„Stałem przed parlamentem. Zapytałem większość, czy chcesz, abym kontynuował, to bierze na siebie odpowiedzialność”. Ten kraj ma szczęście, że ma Fleto. Skarb narodowy, Złotousty Święty Fletó, orędownik mówienia prawdy, żywe sumienie. I nie zaprzeczajmy samej linii moralnej. Albo nie.  

W związku z rezygnacją Katalin Novák do programu ATV w poniedziałkowy wieczór zaproszony został Ferenc Gyurcsány, gdyż Koalicja Demokratyczna chce w przyszłości zapewnić obywatelom bezpośredni wybór prezydenta republiki.

Facet siedzi, długo, ale nie melancholijnie, bo mówi. W tę i z powrotem, bardzo dramatycznym tonem. Jak króliczek w buszu, który w samotności fantazjuje o pobiciu niedźwiedzia, a kiedy pojawia się upragniona ofiara, okazuje się, że ona tylko robi manicure i opowiada bzdury. Coś w rodzaju Eye Launchera.

Co mówi nazwa? Na przykład, że naród ma (dane przez Boga) prawo do bezpośredniego wyboru prezydenta republiki. Ponieważ ludzie mają prawo wyrazić to, z czym się zgadzają swoim podpisem, nazwiskiem i adresem.

Teraz naprawdę? Jakie interesujące! Nagle z ziemi wypełzło im prawo, prawo do wyrażania swojej opinii. Natomiast Konsultacje Krajowe to bzdura, trzeba zbierać arkusze konsultacyjne, palić, zmielić. Dlaczego? Bo tam osoby uwierzytelnione nazwiskiem, adresem i podpisem nie mogą wyrazić swojej opinii. Jak oni na to wpadli? Więc pozwól im szczekać, jeśli Fletó na to pozwoli. Wystawny!

Czy wtedy wiedzieli – bo teraz mogli dowiedzieć się od Gy. Ferenca – kto wybiera prezydenta republiki? Orbán jest despotą. To jego osobisty kandydat. Oczywiście istnieją tu drobne warunki poboczne, na przykład fakt, że do kandydowania wystarczy rekomendacja 40 przedstawicieli i przy takiej liczbie zwolenników można zgłosić dowolną liczbę kandydatów, a wtedy niezależnie od tego, czy kandydat znajdzie się tu, czy tam, Parlament decyduje. Dlaczego strona chrześcijańsko-konserwatywna ma więcej przedstawicieli? Przekręcenie słynnego powiedzenia Józsefa Antalla: Chciałbym wypaść lepiej w wyborach parlamentarnych. Nie poszedłeś? Zastanawiam się dlaczego? Od ponad 12 lat ten wielki człowiek spiera się o to, a także o to, która liczba pierwsza jest największa. I na żadne z nich nadal nie znalazł właściwej odpowiedzi.

Mistrz logiki potrafi w jednym zdaniu pogodzić całkowicie sprzeczne stwierdzenia. Mówi, że dopóki FIDESZ ma większość, rząd robi, co chce, a potem wylicza, w ilu przypadkach zmienił pierwotną decyzję, bo zdał sobie sprawę, że nie podoba się to obywatelom. Zatem tutaj jednocześnie robią, co chcą, i jednocześnie nie robią. Na próżno, jeśli węże są wężami, możliwe jest również, że pnącze logiki Gyurcsány’ego ugryzie własny ogon.

Według Fletó wziął na siebie odpowiedzialność po ataku terrorystycznym w 2006 r., ponieważ wystąpił przed parlamentem i poprosił o wotum zaufania. Jeśli dobrze pamiętam, większość miała partia neoliberalna i neobolszewicka. Czy Ferencowi to nie przeszkadza? Przecież sam stwierdził – oczywiście w pejoratywnym tonie – że rząd za większością może zrobić wszystko. Cóż, Gyurcsányowie zrobili wszystko. Ale to było w porządku, bo to zrobili.

Brat Ferenc jest obraźliwy. To spada na reportera, który zadał uzasadnione pytanie (ale to rzadkość u ludzi, którzy mówią ATV!), mimo że zastanawiał się tylko, dlaczego nie wziął odpowiedzialności za rok 2006, dlaczego nie podał się do dymisji. W dodatku zrobił to cytując post Gábora Kubatova, ale Ferenc Gy. i tak dał się nabrać: „Nie pytasz, oskarżasz!” z wykrzyknikiem. Tak, to prawda, ponieważ samo pytanie bez odpowiedzi obciąża Cię. Wiń tego, który odmawia odpowiedzi.

Zdaniem Gyurcsány’ego, pytając go o zachowanie w 2006 roku, reporter odwraca uwagę od bieżącej sytuacji. Ponieważ to było dawno temu, nie zajmujmy się tym.

Mając tę ​​moc, nie powinniśmy oczywiście raz po raz przypominać o okropnościach masowego mordercy Hitlera czy Stalina, ani o morderczych działaniach Rákosiego, ponieważ to było dawno temu. Skupmy się tylko na złym Orbanie, który według podejrzanych insynuacji Fletó zastąpił Katalin Novák i zwolnił Judith Vargę, aby wątki nie sprowadziły się na niego. Na próżno ta osoba wie, jak się ubrudzić i obrzucić błotem.

Ten wywiad mógłby zostać nagrany, ale po co? Fakt, że Gyurcsány i jego gang posiadali większość przez osiem tragicznych lat, a mimo to nie pomyśleli o zmianie systemu wyborów prezydenckich w republice. Nie wiedzą, jak sobie poradzić z takimi drobnymi sprawami, bo mnóstwo ich energii pochłaniało rujnowanie gospodarki, leżenie rano, wieczorem i wieczorem, gadanie oczom i inne ważne zadania. Teraz natomiast radzą sobie jak nigdy dotąd, więc co mogą zrobić? Zbierają podpisy.

A króliczek po prostu siedzi w krzaku, robi sobie manicure i opowiada bzdury.

Źródło obrazu początkowego: zrzut ekranu ATV-YouTube