Żyjemy w świecie, w którym fakt, prawda, rzeczywistość, jako filary ludzkiego poznania, leżą w gruzach. Dzieła globalnego przemysłu rzeczywistości wylewają na nas masę arbitralnych rzeczywistości. Napisane przez László Bogára.

Teatr to cały świat („Cały świat jest sceną”) – mówi jeden z bohaterów Szekspira w dramacie Jak wam się podoba. Może samo w sobie nie jest to problemem, ale jest tak, że „nieistniejący” reżyser często z zupełnie nieznanych powodów i celów wpycha nas w role, których zagranie niesie ze sobą niezliczone, nieprzewidywalne ryzyko i skutki uboczne.

Żyjemy w świecie, w którym fakt, prawda, rzeczywistość, jako filary ludzkiego poznania, leżą w gruzach.

Globalny przemysł rzeczywistości zalewa nas masą arbitralnych rzeczywistości i nie mamy pojęcia, czym jest „prawdziwa” rzeczywistość, jeśli w ogóle istnieje. (W każdym razie prawdopodobnie nadal istnieje, ale to już nie jest ważne, bo nie mamy nawet najmniejszej szansy go poznać. Dziś nawet jeśli wujek Váloság wpadnie do naszego domu pewnego pięknego dnia, jak kiedyś zrobił z Tamásem Csehem, z pewnością nie uznalibyśmy go za znajomego.)

Nie chcę psuć uroczystości (bardzo), ale bohaterowie, których lubimy, również są częścią tej globalnej sztuki, której tajemniczy i „nieistniejący” reżyser, podobnie jak my, odgrywa z nimi, co chce przez tysiące lat.

Tak czy inaczej (chyba szczególnie podoba się to zboczonemu reżyserowi), że aktor nie ma pojęcia, że ​​jest jedynie „rekwizytem” spektaklu, a jeśli nawet ma o tym pojęcie, to nie posuwa się w tym zbyt daleko.

Wiem, że bardzo niewłaściwe jest myślenie, że to wszystko odnosi się do Donalda Trumpa, ale ponieważ nie było ani jednej osoby, która nie byłaby częścią tej światowej farsy, na razie mamy uzasadnione powody, by zakładać, że nie jest to różny.

Nie mam najmniejszych wątpliwości (jak ktokolwiek mógł mieć na to odwagę), że był to prawdziwy zabójca z prawdziwymi motywami, ludzie z ochrony też byli bardzo prawdziwi i tłum też był prawdziwy, nawet cała historia, ale skoro „teatr cały świat”, to dlaczego to wydarzenie nie miałoby być jego częścią? I oczywiście prawdziwy Donald Trump, jest tego całkiem pewien, ponieważ jego Twitter (przepraszam :) X loginów również działa pod pseudonimem realdonaldtrump, gdzie do tej pory śledziło go czterdzieści milionów ludzi, a po tym zamachu może to nawet wzrosnąć do ponad stu milionów. Ale jak powiedział po węgiersku Rajkin, radziecki komik lat sześćdziesiątych

„Chcę czegoś, ale to nie jest to prawdziwe”.

Oczywiście koncepcja radzieckiego humorysty jest od początku wewnętrznie sprzeczna, dlatego szybko zamknę tę część dyskursu, zanim jeszcze ją otworzę.

Opowiem Wam jaka jest rzeczywistość, o czym ów tajemniczy „reżyser” informował nas już wielokrotnie, zatem trzeba przyjąć za rzeczywistość to, co nam przedstawia pod hasłem rzeczywistości.

Zatem nigdy nie dowiemy się, co wydarzyło się teraz, a więc jaka jest „prawdziwa rzeczywistość”, tak samo jak nie możemy się dowiedzieć, kto zabił Kennedy'ego i co wydarzyło się 11 września 2001 roku.

Jedno wydaje się pewne, ktokolwiek to wszystko „organizował” (kimkolwiek był) dał do zrozumienia, że ​​Donald Trump powinien miażdżącym zwycięstwem listopadowe wybory prezydenckie.

Zapewne ten sam „reżyser” sprawił, że elita rządząca Demokratów „zorientowała się” w ostatniej chwili, że ich kandydat na prezydenta to wrak człowieka, choć przez ostatnie lata miałaby wiele okazji, aby to sobie uświadomić. (Fakt, że wycofuje Bidena z obiegu w najbardziej krytycznym okresie, powołując się na infekcję Covidem, to tylko wisienka na torcie.)

Wszystko to, a także łączny efekt już profesjonalnie zainscenizowanego zabójstwa, oznaczają miażdżące zwycięstwo Donalda Trumpa, chyba że w tym wyjątkowo ekscytującym dramacie nastąpi kolejny zwrot reżyserski.

Nieważne, w cyklu amerykańskich wyborów prezydenckich, które od dziesięcioleci przypominają nudne telenowele, w których można „dowolnie” wybierać jedno i to samo, reżyser „podkręcił” tu materiał. Ale główne pytanie brzmi: z jakiego powodu i w jakim celu „światowy reżyser” to wszystko robi. Jaka zatem będzie „rola” Donalda Trumpa w kolejnym akcie farsy, kiedy miażdżącym zwycięstwem zwycięży w wyborach prezydenckich.

„Ubezpieczenie” dyrektora od jego wyboru może być dobrą wiadomością, jeśli wskazuje, że oczekuje on, że stary-nowy prezydent Donald Trump zamiast stuletniej wojny pogardzi fundamentami stuletniego pokoju.

W ciągu najbliższych czterech lat powinny nastąpić takie dziwaczne, a nawet surrealistyczne zwroty akcji, do których impulsywno-intuicyjny charakter Trumpa wydaje się niezbędny. A głównym powodem jest to, że przy pomocy prac przemysłu rzeczywistości globalnej elity rządzące i narody poszczególnych miejscowości na całym świecie zostały zamknięte w takiej klatce fałszywej rzeczywistości, że zakończenie szybkiego i całkowitego zwrotu wygenerowałoby poważne napięcia psychiczne, a Trump ma szczególnie zdrowy rozsądek i będzie w stanie nie tylko rozwiązać tę sytuację bez problemów, ale także będzie mógł cieszyć się nią jako swego rodzaju „grą z nagrodami”, co może znacznie zwiększyć wiarygodność nowego akty nowego spektaklu.

Ponieważ jednak przez ostatnie tysiąclecia nigdy nie byliśmy w stanie przewidzieć pomysłów „reżysera”, nie zaszkodzi przygotować się już teraz na możliwość zupełnie innego scenariusza historycznego.

Innymi słowy, że powierzy Trumpowi „autentyczne” sformułowanie wybuchu wojny stuletniej, tak jak jego dyskretne zwycięstwo w 2016 roku posłużyło mu do wykonania historycznej „brudnej roboty” przy przymusowej pomocy historyczna zbrodnia covidkamu i vaccinakamu, która na zawsze pozostanie w ciemności. Jest to wciąż nierozwiązana tajemnica, ale to, co dzieje się obecnie, pokazuje, że ostrożność w obliczu siły, która rządzi światem od tysięcy lat, nie jest szkodliwa.

Węgierska gazeta

Zdjęcie na okładce: Były prezydent USA Donald Trump, kandydat(zy) na prezydenta Partii Republikańskiej, jest otoczony przez agentów Secret Service, którzy chronią go podczas wiecu wyborczego w Butler w Pensylwanii
Źródło: MTI/EPA/DAVID MAXWELL