Znów zarabiają na ludziach i oprócz handlu budują też system instytucjonalny, z którego też mogą pompować pieniądze. Tak bardzo się zmienili. Napisane przez Áron Ambrózy.

Przyjęty niedawno europejski pakt migracyjny był omawiany w wielu miejscach, ale nikt nie mówił zbyt wiele o tym, że pod naciskiem Zachodu od 1815 roku kontynent ponownie handluje z Afrykanami. Ale o to właśnie chodzi: ludzie znów zarabiają pieniądze i oprócz handlu budują także system instytucjonalny, z którego też mogą pompować pieniądze. Tak bardzo się zmienili.

Przetrwaliśmy w Europie nieco ponad 200 lat bez transatlantyckiego handlu niewolnikami. Dobra, trochę to uprościłem i zniekształciłem, bo dzisiaj nie wysyłamy afrykańskiego handlu ludźmi do USA i na plantacje trzciny cukrowej i tytoniu w Ameryce hiszpańskiej, ale sprowadzamy ich tutaj do Europy, jako proletariusze drugiej kategorii.

Dwadzieścia tysięcy euro to cena migranta

Ponadto instytucja niewolnictwa została już zakazana w Europie. W Danii, która nadal była drogowskazem moralnym Europy Zachodniej, handel ludźmi nie był przedmiotem handlu nawet w 1792 roku. Ważnym szczegółem jest to, że w XXI wieku oświecenie jedynie wzmogło sprzeciw wobec niewolnictwa oparty na względach chrześcijańskich i humanitarny. W XX-wiecznej Europie brakuje ich.

Ani chrześcijaństwo, ani człowieczeństwo, fragmenty Oświecenia nie pozostały w formie komunistycznych apokryfów. Właśnie dlatego nasi rodacy z Zachodu przeskoczyli w głowach o stulecia i ponownie handlują z Arabami i Szerechsenami.

Oczywiście starają się zasłonić trudną rzeczywistość jakimś humanitarnym i pseudoludzkim ekranem, co z kolei pokazuje, że budują system na wzór handlu uprawnieniami do emisji, handlu uprawnieniami do emisji.

To, ile dwutlenku węgla państwo narodowe może wypuścić w powietrze, zależy od wielkości kraju, siły jego gospodarki i liczby mieszkańców. Dają pieniądze na resztę lub jeśli spalą mniej skamieniałości niż mogliby, dostają pieniądze. To cudownie szczegółowy, choć zupełnie pozbawiony znaczenia system, ale przynajmniej przedmiotem negocjacji nie są ludzie, ale wróg numer jeden współczesnej fizyki histerii. A chodzi o to, że my nie obciążamy naszego środowiska niczym mniejszym, a przynajmniej garstka finansistów, którzy nic nie wnoszą do gospodarki kontynentu, zarabia na tym ogromne pieniądze.

Dokładnie tak będziemy postępować z handlem kwotami przyjęć, zwanym paktem migracyjnym.

Nie spowoduje to mniejszej liczby nielegalnych migrantów przybywających z Afryki i Azji. Można by ich powstrzymać, strzegąc granic i regulując kraje wydające, ale pokonana elita Zachodu nie chce o czymś takim słyszeć.

Zamiast tego będzie handel ludźmi, na którym niektórzy ludzie zarobią mnóstwo pieniędzy.

Jeśli ulegniemy tradycji, stworzymy regionalne targi w Pradze i Konstantynopolu. Krym oraz wyspy portugalskie i hiszpańskie u wybrzeży Afryki byłyby idealne na najważniejsze centrum dystrybucyjne. Prawdopodobnie masz nawet infrastrukturę, wystarczy czysta warstwa farby. A potem handlujemy precyzyjnie i pięknie, jak gwiazdy na niebie.

Załóżmy, że z Afryki Zachodniej na Wyspy Kanaryjskie przybywa sto towarów, gdzie są one dokładnie sprawdzane pod kątem cech fizycznych i psychicznych. Przejdą także kontrolę lekarską, zostaną przebadani i otrzymają witaminy.

Spośród najcenniejszych członków sztabu w pierwszej turze wybierane są wiodące kraje Europy, ponieważ jest ich więcej niż równych, mają karty draftu. Wywożą ich do miejsc przeznaczenia, gdzie oprócz niewdzięcznej i uciążliwej pracy czekają na nich brud i slumsy. Pozostała część, stanowiąca 90 proc. masy towaru przed sortowaniem, jest dystrybuowana w Europie. Każdy otrzymuje to, do czego jest uprawniony, proporcjonalnie do swojego udziału we własności. A jeśli nie przyjmą towaru, muszą zapłacić odszkodowanie, oprócz opłaty za wysyłkę, muszą zwrócić pełną cenę produktu, co również zwiększa wartość produktu. Czyli wszelkiego rodzaju

podmiot niezdolny do wykonywania żadnej znaczącej czynności poza reprodukcją i jedzeniem nadal będzie cenny, ponieważ będzie generował pieniądze dla państwa, które jest jego właścicielem, niczym gadający kapitał. Musisz tylko upewnić się, że koszty utrzymania są niższe niż plony.

Państwo inwestujące zatrzymuje generujące pieniądze akcje do końca okresu obowiązywania, do czego zobowiązuje je umowa. Bardziej wyrafinowany może rozłożyć koszty utrzymania i eksploatacji na część rodzimej ludności, która nie jest w stanie bronić swoich interesów, czyli deponować dobra tam, gdzie elita nie mieszka, elita nie pracuje, a elita nie nie bawić się.

Patrząc na liczby, jeden nowicjusz może zarobić aż do 20 000 euro rocznie, co jest dobrą sumą, nawet jeśli wiąże się to z konserwacją i ochroną. To zdecydowanie świetna oferta, szczególnie dla tych, którym nie przeszkadza fakt, że mówiący to tak naprawdę żywa, oddychająca osoba, która lepiej byłoby, gdyby została w domu z naszą pomocą.

A przynajmniej nie namawiamy ich, aby zaczęli od wojen domowych, głodu, rabunków, niekorzystnych warunków handlowych i fałszywych obietnic, które spowodowaliśmy.

Tyle, że nasi rodacy z Zachodu nie osiągnęli jeszcze poziomu rozwoju moralnego, widzą w ludziach jedynie pieniądze i dlatego, tak jak poprzednio, dzisiaj chętnie z nimi handlują. Bądźmy wyrozumiali, tacy byliśmy tysiąc lat temu!

PS

Wyróżnione zdjęcie: MTI/EPA/ANSA/Concetta Rizzo