Dla mnie 14 lutego to imieniny Bálinta Balassiego. Ale co oni chcą na mnie narzucić, romantyzując naszego Bálinta? Coś, z czym nie mam nic wspólnego, ale tak naprawdę to nie jest to, w co owijają ten dzień.

On tu jest, przyszedł... nie, nie Orszávúton , nawet Bagaméri, który sam mierzy swoje lody, ale zabójca Valentin. Ten, który morduje Bálinta.

Mamy wojownika Végvár, który władał piórem co najmniej równie dobrze jak szablą. To Bálin Balassi, który w swojej poezji formułował czyste ideały i myśli patriotyczne, bohatersko walczył z Turkami, a o jego życiu prywatnym można powiedzieć raczej, niż że było zorganizowane. Ale na polu bitwy jest odważny, pionier literatury, pierwsza wielka postać poezji węgierskiej.

Dla mnie 14 lutego to imieniny Bálinta Balassiego. Ale co oni chcą na mnie narzucić, romantyzując naszego Bálinta? Coś, z czym nie mam nic wspólnego, ale tak naprawdę to nie jest to, w co owijają ten dzień, przynajmniej my tego nie mamy.

Co mówią o walentynkach?

Cóż, przede wszystkim jest to dzień zakochanych, którzy w związku z tym mają obowiązek kupować wszelkiego rodzaju drogie rzeczy.

Jednak bycie zakochanym to mniej niż zysk komercyjny, a kochankami są zazwyczaj młodzi ludzie, prawdopodobnie niezbyt zamożni. Dlatego obok miłości stawiają prostą miłość, bo ci, którzy kochają, powinni czuć się zawstydzeni, jeśli nie dają prezentów. Powiedzmy kosz z kwiatami, za „tylko” tyle forintów. Albo jakąś dobrą, drogą czekoladę, biżuterię, bazarową małpę.

Bo Walentynki to nic innego jak biznes importowany z USA.

Nie mamy nic wspólnego z tym zwyczajem w Amcs, ale handel nastawiony na zysk sprawił, że tak się stało. Jedno „wakacje” więcej, o rząd wielkości większy dochód.

A tak naprawdę to więcej, bo reklama jest emitowana na tydzień przed 14 lutego, wpychają nam w zdjęcie więcej niepotrzebnych ofert, abyśmy nie zapomnieli o zapłacie podatku od miłości w ich kasach.

W naszej rodzinie nie ma Walentynek, a jeśli wolisz, są one 365 dni w roku. Miłość nie jest jednorazowa, przenika każdy nasz dzień. Boże Narodzenie nie jest świętem miłości, ale dniem narodzin Zbawiciela i próbują nas nawrócić na ekonomiczny (dla nich) obowiązek dawania prezentów. Oczywiście lubię też dawać prezenty, to wspaniałe uczucie sprawiać radość innym i, do cholery, Boże Narodzenie stało się właśnie taką okazją. Ale przynajmniej jest to święto europejskie. A do tego imieniny, urodziny, rocznice ślubu, to w zupełności wystarczy.

Nie mamy do czynienia z Valentinem.

Niestety faktem jest, że to, co rozprzestrzenia się w USA, prędzej czy później rozprzestrzeni się także tutaj. To samo zrobiliśmy z Halloween, które jest zupełnie obcym zwyczajem. Pamiętamy o naszych zmarłych, nie sprowadzamy tego dnia do karnawałowych wybryków, nie biegamy i nie zbieramy cukru. Utrata bliskich nie jest dla nas świętem. Dzisiaj. Obawiam się jednak, że zostanie to w ten sposób wypaczone, bo to też jest biznes. Wypożyczanie kostiumów kosztuje, kupowanie dużej ilości słodyczy to taki sam biznes. Dla tego, kto wypożycza kostiumy, ale także dla tego, kto sprzedaje słodycze. Nawet dziś sklepy oferują cukierki do oczu i czekoladę szkieletową. Co będzie dalej?

Mając tę ​​moc, moglibyśmy przejąć Święto Dziękczynienia i obiady z indykiem (pieczony indyk jest pyszny, ale nie musi to być amerykańskie święto). My też nie mamy z tym nic wspólnego, jedynie Amchis, którzy w tym przypadku w bardzo przewrotny sposób nie myślą o wymordowanych Indianach, a zamiast tego rozpowszechniają fałszywą, ale idylliczną opowieść o wyrozumiałym tubylcu, który traktuje swoje wrogów z indykiem.

Oczywiście jest jeszcze jeden zwrot akcji w tym święcie, prawdziwie faryzejski moment, kiedy prezydent przebacza ptakowi gotowemu na rzeź. Gdyby nie dali tego Indianom.

Moglibyśmy też przejąć Święto Niepodległości, ale po co? Mamy ich dwa, 15 marca 1848 i 23 października 1956. To prawda, że ​​nie było to nic wielkiego, ale i tak jesteśmy z tego dumni.

Walentynki – jeśli pomyślisz o Balassi – tak, nie możesz być dumny z Walentynek, możesz tylko zapłacić. Nie ten sam. Z drugiej strony, jako że ten biznes o anglosaskich korzeniach z roku na rok robi się coraz większy, z pewnością nadejdzie taki czas, że Walentynki będą trwały cały miesiąc, a niewykluczone nawet, że ostatecznie wydłużą się do 365 dni.

A Bálint powoli zostaje odcięty przez Valentina.