Wojna z Hamasem jest kwestią bezpieczeństwa narodowego Izraela, a Gaza to nie tylko pole bitwy, ale przesłanie dla wszystkich otaczających ją państw arabskich i organizacji terrorystycznych, mówi urodzony na Węgrzech ekspert ds. bezpieczeństwa i antyterrorysta Yair Ansbacher. Wywiad.

Oficer Sił Obronnych Izraela (IDF) był jednym z pierwszych, którzy widzieli, jak terroryści przedarli się przez granicę Gazy 7 października 2023 r.

Yair Ansbacher uważa, że ​​sytuację na Bliskim Wschodzie należy postrzegać jako część globalnej wojny pomiędzy siłami Zachodu, liberalno-demokratycznymi a Wschodem, a to, co przydarza się Izraelowi, może przydarzyć się Europie. Antyterrorysta odwiedził niedawno Węgry na zaproszenie Fundacji Tett és Védelem i wygłosił wykład w synagodze w Óbuda i Domu Żydowskim w Miszkolcu.

Jak widzisz stan umysłu Izraelczyków w obecnym okresie wojny?

Od 7 października żyjemy w strasznych czasach, Izrael jest bardzo wrażliwy na ofiary wśród ludności cywilnej i porwanych zakładników, a wiele osób krytykuje rząd, ale większość ludzi nadal chce kontynuować tę wojnę. W wielu przypadkach nawet matki, które straciły już synów lub córki.

W mediach widać także matki, które publikowały zdjęcia swoich dzieci wziętych jako zakładników i torturowanych, i które domagają się porozumienia z Hamasem.

Oczywiście, że są, ale to nie jest średnia, media często ją zniekształcają. Uwolnienie zakładników jest ważne dla wszystkich, ale 90 procent Izraelczyków dokładnie rozumie, że nie należy zawierać paktów z terrorystami. Poświęciliśmy już zbyt wiele, poprzednie negocjacje w sprawie zakładników nie zakończyły się sukcesem. Rozważmy przypadek Gilada Szalita, który został wzięty jako zakładnik w 2006 roku, za którego Izrael dał w zamian ponad tysiąc terrorystów. Wśród nich był Jahja Szinvár, jeden z obecnych przywódców Hamasu, jeden z planistów masakry z 7 października. Oczywiście wiele osób twierdzi inaczej, ale nie sądzę, że premier ostatecznie zgodzi się na porozumienie. Izraelczycy chcą teraz zmienić historię, co wymaga zniszczenia reżimu Hamasu raz na zawsze.

I w jakim stopniu stworzy to nową sytuację, jeśli za tymi organizacjami terrorystycznymi stoi Iran?

Z jednej strony, jeśli Gaza nie będzie kontrolowana przez Hamas, wówczas możemy skoncentrować wszystkie nasze siły na północy, na Hezbollahu. Ze strategicznego punktu widzenia bardzo ważne jest, aby nie być zmuszonym do przejścia między kilkoma frontami. Ale wojna psychologiczna jest ważniejsza. Iran, Egipt, Jordania i Syria również muszą zobaczyć, że jesteśmy zdeterminowani. Teraz nadal obserwują, czy 7 października nie był przypadkowym błędem, czy też utrzymującą się słabością, która mogłaby ośmielić ich do ataku.

Dlatego ta wojna jest kwestią bezpieczeństwa narodowego Izraela. A Gaza to nie tylko pole bitwy, ale także przesłanie dla wszystkich otaczających ją państw arabskich i organizacji terrorystycznych. Zachód zawsze o tym zapomina, ale na Bliskim Wschodzie liczy się tylko siła. Istnieje arabskie określenie hudna, które często jest błędnie tłumaczone jako pokój, ale w rzeczywistości oznacza rozejm i jest używane, gdy ktoś jest słaby i zbiera siły na kolejną walkę. Pokój ma inne znaczenie na Zachodzie niż na Bliskim Wschodzie. Tylko ryczący lew może zaprowadzić porządek w środku dżungli.

A co stanie się w Gazie po wojnie? Ludzi nie da się wyeliminować. Jaka jest gwarancja, że ​​po Hamasie w regionie nie powstanie kolejna organizacja terrorystyczna?

Nie ma problemu z ludźmi i jeśli zobaczą, że Hamas jest osłabiony, nie będą go już dłużej wspierać. To naprawdę ważne, żeby to zobaczyć, to inny sposób myślenia. To kultura strachu, w której ludzie zawsze stają po stronie silniejszych i nigdy nie mówią tego, co naprawdę myślą. Jeśli ktoś teraz krytykuje Hamas, za trzy minuty zostanie ścięty na oczach całego plemienia. Ale jeśli Hamas osłabnie, a to już trwa, ludzie od niego odejdą.

Czy Izrael odzyska kontrolę nad tym obszarem?

Możliwych jest wiele różnych scenariuszy, ale myślę, że Izrael na pewno będzie obecny w strefie przez rok. Zapewnimy zaopatrzenie ludności cywilnej i przy okazji wyeliminujemy ostatnie komórki Hamasu.

A co z Europą i Ameryką? Jak myślisz, jaka jest przyczyna rosnących nastrojów antyizraelskich?

Izrael nigdy nie był zbyt popularny. Ale na przykład Brytyjczycy całkiem dobrze znają kulturę arabską, rozumieją Izrael. Inną kwestią jest to, jaką politykę mogą prowadzić w taki sposób, aby myśleć także o swoich wyborcach. Coraz więcej muzułmanów żyje w krajach zachodnich. Na przykład Trump lub wasz premier rozumieją, że to, co dzieje się w Izraelu, stanowi część globalnego zagrożenia muzułmańskim dżihadem.

Czy pomogłoby, gdyby Trump został kolejnym prezydentem USA?

Naturalnie. Jeśli najważniejszy przywódca Zachodu, prezydent Stanów Zjednoczonych, jest słabym człowiekiem, wpływa to na globalną równowagę sił. I nie dotyczy to tylko Izraela. Efekty tego widzimy w Chinach, Korei Północnej, Turcji, Iranie i Rosji. Narody te stanowią wyzwanie dla USA i Zachodu i niech nikt nie wierzy, że zawahają się, gdy będą mieli okazję objąć tron ​​​​świata. Dla świata najlepiej będzie, jeśli Zachód będzie silny i nie chodzi tu o wszczynanie wojen, ale o odpowiedzialność.

Yair Ansbacher podczas występu w Óbudzie.
Zdjęcie: Viktor Kelen

Jak politycznie niebezpieczny jest brak popularności Izraela?

Dyskryminacja polityczna i odsuwanie na bok nikomu nie przynoszą pożytku. Jesteśmy małym krajem i ze wszystkimi musimy mieć dobre stosunki, ale myślę, że w tej konkretnej wojnie chodzi o coś innego. To nie jest kwestia dyplomatyczna. Można go różnie nazywać, ale ostatecznie jest to stara, brzydka twarz antysemityzmu w innej formie.

Wiele osób porównuje 7 października do 11 września, ale świat nie reaguje na te dwa wydarzenia w ten sam sposób, nie czuje tego, co się wydarzyło. Nawet Żydzi często krytykują Izrael. Jak myślisz, jaki jest tego powód?

Jest to typowy przypadek antysemityzmu nienawidzącego siebie. Nie sądzę, że to była wina Żydów, kiedy zostali rozstrzelani do Dunaju w Budapeszcie, teraz sytuacja jest taka sama. I oczywiście wielu ludzi jest po prostu ignorantami i podąża za innymi. Na Zachodzie pro-palestinizm wydaje się być teraz bardziej popularny. Nie dostrzegają, że ekstremistyczni muzułmanie wykorzystują zachodnie wartości i liberalne, postępowe idee do własnej propagandy, mimo że jest to najbardziej nietolerancyjna kultura na świecie.

Homoseksualiści i obrońcy praw człowieka protestują wraz z Palestyńczykami, podczas gdy oni byliby pierwszymi, którzy zostaną straceni w Strefie Gazy. Zachód jest dziś słaby, ale na szczęście Ameryka ma nadal mocne zaplecze konserwatywne i dlatego mamy szansę. Dziś najważniejszą sprawą nie jest Bliski Wschód, ale Chiny i Korea Północna. A najbliższe miesiące będą bardzo niebezpiecznym czasem, bo wszyscy wiedzą, że Biden nie będzie kolejnym prezydentem, ale nowego prezydenta jeszcze nie ma. W takich przypadkach wiele osób próbuje wykorzystać okres przejściowy dla własnych korzyści, czy to w relacjach Chiny-Tajwan, czy Korea Północna i Południowa.

Czy sądzi Pan, że sytuacja na Bliskim Wschodzie może mieć wpływ na bezpieczeństwo Europy lub Ameryki w dłuższej lub krótkiej perspektywie?

Uważam, że sytuację na Bliskim Wschodzie należy postrzegać jako część globalnej wojny pomiędzy siłami Zachodu, liberalno-demokratycznymi a Wschodem. Zatem to, co przydarza się Izraelowi, może przydarzyć się Europie. Tylko jeden przykład, jeden z pełnomocników Iranu, w latach dwudziestych w Jemenie cały morski szlak handlowy jest zamknięty na miesiące, a świat nic przeciwko temu nie robi, Zachód okazuje słabość, a to może sprawić, że Iran będzie cierpiał.

Iran chce rządzić światem i postrzega siebie jako współczesne imperium perskie. Szyici uważają się za lepszych od innych narodów, myślą jak naziści. To nie przypadek, że od nich pochodzi również określenie Aryjczyk. Nie dbają o Arabów, Kurdów, sunnitów i Afgańczyków, którzy wszyscy są częścią ich republiki. I są bardzo mądrzy, zawsze wykorzystują innych do przelania krwi, jak Hamas czy Hezbollah.

Na koniec swojego wykładu wspomniał, że judaizm ma szczególne przesłanie dla świata, a jest nim pokój na świecie. Co on dokładnie przez to ma na myśli, skoro świat widzi, że wokół Izraela toczy się ciągły konflikt i wojna?

Jesteśmy teraz w stanie prawdziwej wojny i musimy wygrać, ponieważ, jak powiedziałem, nikt nie słucha słabego zwierzęcia. Ale siła nie wystarczy, świat rozwinięty chce nowego przesłania, i to jest przesłanie pokoju, wystarczy podbój. Biblia mówi, że poselstwo przyjdzie z Syjonu, w Jerozolimie.

Każda kultura uważa swoje przesłanie za najbardziej autentyczne, dlaczego przesłanie Żydów miałoby być bardziej aktualne?

Większość ludzi chce przejąć władzę nad światem, to właśnie robią muzułmanie, to właśnie robili wcześniej chrześcijaństwo, Rosjanie i Chińczycy. Kultura żydowska nigdy nie chciała podbijać ani zniewalać innych. Dlatego religia żydowska się nie nawraca, a przez wieki diaspory Żydzi nawet nie bronili się przed napastnikami. Myślę, że to jest również wyjaśnienie wspomnianego nienawidzącego siebie antysemityzmu. Są Żydzi, którzy chcą uniknąć nawet pozorów panowania nad innymi, nawet jeśli zarzut jest niesprawiedliwy.

To ciekawe, bo wiele osób oskarża Izrael o podbój, a znamy antysemicki stereotyp imperialistycznego Żyda.

Dzieje się tak dlatego, że nie przekazujemy wiadomości dobrze. Ludzie widzą tylko czołgi, ale nie oznacza to, że nadszedł czas, aby posprzątać, aby w końcu powstrzymać ciągły rozlew krwi. Będzie to wymagało nowego rodzaju przywództwa w Izraelu po wojnie. Głowa państwa potrzebuje osoby, która jest nie tylko utalentowana, ale także ma wiarę, czyli jest głęboko związana z religią, ale ważny jest dla niej także pokój.

Czy masz na myśli osobę religijną, która powinna przewodzić Izraelowi? Ma to swoje niebezpieczeństwa...

Fanatyzm i religia to dwie różne rzeczy. Mogę sobie wyobrazić przywództwo narodowe, religijne, ale liberalne i miłujące pokój. Widzę teraz wielu z tych ludzi walczących w Izraelu. Świeckie przywództwo nie może dać ludziom odpowiedzi na przykład na zasadnicze pytanie, dlaczego tu jesteśmy, dlaczego toczymy tę wojnę.

Czy widzisz polityka, którego możesz sobie wyobrazić jako przyszłego premiera?

Zadaj mi to pytanie za kilka miesięcy. Dziś w Izraelu wszyscy mówią o potrzebie nowego prawa. Ale tak naprawdę nie jest to kwestia prawej czy lewej strony, obie strony popełniły wiele błędów. Założyciel chasydyzmu Baal Szem Tow nauczył nas widzieć we wszystkim prawdę i uczyć się od każdego.

Co według Ciebie jest ważne w wartościach lewicowych i liberalnych?

Po pierwsze, potrzeba miłości i pokoju. Jest to rzecz święta i ważna wartość żydowska, której nie należy ignorować. Drugie to umiłowanie piękna świata, umiłowanie uniwersalizmu i kultury. Lewica jest bardzo kreatywna i taka powinna być. To także jest darem Boga. Nie będzie więc czasu na kolejną prawicę, ale na siłę jednoczącą obie strony. Zjednoczenie ludzi jest wielkim wyzwaniem, ale to także część przesłania, ponieważ Bóg jest stwórcą nas wszystkich i wszystkich nas potrzebuje.

Jak myślisz, jak długo może trwać ta wojna? I teraz nie myślę tylko o Gazie. Gazety donoszą, że sytuacja na północy może się również pogorszyć w przypadku Hezbollahu.

Trudno to przewidzieć, gdyż w międzyczasie da się wszystko uporządkować, nawet bez kolejnej wojny. Jeśli teraz zdecydowanie i konsekwentnie przeprowadzimy interwencję wojskową w Gazie, być może to wystarczy. Myślę, że w Gazie osłabienie Hamasu raz na zawsze zajmie jeszcze kilka miesięcy. Problem w tym, że Iran jest bardzo blisko wyprodukowania bomby atomowej, a jeśli to zrobi, wszystko się zmieni.

Judit Hidas/Indeks

Wyróżnione zdjęcie: MTI/EPA/Mohamed Szaber