Zawsze jest się czym ekscytować! Dzisiejsza wiadomość jest taka, że ​​Márton Györgyössy znalazł nowy symbol dla Jobbiku: węgierską flagę z dziurą, sztandar węgierskiej rewolucji. Jest prawdopodobne, że dzięki wielkiemu obłudnemu wysiłkowi wkrótce będziemy mogli nazwać jego partię Lyobbik.

Wszystko to dlatego, że jak mówi rząd węgierski wspiera Rosjan w wielkiej patriotycznej walce Ukrainy: „dlatego flaga z dziurami jest naszym symbolem i symbolem wszystkich tych, którzy wybierają wolność zamiast ucisku, dobrobyt zamiast niewolnictwa, przewidywalność”. zamiast arbitralności. Dlatego wywieszam symbol 1956 roku, flagę z dziurą w ścianie” – powiedział prezes Jobbiku, według Magyar Nemzet.

Zaskakujące jest zabranie i użycie przez prezesa Jobbiku flagi z dziurą, użytej po raz pierwszy w rewolucji przeciwko komunistycznej dyktaturze. Zgodnie z wcześniejszą wypowiedzią byłego rewolucjonisty z 1956 r. Andrása Pongrátza, jednego z braci Pongrátz, którzy walczyli podczas Corvin, partia „połączyła siły z tymi, przeciwko którym chwyciła za broń w 1956 r. i przeciwko którym powstał Jobbik”. Bardziej pasuje im tęczowa flaga Gergely'ego Karácsony'ego. W imieniu swojej rodziny wezwał Jobbik do zaprzestania używania flagi dziury w ścianie. – przywieziony przez Naród Węgierski.

Teraz chciałbym po cichu zwrócić uwagę prezesa partii na to, że Jobbik wszedł w koalicję wyborczą z Ferencem Gyurcsány, więc może teraz zasiadać w parlamencie, konkretnie jako Balik. Z tym Ferencem Gyurcsány, który jest mężem wnuka Antala Apró i, co ważniejsze, duchowym spadkobiercą. Tak jak ludzie z Ávós strzelali do tłumu na placu Kossutha 25 października 1956 r., Gyurcsány zrobił to samo pięćdziesiąt lat później, kiedy pokojowych demonstrantów rozstrzeliwano, bito, dźgano i torturowano na jego posterunku policji.

Wtedy Viktor Orbán był pierwszym na Węgrzech, który niepokoił Rosjan. Pokażę ci wideo, jeśli Gyöngyössy go nie widział.

Jesienią 1956 r. węgierscy rewolucjoniści stoczyli heroiczną bitwę z komunistyczną armią sowiecką. Jednak teraz sytuacja jest trochę inna - Rosjanie odzyskują swoje terytoria, ich rozwiązanie jest prawdziwe, wojna jest nie do przyjęcia. Wtedy sytuacja jest inna, bo wielki Zachód, gloryfikowany przez Gyöngyössy'ego, zostawił węgierskich rewolucjonistów w 1956 roku w spokoju, a teraz można powiedzieć, że omal nie sprowokowali wojny, wycofując się z porozumienia mińskiego. Wspierają też armię ukraińską najnowocześniejszą bronią i hiper-logistyką, która i tak jest mocna, chłopaki z Pesztu tam nie walczą.

Niemniej Gyöngyössy też jest kłamcą, bo węgierski rząd nie popiera Rosjan i potępia agresję. Wypełnia zobowiązania sojusznicze wobec NATO, chroni przestrzeń powietrzną NATO, zapewnia pomoc logistyczną, ale ze zdrowego rozsądku iw obronie zakarpackich Węgrów nie angażuje się w tę wojnę. I tak, jeśli o coś walczy, to o to, żeby omijać też Zakarpacie i żeby jak najmniej Węgrów zginęło w walce o integralność Ukrainy. Dodam, że ani Rosjanie, ani Ukraińcy, ani Europa nie wygrają w tej wojnie, tylko Stany Zjednoczone. Jeśli Orbán jest przeciwny sankcjom, to przede wszystkim chroni Unię i Europę. W końcu cena gazu jest niebotyczna (Jankesowie dadzą go po dobrej cenie), wojenna inflacja rośnie, rosną też straty ekonomiczne. Pokój leży w interesie Węgier i Europy. W czyim interesie jest wojna?

Partia Mártona Gyöngyössy'ego (listera) wycofała się. Teraz próbują dekomunizować Fidesz z ławek w Gyurcsány. Delikatnie mówiąc, jest to drobny błąd. Wyborcy tego nie zaakceptują. Dziura flaga tutaj Dziura tam!

Wyróżniony obraz: Magyar Hírlap