Wierzę w Odkupiciela, który przez całe moje życie dał wiele znaków swego istnienia. Nigdy w taki sposób, w jaki sprawiał, że moje przeciwnogi (bo nawet jeśli o nich nie wiedziałem, one istniały, o czym zawsze zdawałem sobie sprawę dopiero po fakcie) stały się niemożliwe lub zmiecione, tylko dając mi siłę, aby je znieść.

Zbliża się Wielkanoc, czas śmierci i zmartwychwstania Jezusa, a ludzie, czy tego chcą, czy nie, zastanawiają się, dlaczego nie zmiażdżyli swoich wrogów na proch, skoro mogli. Ktoś, kto potrafi zamienić wodę w wino, chodzić po wodzie i wskrzeszać umarłych, nie powinien mieć problemu z pozbyciem się wrogów z drogi. On tego nie zrobił, przyjął za nas cierpienie i śmierć, na odpuszczenie naszych grzechów, dla naszego odkupienia.

Mamy teraz między sobą innego rodzaju mesjasza, ale zupełnie innego rodzaju. Postać, która poświęca nie siebie, ale swoje dzieci, i to nie po to, by można było mu odpuścić grzechy, ale żeby udowodnić swoje męczeństwo, być brudnym, rzucać oskarżenia, zyskać tanią popularność. Jest lewym zbawicielem.

Czy to byłby on?

Ten facet jest podłym facetem. Mówi się, że jest chrześcijaninem, ale mówi się również, że to Gyurcsány często spowiada się i namawia dziennikarza, którego uważa za winnego, aby przyznał się do duchownego ewangelickiego. (Dla niedoinformowanych: chrzest można przyjąć tylko raz w życiu, chrzest jest dla katolików świętem osiągnięcia pełnoletności. To samo jest bierzmowaniem dla reformowanych, bar micwą dla Żydów. A dla ewangelików nie ma spowiedzi, a dokładniej, jest powszechna, publiczna spowiedź z grzechów.) Jest tam jeszcze inny „chrześcijanin”, nazwiskiem Márki-Zay, do którego nie pasuje żadne chrześcijańskie określenie. Mógł jednak powiedzieć: „Wyznaję Bogu Wszechmogącemu i wam, bracia moi, że wiele razy zgrzeszyłem myślą, słowem, uczynkiem i zaniedbaniem. Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina!” Ale on tego nie mówi, bo jest takim chrześcijaninem, który wygląda na wystawę.

Ale jakim chrześcijaninem jest ten były mąż, rycerz gospodarki? Jeśli tak, to jest złym chrześcijaninem. Naszym zadaniem jest kochać i przebaczać, ale on nienawidzi i pragnie zemsty. Pragnie zemsty na żonie, która była (i miejmy nadzieję będzie) kimś, a jej mąż jest nikim. Chce także zemścić się na społeczności, która – jak wynika ze znaków – dała mu przewagę i patronowała mu. Gdzie zostawiłeś chrześcijańską miłość i przebaczenie? Nie mówiąc już o jego dzieciach, dla których rozstanie rodziców samo w sobie jest dużym szokiem. Teraz nie mogą tego wiedzieć, ale później zrozumieją, że błogosławieństwem jest pozbycie się ojca, który bez mrugnięcia okiem rzuca ich przed lwy (przyjaciół, znajomych, kolegów z klasy).

Co robi ten odważny? Działa na oślep, atakując nawet tych, którzy teoretycznie mogliby być jego sojusznikami. Nie mogę przestać myśleć o Judaszu. Piotrze, nie jesteś apostołem. Chciałbym tylko wiedzieć, od kogo otrzymałeś 30 srebrników? Albo dużo więcej, bo twój mały występ 15 marca zabolał tym bardziej.

Załóżmy, ale oczywiście tylko teoretycznie, że istnieją potajemnie nagrane nagrania, które ten facet nazywa bombami atomowymi. Powiedzmy, że może to przedstawić. Jaki człowiek jest w stanie „zebrać dowody” przeciwko własnej żonie i przyjaciołom? Ale nie o zdradzającej go kobiecie, ale o jej działalności politycznej. Albo, jeśli tak bardzo zależy Ci na prawdzie, dlaczego nie ujawniłeś „odkrywczego” materiału filmowego podczas jego nagrywania? Czyż nie przygotowywał się już do zniszczenia matki swoich dzieci, która odniosła sto razy większy sukces od niego? Co to mówi o kimś, gdy się tak zachowuje? Że jest szmatą. Nie można zaprzeczyć, że tacy są i wśród chrześcijan...

Gdzie są teraz organizacje praw kobiet, które zrujnowały życie wielu mężczyznom, nawet jeśli nie miały dowodów na jego podłość i niewinność? Ilu osobom uniemożliwiono pracę na podstawie zwykłego oskarżenia? Bo „ja też”. Dlaczego teraz się spłaszczają, jak ten w trawie? Choć sprawa jest co najmniej podejrzana, były sam twierdził, że zostanie oskarżony o przemoc domową. Nie przychodzi im do głowy, że nikt nie oskarżył, a facet się bronił? Na przykład nigdy nie przyszłoby mi do głowy przewidzieć czegoś takiego z wyprzedzeniem. Może dlatego, że nigdy nie terroryzowałem swojej żony. Ale nie rozstał się ze mną już od ponad 49 lat!

Są oczywiście tacy, którzy nie mają oczu do widzenia i uszu do słuchania, ale nie dlatego, że są głusi i ślepi, ale dlatego, że trafili na osobę, która rzekomo była Fideszem (to też o sobie twierdzi Márki-Zay) i oni mam nadzieję, że sam obali rząd.

Dlaczego miałoby Ci się nie udać? Bo to cholerni konserwatyści! Rycerze NER! Jedyni liże Orbána! Propagandyści! I chociaż folgują swoim pragnieniom napędzanym nienawiścią, nigdy nie myślą, że sami są zdrajcami swojego kraju, jedynymi lizaczami globalistów, wrogami wolności, propagandystami internacjonalistów.

Cytuję słowa Ottó Gajdicsa: „Zdrajca nigdzie nie jest lubiany, nigdzie go nie kocha się. Czasem zdrada, ale nie zdrajca.” Są wyjątki, które naprawdę są po stronie zdrajców. Nie tylko są usprawiedliwieni, ale są także super palantami. Jak na przykład byłego członka SZDSZ – dopóki SZDSZ istniał – którego także, gdy był ministrem spraw wewnętrznych, cechowała chciwość. Potem, gdy 23 października 2006 roku jego ukochani chłopcy-terroryści złamali głowę przedstawicielowi Fideszu, miał obraz kpiącego z Máriusa Révésza jako Mártíriusa Révésza w parlamencie. No cóż, temu kretynowi, mówiąc o przemocy ze strony partnerów w ATV, udało się wydusić z siebie, że „patrząc na nich, mógłby zamiast tego pobić Judit Vargę” . Mam na myśli jej męża. Jeśli Révész był Martyriusem, to Kuncze był Tahóciusem. Nie trochę, dużo.

Mowa o SZDSZ. Mieliśmy już Węgra, który najbardziej szkodził węgierskiej edukacji. Chociaż według jego nazwiska był to Węgier, podobnie jak Bálint, to imię Węgierski Walenty pasowało do niego znacznie bardziej. W zasadzie ten obecny Węgier to też Węgier, ale nie wiem dlaczego. Miejmy nadzieję, że zostanie usunięty ze sceny politycznej w taki sam sposób, jak Valentine. Wtedy będziemy mogli powiedzieć z poetą: „Węgierskie imię znów będzie piękne”.

Do tego czasu módlmy się: Panie, zachowaj nas od strzał Węgrów!

Autor: György Tóth Jr

Foto: János Marjai / MTI