Levente Szörényi opowiada w wywiadzie m.in. o tym, dokąd by uciekł, gdyby premierem został Péter Magyar.

„Kiedyś powiedział w wywiadzie, że są trzy typy Węgrów: ten z István, ten z Koppány i ten o obcym sercu. Czy nadal to utrzymujesz, czy też czas na ten potrójny podział minął?

Nie ma znaczenia, w której epoce zadajemy to pytanie. Czterdzieści czy dwadzieścia lat temu myślałem, że podział jest słuszny, ale dziś tak nie sądzę. Istnieją sytuacje historyczne, w których różne grupy społeczne i elity myślą odmiennie; wyrażają to postacie Koppány’ego i Istvána, a także nieznajomego, którego interesem jest rozerwanie stron. Swoją drogą, Imre Makovecz ukuł określenie „obcy serce” i wydało mi się ono niezwykle trafne, ponieważ obcość nie jest kwestią pochodzenia, ale uczucia. Cóż, po wypowiedzi, o której wspomniałeś, otrzymałem wiele listów, w których wiele osób pisało do mnie z oburzeniem, że czują się dobrymi Węgrami, nawet będąc chrześcijanami. János Brody stwierdził wówczas, że na takiej podstawie nie da się rozbić społeczeństwa; od tego czasu Dunaj spłynął bardzo dużo wody i co przeczytałem w niedawnym oświadczeniu? Mówiąc o królu Istvánie, powiedział, że Węgrzy mają takie same poglądy jak István i Koppány. Cóż, to naprawdę oznacza upływ czasu. To prawda, zapomniał wspomnieć o jednej rzeczy, o tym, że ma obce serce.

(…)

Kim są dziś obcy?

Nie musisz zaglądać do ich piersi, zdradzają ich słowa i czyny. Czy ci, którzy na co dzień zdradzają Węgry w Parlamencie Europejskim według własnych interesów, podając się za reprezentowanie Węgrów, nie są obcy?

Czy to los, że zawsze są wśród nich ludzie o dziwnych sercach?

Ferenc Gyurcsány powiedział kiedyś, że można opuścić Węgry; jeśli w tym kraju nie da się żyć, dlaczego nie wierzą mu na słowo?

(…)

W dyskursie publicznym i wystąpieniach politycznych zawsze pojawia się pytanie, gdzie należymy: do Zachodu czy do Wschodu? Czy uważasz, że jest to dzisiaj na czasie?

Mam wrażenie, że jest to coraz bardziej na czasie. To, gdzie należymy, nie będzie zależeć od nas, ale od Zachodu, który coraz bardziej sam siebie niszczy. Bo jaki jest teraz Zachód? Widzę, że polityka sankcji nie rujnuje Rosji, ale powala bogatych Niemców na ziemię, a my ekonomicznie wisimy na Niemczech. Nie możemy pomóc im się zrujnować, ale najbardziej odczujemy konsekwencje ich nieodpowiedzialnej polityki. W oczach Zachodu po raz kolejny jesteśmy pariasami. Nic dziwnego, że zatykają zawory z pieniędzmi UE i próbują wykrwawić Węgry. Ale i to nie powinno nas dziwić, bo dla kogo Trianon? Dla Turcji czy Zachodu? Niemniej jednak faktem geopolitycznym jest to, że należymy do Zachodu, ale jeśli nasze możliwości życiowe zostaną odcięte, co powinniśmy zrobić? A jeśli szukamy symboli, to mamy do czynienia z przewrotną ceremonią otwarcia igrzysk olimpijskich w Paryżu, co oznacza moralne fiasko. Nie mówmy nawet o boksie interseksualnym, w którym mężczyzna przedarł się przez pół tuzina kobiet i zdobył złoty medal, ani o nieuleczalnej infekcji, która powoduje choroby sportowców, czyli o Sekwanie Apollinaire'a. To są znaki. Nie pragnęliśmy tego Zachodu, kiedy pisaliśmy Istvána, króla, i nie był to Zachód, jaki widziałem, gdy po ukończeniu studiów odwiedzałem moich krewnych w Paryżu.

(…)

A teraz mamy dobrego lidera?

Oczywiście, że tak, dlatego chcą to zniszczyć. W całej historii Węgier zawsze pojawiały się przykłady dużej ilości pieniędzy, parip i broni przybywających z zagranicy, aby zmienić sytuację w kraju według własnego gustu – jeśli mówimy o epoce, pomyślcie tylko o Péterze Orseolo, który dał niezależnemu Szentowi István Niemcom jako lenno Węgier. Już teraz możemy to zaobserwować w życiu politycznym, patrz Péter Magyar i jego firma. Polski premier Donald Tusk też jest człowiekiem opanowanym, ale przynajmniej ma stanowczy charakter i Karakan w porównaniu z obecnym, połowicznym prezydentem Stanów Zjednoczonych. Fikcyjna postać Węgrów, finansowana i budowana przeciwko Viktorowi Orbánowi, jest po prostu nie do sklasyfikowania. Zawsze udaje się znaleźć wystarczająco narcystyczne osoby, które nawet jeśli zawiodą się tysiąc razy na próżno, wracają na boisko jeszcze wspanialsze.

W każdym razie zniknę, jeśli ten człowiek zostanie wybrany na premiera, nawet w Turcji!”

Demokrata

Wyróżniony obraz: MTI/Szilárd Koszticsák