Tak się dzieje, gdy (tak zwany) niezależny przedstawiciel jest zmuszony do wszczęcia dochodzenia. Bo postradał zmysły i nie wie gdzie.

Ákoa Hadházy spojrzała na zegarek i zdała sobie sprawę, że nadszedł czas, aby zachwycić nas kolejnym wydarzeniem. Zły pies stróżujący złego Fideszu. Jak wynika z doniesień, ze swoją burzą mózgów zwrócił się do Urzędu ds. Uczciwości i Europejskiego Urzędu ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych, gdyż jego zdaniem narzędzia mające zapewnić życie i integralność fizyczną osób starszych, a w razie potrzeby nawet ich właściwy stan psychiczny, ukryć pułapkę polityczną.

Z czym? Proszę, to diabelskie urządzenie „można wykorzystać do śledzenia osób starszych nawet w dniu wyborów, co budzi obawy dotyczące prywatności”.

Co??? Kto jest chory?

Załóżmy, ale tylko ostrożnie, że armia zaciekłych konserwatywnych aktywistów bacznie obserwuje, gdzie jest emerytowany pracownik opieki. Więc co? Czy komando Fideszu ich zaatakuje i zaciągnie do urn, zmuszając starego człowieka do głosowania na partię rządzącą?

Ten praktykujący… chory człowiek twierdził już wiele rzeczy, ale ten jest bezkonkurencyjny. Może potrzebuje zegarka opiekuńczego z całodobowym bezpłatnym monitoringiem, bo wydaje się, że łatwo może stać się zagrożeniem dla siebie i społeczeństwa...

Had(delhad)házy narzeka również, że niewiele wie o programie 104 miliardów (och, można by zapełnić tomy tym, o czym przedstawiciel nie ma pojęcia!).

Chciałbym wiedzieć, gdzie jest 100-osobowe centrum wsparcia, ile kosztuje inteligentny zegarek i od kogo rząd go kupuje.

Bracie Ákos, nie obchodzi mnie to. I nie sądzę, żeby ktokolwiek inny poza mniejszością nienawidził rządu.

Czy wiesz, co mnie obchodzi, kochanie?

Że służy życiu i bezpieczeństwu osób starszych i nic więcej nie jest potrzebne. Nie uwierzyłbyś, jak obojętnie jest, jak smakuje taka godzina, bo życia i bezpieczeństwa człowieka nie można mierzyć w forintach, nawet w świętym euro. Niezależnie od tego, jakie to ma znaczenie, jeśli uda się złagodzić skutki zawału serca lub udaru, życie pacjenta może zostać uratowane. Nie da się wycenić, ile to jest warte, jeśli np. starsza osoba mieszkająca samotnie wpadnie zimą do ogrodu, złamie nogę, a ponieważ ma wachtę, pomoc nadejdzie szybko, więc nie zamarznąć na zewnątrz.

Oczywiście wiemy, że dla Balos pieniądze są wszystkim i że dla nich ludzie są na pierwszym miejscu, ale dopiero po wszystkim innym.

Hadházy ma obawy dotyczące ochrony danych. Czym oni są? Skąd dyspozytorzy znają lokalizację, imię i nazwisko oraz adres osoby starszej?

Ale błagam, jak mogliby mi pomóc, gdyby mnie nie znali?

Przychodzi wezwanie pomocy, jestem chory, wysyłam karetkę, a dyspozytor powiadamia pogotowie, mówiąc: idź, uciekaj, ktoś gdzieś ma kłopoty. To szlachetna myśl martwić się o dane osób starszych, ale jeśli się pan nie złości, panie przedstawicielu, który również jest niezależny od myślenia, martwimy się o ludzi, a nie o dane. A potem także dla ciebie.

Nie jestem lekarzem, więc nie mam pojęcia, jakie leki są zalecane politykowi, ale trzeba mu coś podać, żeby nie widział w każdym krzaku agentów Fideszu i złośliwości za każdym działaniem.

Chociaż myślę, że nie stworzono jeszcze tak silnego leku, który byłby skuteczny na ten stopień zaburzeń.

Zaniepokojenie Bubó Hadházy’ego ujawnia jedno. Do czego mógłbyś wykorzystać program nadzoru opiekuna, jeśli cię na to stać. Do obserwacji, ale nie w medycznym tego słowa znaczeniu. W starym dobrym, koleżeńskim stylu.

Wiesz co, Ákoska? Na to pytanie możemy odpowiedzieć jedynie tym, co napisałeś na nieprzyzwoitym znaku, który pokazałeś wówczas w parlamencie.

Czytać.

György Toth Jr

Zdjęcie na okładce: Facebook/Ákos Hadházy