Plac Kossutha nie był zapełniony nawet w połowie.
W niedzielne popołudnie partie lewicowe zorganizowały dużą demonstrację na placu Kossutha w celu doprowadzenia do bezpośrednich wyborów prezydenckich na Węgrzech. Z wyjątkiem Mi Hazánka i LMP, wszystkie partie opozycji zadeklarowały swoją obecność. Oczywiście o bezpośrednich wyborach głowy państwa prawie nie mówiono, nacisk położono na ochronę dzieci, którą uważali za kategorię nieistniejącą, aby zobaczyć, czy da się zedrzeć trochę „politycznej skóry” ze skandalu pedofilskiego w Bicske, który budzi coraz mniejsze zainteresowanie.
Scena została ustawiona na środku placu, za nią nie było żadnych demonstrantów, a demonstranci po prostu wylegiwali się przed sceną, liczba osób była znacznie mniejsza niż można było się spodziewać w szeregach sprzeciw. Już na początku na placu było bardzo wietrznie, potem kilkutysięczny tłum, gdy zaczął padać deszcz,
szybko skurczyło się do kilkuset osób.
Przestrzeń, mimo że partie lewicowe od dawna przechwalają się liczbą członków i sympatyków, nie jest zapełniona w połowie; zanim na scenę wszedł Gergely Karácsony, ostatni mówca, zaledwie kilkaset osób zaśpiewało wraz z nim hymn narodowy. Linię prelegentów otworzyła Klára Dobrev, która jako pierwsza wspomniała o „blasku dziecięcych oczu”, czyli kiedy „normalny dorosły patrzy w te oczy, on też czuje odpowiedzialność, że dobrym zdaniem może stworzyć cud” i złym gestem może zniszczyć dziecko”.
„Te potwory wiedzą, co robią, robią to, aby zaspokoić swoje wypaczone pragnienia. U normalnych ludzi w tym momencie wchodzi w grę normalny instynkt ochronny. Dzieci z domu w Bicske nie były przez nikogo chronione, przez lata żyły w koszmarze, głównie dlatego, że ci, których zadaniem była ich ochrona, byli po stronie obrzydliwych, brudnych, pedofilskich potworów” – powiedziała Dobrev.
Sieć pedofilska Fideszu śmierdzi, a na jej czele stoi Viktor Orbán”
– powiedziała żona Gyurcsány’ego.
Uważał, że Tamas Sulyok, kandydat na prezydenta Fideszu-KDNP, to osoba przypominająca prezydenta republiki, mameluka, który sprawdził się już na czele Trybunału Konstytucyjnego.
Tímea Szabó: „Orbán i Fidesz to pedofile, wstydźcie się!”
Za Klárą Dobrev poszła Tímea Szabó, która twierdzi, że to nie lewica się trzyma, ale „Orbán na fotel premiera”. Jednak w ochronie dzieci nie chodzi o niego, ale o to, aby już nigdy więcej nie móc skrzywdzić dzieci i pozwolić pedofilom szaleć. Według niego państwo dokładnie wiedziało, co dzieje się w domu dziecka w Bicske.
„Teraz, po amnestii, stało się jasne, że Viktor Orbán i jego siatka pedofilska zagraża wolności, ponieważ to Orbán wyciąga z więzień przestępców prawa zwyczajowego. Według Szabó nowy pakiet przepisów dotyczących ochrony dzieci będzie także kolejnym oszustwem, dlatego zadaniem opozycji jest przedstawienie wspólnego pakietu propozycji wraz z organizacjami zajmującymi się ochroną dzieci, a „więcej pieniędzy musi zostać przeznaczonych na ochronę dzieci, podwyżki płac, należy opracować system sygnalizacji.”
Współprzewodnicząca MSZP Ágnes Kunhalmi w swoim przemówieniu po Szabó mówiła o stawce w wyborach do PE, zwłaszcza jeśli członkowie Fideszu będą głosować w jednym kierunku: kolejne dwie trzecie, ale jej zdaniem Orbána można pokonać .
Teraz, w 2024 r., system musi zostać uszczelniony na tyle, aby można go było pokonać w 26. Jeśli Fidesz będzie miał większość w Zgromadzeniu Ogólnym w Budapeszcie, to 26 też nie będzie, bo Fidesz odzyskał Budapeszt”
– wskazał Kunhalmi.
„Teraz wiemy, że w reżimie Orbána zawsze jest niższa strona” – zaczął András Fekete-Győr, który kilka tygodni temu otrzymał za to przestępstwo rok więzienia drugiego stopnia w zawieszeniu na dwa lata w zawieszeniu przemocy wobec urzędnika. Fekete-Győr powiedział, że sześć lat temu rzucił świecę dymną za linię policji, ponieważ był zły z powodu „prawa o niewolnictwie nałożonego na nas przez rząd”. „Wtedy myśleliśmy, że nie jest niższa, a okazało się, że za reżimu Orbána zawsze jest niższa. Dym opadł, wściekłość pozostaje i jest silniejsza niż kiedykolwiek” – oświadczył.
Po nim László Varju i Gergely Karácsony, którzy również niedawno zostali skazani drugim stopniem za napaść, zamieszki i przestępstwo przeciwko porządkowi wyborów, wysłuchało zaledwie kilkuset osób. Varju mówił głównie o swoich „prześladowaniach”, a burmistrz Budapesztu jako pierwszy mówił o: „fakcie, że pensjonariusze sierocińca w Bicske nie otrzymali pomocy, a skandal nie jest winą systemu, ale samego systemu”.
Jak powiedział w swoim przemówieniu, na scenie pojawił się także Gergely Karácsony: rozumie złość tłumów, a także to, dlaczego jest teraz mniej ludzi niż nawet w ostatni piątek.
„Mimo wszystko uważa, że partie są potrzebne. Jest coś do zrobienia, coś trzeba zrobić teraz, musimy także iść teraz do głosowania” – powiedział. Następnie zadał pytanie, czy powinniśmy pozwolić im zabrać nas z Europy
„Republika nie jest stracona”, jest tam na przykład w partiach zdolnych do współpracy, zdolnych służyć temu miastu, którego różnorodność nadaje mu wielkość, wolną przyszłość. (…) Budapeszt jest republiką, więc pewnego dnia nią będzie cały kraj.”
LMP powiedziało, że nie
Chociaż MSZP i Péter Juhász mieli oddzielne stanowisko do zbierania podpisów podczas demonstracji, Mi Hazánk i LMP nie wzięli w niej udziału. Bardziej zaskakujący jest brak tego ostatniego. W swoim oświadczeniu wczesnym niedzielnym popołudniem napisali:
„choć możliwe jest przedstawienie merytorycznej argumentacji na rzecz bezpośredniego wyboru głowy państwa, bezpośredni wybór głowy państwa nie rozwiązuje przyczyn, które wywołały tę haniebną sprawę o ułaskawienie. Z naszego punktu widzenia bezpośrednie wybory prezydenckie to puste i pozbawione treści hasło, podobne do częściowego konstytucjonalizmu i innych haseł opozycji dyskredytujących tych, którzy tak mówią. Zdaniem LMP pozostałe partie popełniają poważny błąd, jeżeli przez procedurę parlamentarną nie przechodzi nikt inny jak kandydat Fideszu, reprezentujący tych, których zaufanie zachwiała haniebna sprawa ułaskawienia w momencie wyborów prezydenckich”.
Wyróżnione zdjęcie: Ágnes Kunhalmi, współprzewodnicząca MSZP, burmistrz Gergely Karácsony, László Varju, wiceprezydent DK, Tímea Szabó, współprzewodnicząca wykonawcza Párbeszéd-Zöldek, Klára Dobrev, premier cienia DK, poseł do Parlamentu Europejskiego (PE), pastor Gábor Iványi, przewodniczący Oltalom Karitatív Egyesület, Dávid Bedő, poseł do parlamentu Momentum i András Fekete-Győr, poseł do parlamentu Momentum (bj) na demonstracji na rzecz wyborów bezpośrednich Prezydenta RP na placu Kossutha Lajosa przed Parlamentem w dniu 25 lutego 2024 r. Manifestację zorganizowały Koalicja Demokratyczna (DK), Momentum, MSZP i Párbeszéd-Zöldek. MTI/Tibor Illyés