Kula zamachu na Donalda Trumpa trafiła w cudowną broń kampanii Demokratów, polaryzację. Demokraci nie mogą już przechwalać się niebezpieczeństwem dojścia Trumpa do władzy, więc Trump może teraz prowadzić kampanię nie tylko jako jednoczący podzielony naród amerykański, czyli jako prawdziwy prezydent, ale z tematami, od których Demokraci chcieli odwrócić uwagę obecnie dosłownie lewicową polaryzację.

Jest coś w powietrzu na wschodnim wybrzeżu, co sprawia, że ​​młodzi, biali mężczyźni, zarejestrowani wyborcy Partii Republikańskiej, podejmują zaskakujące działania. W kwietniu ubiegłego roku 21-letni Jack Teixeira, członek 102. jednostki wywiadowczej Powietrznej Gwardii Narodowej Massachusetts, ujawnił tajne dokumenty wojskowe, które wywróciły do ​​góry nogami obraz wojny na Ukrainie w głównym nurcie. Odtąd już tylko najbardziej wyrafinowani prowojenni agitatorzy skandowali, że ukraiński kontratak zakończy się sukcesem, a z ujawnionych dokumentów wynikało, że Zachód dostarczył znacznie mniej broni, niż żądali Ukraińcy, ale otrzymaliśmy też dokładniejszy obraz strat na polu bitwy z dwóch walczących stron.

Teraz 20-letni biały mężczyzna, również zarejestrowany wyborca ​​Partii Republikańskiej, Thomas Crooks z Pensylwanii, dał się ponieść emocjom i złamał prawo, strzelając do prezydenta Trumpa. Kula przeznaczona była dla kandydata Partii Republikańskiej na prezydenta, jednak Opatrzność uratowała Trumpa, którego kula jedynie musnęła ucho. To ujęcie zmieni amerykańską kampanię wyborczą na prezydenta nie tylko ze względu na siłę obrazów po zamachu, ale także dlatego, że trafiło w cudowną broń wyborczą amerykańskich Demokratów i głównego nurtu europejskiego, czyli polaryzację.

Od dawna wiemy, że mainstream globalistyczny, zwany łącznie lewicą, pojawia się w postaci Partii Demokratycznej w USA, a także w postaci tęczowej koalicji globalistycznej i prowojennych rządów w Europie. Dowiedzieliśmy się też, że to, czym atakują swoich politycznych rywali, jest dla nich w pełni słuszne. Podobnie jest z polaryzacją, z podziałem społeczeństwa: to, o co oskarża się siły patriotyczne, robią to same!

Polaryzacja to narzędzie kampanii politycznej, które w nieskończoność upraszcza złożoną rzeczywistość i formułuje dwa możliwe wyniki: w tym odczytaniu polityczni rywalizujący patrioci to źli, „źli chłopcy”, którzy, jeśli dojdą do władzy, dokonaliby wszelkiego rodzaju niepożądanych rzeczy. Czy pamiętamy? Grozili także „prawicowym przełomem” w wyborach do Parlamentu Europejskiego, którego skutkiem będzie „rozpad UE”, „powrót nacjonalizmu” i „konieczność ponownego podróżowania z paszportem”. Upomnienie ma tendencję do zatrzymywania niezdecydowanych wyborców w głównym nurcie lub spychania ich z powrotem do głównego nurtu.

Dopóki Marine Le Pen czy Trump dojdą do władzy, społeczeństwo będzie wyśmiewane, nie ma co rozmawiać o realnych sprawach, w których prowojenna elita nie ma dobrych referencji.

Zanim będziemy dalej pokazywać wpływ strzelanin na wybory prezydenckie w USA, wspomnijmy o odpowiedzialności mediów społecznościowych kontrolowanych przez globalistyczny mainstream! Cenzura zwana „umiarkowaniem” jest ślepa na oczy lewicy, więc tsunami nienawiści wobec Trumpa u Demokratów jakimś cudem nie zostało przykryte.

Po zamachu demokratyczni politycy nie mogą już nazywać Trumpa „nowym Hitlerem” ani mówić o nim jako o „dwunożnym celu”, ponieważ widzimy, do czego prowadzi przemoc werbalna. Ta przemoc werbalna doprowadziła także do ataków na brytyjskiego polityka Nigela Farage'a i słowackiego premiera Roberta Fico, bo zawsze znajdzie się ktoś ze złamanym umysłem, który po jakimś czasie będzie miał dość prychania i odbijania się od ściany opinii w mediach społecznościowych bańka.

Zatem kula przeznaczona dla Trumpa trafiła w polaryzację maksymalizowaną przez Partię Demokratyczną, ponieważ

ktokolwiek będzie odtąd polaryzował, będzie dźwigał odium nie tylko w związku z weekendowym zabójstwem, ale także całą przemocą polityczną, która będzie miała miejsce w pozostałej części kampanii.

Jeśli Demokraci nie mogą krzyczeć i polaryzować w związku z dojściem Trumpa do władzy, okazuje się, że mają zupełnie złe tematy: kandydat na prezydenta z wyraźnymi problemami psychicznymi, który nie chce oddać nominacji komuś innemu. Pozostało im jeszcze półtora miesiąca do konwencji nominacyjnej Demokratów na prezydenta, która odbędzie się pod koniec sierpnia.

Jeśli Demokraci nie potrafią polaryzować, to okazuje się, że Trump potrafi lepiej zjednoczyć podzielony naród amerykański, czyli jest prawdziwym mężem stanu i prezydentem.

Jeśli Trump nie musi bronić się przed oszczerstwami kierowanymi pod jego adresem w sądzie i mediach, ale może wykorzystać swoją energię i czas medialny na przedstawienie własnego programu, to od razu widać, że ma dla USA lepszą ofertę opartą na jego dotychczasowe występy:

Podczas prezydentury Trumpa, przed Covidem, amerykańska gospodarka rosła przy niskich stopach procentowych, a wzrost objął prawie wszystkie klasy społeczne. W ciągu czterech lat Trumpa ok. do USA przybyło pół miliona migrantów, z czego siedem milionów w ciągu czterech lat rządów Bidena.

Demokraci są też spolaryzowani, żeby nie musieli rozmawiać o takich rzeczach jak ta i innych, które są dla nich niewygodne: o miastach zachodniego wybrzeża, w których nie da się żyć pod ich przywództwem, z których ucieka klasa średnia. O szerzącej się przestępczości, przeciwko której policja pozbawiona środków (Defund the Police!) i szacunku do samego siebie nie może i nie ma odwagi działać. O wysokim oprocentowaniu pożyczek, które wyciągają pieniądze z kieszeni Amerykanów. O upadku klasy średniej, który objawia się przede wszystkim w tym, że nie może ona przekazać swojego statusu następnemu pokoleniu i, co najważniejsze, o wojnie, którą Demokraci będą nadal finansować, a Trump stworzy spokój „w ciągu 24 godzin”.

Zabójca wycelował w Trumpa, a jego strzał zmienił całą kampanię prezydencką. Walka! (Walcz!) – powiedział ranny Trump. Jego apel był skierowany do jego zwolenników, ale jego przesłanie słychać w całej Ameryce i my, Europejczycy, też je słyszymy.

Autor jest politologiem

Źródło: mogzasterblog.hu

Zdjęcie na okładce: Były prezydent USA Donald Trump, kandydat(zy) na prezydenta Partii Republikańskiej, jest otoczony przez agentów Secret Service, którzy zapewniają mu ochronę podczas wiecu wyborczego w Butler w Pensylwanii, 13 lipca 2024 r. Podczas wydarzenia podczas przemówienia Trumpa padły strzały, polityk został ranny w prawe ucho, ale o własnych siłach opuścił podium w pierścieniu ochronnym. Wybory prezydenckie odbędą się 5 listopada w Stanach Zjednoczonych. MTI/EPA/DAVID MAXWELL