Zamiast wściekłych rolników i traktorów w budapeszteńskim wydarzeniu wzięło udział tylko kilku zainteresowanych i organizatorów, co również można powiązać z opozycją. 

Zapowiadana na weekend demonstracja rolników w Budapeszcie może mieć charakter polityczny: od węgierskiego rządu oczekuje się rozwiązania problemów wynikających z polityki rolnej Brukseli.

Na zapowiedzianą na 9-11 marca demonstrację rolników i pszczół do Budapesztu przyjechał tylko jeden traktor, który jednak nie dotarł na nabrzeże przy placu Kossutha, gdzie organizatorzy wygłaszali przemówienia. Organizatorka, rolniczka z powiatu Anita Somogy, Kernbaum, podkreśliła niedawno, że rolnicy i pszczelarze jadą do stolicy, bo jedno po drugim niszczone są małe i średnie gospodarstwa. Jednak brak zainteresowania był przewidywalny.

Na demonstracji nie było praktycznie ani pszczelarzy, ani rolników, przemówień słuchało jedynie kilka zainteresowanych osób.

Organizatorzy twierdzili, że ruch nie był akcją polityczną, chcieli jedynie zwrócić uwagę rządu na trudną sytuację rolników.

Jednocześnie demonstrację trudno uznać za ruch neutralny politycznie, gdyż jeden z mówców, János Bencze, jest parlamentarzystą Jobbiku i członkiem parlamentarnej komisji rolnictwa.

Wpisy na portalach społecznościowych organizatorów i prelegentów wskazywały także na antyrządowe poglądy organizatorów i prelegentów, którzy w swoich przemówieniach potępiali rząd nie tylko za sytuację rolników, ale także za edukację.

O zamierzeniach politycznych dobitnie świadczy fakt, że organizatorzy ostro skrytykowali rząd, a ponadto wskazali na istniejące problemy, których przyczyną nie był Budapeszt, lecz Bruksela i zdecydowana większość producentów jest tego świadoma.

Choćby dlatego, że w ostatnich tygodniach rolnicy protestowali w 18 państwach członkowskich UE.

Istotna różnica polega jednak na tym, że węgierscy rolnicy ostrzegali podczas niedawnego protestu na granicy węgiersko-ukraińskiej, że demonstrują jedynie przeciwko środkom Brukseli, a nie przeciwko rządowi, podczas gdy rolnicy w innych krajach europejskich również są niezadowoleni z krajowa polityka rolna.

Tak protestowały setki rozczarowanych rolników na przejściu granicznym w Záhony (raport CÖF z wideo)

Tibor Cseh, sekretarz generalny MAGOSZA, zwrócił uwagę Mandinerowi: efekty protestów rolników są już widoczne, Bruksela w kilku obszarach już się wycofała, ale nie jest to jeszcze pełny sukces.

Jeszcze przed wydarzeniem Mandiner dowiedział się z kilku źródeł, że zdecydowana większość rolników i pszczelarzy nie traktowała kampanii poważnie.

Trzydniowa demonstracja rolników w stolicy pokazała wreszcie, że rolnicy tak naprawdę nie winią rządu, ani Krajowej Izby Gospodarki Rolnej i reprezentującego ich MAGOSZA. Obaj przedstawiciele byli wielokrotnie krytykowani przez organizatorów demonstracji.

Jak wynika z relacji internetowej Index, przemówień, które odbyły się w sobotę w parlamencie przy nabrzeżu Józsefa Antalla Starszego, wysłuchało około 100 osób, a nie było żadnych traktorów. Na miejscu marionetka żniwiarz, znana także z demonstracji odbywającej się w Operze, przywitała protestujących, co tym razem zawierało także przesłania od Pétera Magyara. Były mąż Judit Vargi zaprzeczył wcześniej, jakoby miał cokolwiek wspólnego z gigantyczną lalką.

Marionetka wywołała niewielki konflikt wśród protestujących, jak jeden z nich zwrócił uwagę na pytanie portalu: „teraz jest pewien, że za demonstracją rolników stoi także lewicowa pseudoopozycja lobbystów genderowych”.

Mandarynka

Zdjęcie na okładce: Pół godziny przed tym, jak „tłum” zaczął zamykać dolne nabrzeże, tak wyglądała demonstrująca grupa
Źródło: Facebook/Polkorrekt