Noże, handel narkotykami, stale pogarszające się bezpieczeństwo publiczne – to codzienność w bośniackich obozach, gdzie migranci są gotowi skoczyć, aby jakimś sposobem przedostać się do Unii Europejskiej.

W Europie zachodzą duże zmiany w zakresie imigracji. W ostatnich miesiącach do południowych granic Węgier przybywa coraz mniej migrantów, za to coraz więcej opuszcza Serbię i udaje się do Bośni i Hercegowiny.

Pracownicy M1 odwiedzili w ostatnich dniach kilka bośniackich osad i doświadczyli:

Z Bliskiego Wschodu przybywają prawie wyłącznie młodzi, energiczni mężczyźni, a większość z nich chce nielegalnie przedostać się do Unii Europejskiej.

Imigranci czekają w wijących się kolejkach w obozie dla imigrantów w Bihác na granicy bośniacko-chorwackiej. Dostają środki czystości. Liczba więźniów zmienia się niemal z godziny na godzinę, a bezpieczeństwo publiczne ulega pogorszeniu.

Od początku roku doszło tu do kilku incydentów, a władze podjęły już działania w związku z pchnięciami nożem i posiadaniem narkotyków. Nierzadko zdarza się jednak, że migranci tracą przytomność, prawdopodobnie z powodu zażywania narkotyków.

Obecnie w obozie w Bihács mieszkają głównie migranci z Syrii, Maroka i Afganistanu, bez wyjątku pragną wjechać na teren Unii Europejskiej.

„Zaczynałem od Syrii, odwiedziłem także Turcję, Bułgarię i Serbię. Po Bośni jest Chorwacja, potem Słowenia i Niemcy. Teraz bardzo trudno jest przekroczyć granicę, ale nie poddaję się” – wyjaśnił syryjski migrant.

Duży ruch panuje także w schronisku w Tuzli, które powstało cztery lata temu. Pierwotnie został stworzony, aby zapewnić pomoc osobom przybywającym z rodzinami lub dziećmi, ale ostatnio przybywają tylko młodzi mężczyźni.

„Styczeń był powyżej średniej. Od czasu funkcjonowania schroniska do naszych usług zgłosiło się już nie tyle osób, ile w pierwszym miesiącu roku. Zmniejsza się liczba rodzin, przybywa coraz więcej samotnych mężczyzn. Spodziewamy się kolejnego dużego tłumu na wiosnę” – powiedział M1 członek organizacji pozarządowej pomagającej migrantom.

Choć deportacja imigrantów jest prawie niemożliwa, Bruksela zobowiązałaby państwa członkowskie UE do przyjmowania wszystkich migrantów.

Bálint Rotyis, analityk Instytutu Nézőpont, wypowiadał się na ten temat w M1. Według niego brukselski pakt migracyjny mógłby być kolejnym zaproszeniem dla mas migrantów.

„Jeśli ten pakt wejdzie w życie, od tej chwili będzie obowiązywać kwota, którą wszystkie państwa członkowskie będą musiały zaakceptować. Jeśli ktoś nie chce przyjąć danej liczby imigrantów, może ją wymienić na pieniądze. Oznacza to od ośmiu do dziewięciu milionów forintów na migranta i, w zależności od kursu wymiany, na osobę. Jeżeli jednak gdzieś w państwie członkowskim pojawi się sytuacja, którą dane państwo uzna za niezrównoważoną, Komisja Europejska interweniuje i samodzielnie wyznacza, gdzie nadwyżka powinna zostać rozdzielona” – wyjaśnił.

Analityk dodał: w zeszłym roku w Unii Europejskiej złożono ponad milion wniosków o azyl. Jeśli pakt brukselski wejdzie w życie, liczba nielegalnych migrantów przybywających do Europy może jeszcze wzrosnąć.

Híradó.hu

Zdjęcie na okładce: Serbska żandarmeria przy pracy
Źródło: serbskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych