz z małoletnimi dziećmi. Odpowiedź profesora na to – w imieniu władzy medialnej – była następująca:
„Naszym zadaniem nie jest sankcjonowanie kwestii gustu”. Takie sceny nie stanowią „potencjalnie szkodliwych treści medialnych dla rozwoju” dla docelowej publiczności w wieku dwunastu lat lub starszej. Jeśli powie… Następnie kontynuował:
„Nie widzimy też niebezpieczeństwa naśladownictwa”. Kandydat, który pojawił się w programie, „nie jest (atrakcyjną) postacią identyfikacyjną dla dzieci i młodzieży”, ponieważ „nie ma nic wspólnego z życiem codziennym”.
W świetle tego możemy szczerze być zadowoleni z polityki węgierskiego rządu w zakresie ochrony dzieci, która za pomocą swoich środków chroni zdrowy rozwój seksualny nieletnich.
dr Gábor Túri
Wyróżnione zdjęcie: Foto: RTL / Stefan Gregorowius