Kiedy Trump nazwał covidową żółtą febrę, postępowa prasa krzyczała jakoby rasizm. Od tego czasu jednak rozwinięty Zachód bardzo się zmienił. Napisane przez Áron Ambrózy.

Szybko powstał ruch, turyści z Dalekiego Wschodu byli ściskani na ulicach przez łagodnych intelektualistów, by w ten sposób zdystansować się od amerykańskiego prezydenta. Dziś, kiedy w obiegu pojawiają się dwa niejasne, bezsensowne nagrania żółtych ludzi w strojach treningowych, nikt nie umknie kontekstowi i dowodowi, od razu wiemy, że Kim Dzong-un atakuje białą Europę.

Patrzę na dwa filmy zamieszczone na Twitterze i jakoś nie jestem przekonany, że widzę północnokoreańskich żołnierzy w trakcie szalonych przygotowań do obalenia wzorcowej demokracji na Ukrainie. Te nagrania są na to zbyt przypadkowe, jakby rozdzielczość była ustawiona bezpośrednio na domofon na stole montażowym. W dekadzie, w której każdy ma w kieszeni niezliczoną liczbę telefonów wyposażonych w megapiksele, nie ma innego wytłumaczenia na jakość obrazu niż celowość.

Gdybyśmy zobaczyli dokładnie, co na nim jest, zaszkodziłoby to narracji.

Według ukraińskiego wywiadu wojskowego po stronie rosyjskiej walczą na Ukrainie północnokoreańscy żołnierze. Obu nagraniom towarzyszyło wyjaśnienie, że ponad 10 000 żołnierzy Korei Północnej szkoli się w dalekowschodnim regionie Rosji i zostanie rozmieszczonych w Kursku pierwszego listopada. Mówię tylko, że jedno i drugie się wyklucza: jest dopiero październik, jeśli zostaną rozmieszczeni w listopadzie na rozkaz Kim Dzong-una, który wykonuje rozkazy gazowego Putylera, to nie ma ich jeszcze na Ukrainie. Ciekawostka: Kursk nie jest na Ukrainie i nie tak jak Krym, ale w ogóle.

Historia krwawi z tysiąca ran, a mimo to ani jeden weryfikator faktów nie zadał sobie trudu sprawdzenia Budanowa. Przy dobrych koneksjach nie byłoby to jednak trudne – dla amerykańskiego dziennikarza z prestiżowej instytucji agitpropowej z pewnością odpowiedziałby południowokoreański wywiad, który – rzekomo – przekazał depeszę GUR. Po prostu zapomnieli ich zapytać, najwyraźniej przez przypadek.

Rosjanie oczywiście uznali ogłoszenie Budanowa za fake news i od tego momentu możliwości niezależnego i obiektywnego pisarza mojego pokroju były nieco ograniczone, gdyż nieprzyzwoite byłoby prowadzenie badań tuż po oświadczeniu Pieskowa, i na koniec nadal otrzymałbym rosyjską pieczęć aprobaty. Trzymajmy się słów Marka Rutte, który nadal jest Sekretarzem Generalnym NATO.

W tej chwili nasze oficjalne stanowisko jest takie, że nie możemy potwierdzić doniesień, że Koreańczycy z Korei Północnej aktywnie uczestniczą w wysiłkach wojennych jako żołnierze, ale to może się zmienić.

Pierwszy sekretarz wolnego świata nie zaprzeczył jednoznacznym dowodom, więc może coś jest w słowach Pieskowa. Tyle, że nie ma odwagi uznać zapowiedzi GUR za fałszywe, bo w końcu i tak znajdzie się na liście śmierci wrogów państwa ukraińskiego, razem z Zsoltem Bayerem. I pomimo dobrego towarzystwa wiąże się to z różnego rodzaju niedogodnościami.

Jeśli jednak Rutte nie zachowywał się tak, jakby był przekonany o rychłej inwazji północnokoreańskich sił interwencyjnych na Ukrainę, można jedynie szukać tajemniczego poligonu, na którym wojska Kim Dzong-una przygotowują się przeciwko Europie i demokracji. A w przypadku słów „Polion szkoleniowy Siergijewskiego” z pewnością możemy uzyskać ciekawe wyniki. Przykładowo fakt, że miesiąc temu w tej tajemniczej bazie na Dalekim Wschodzie żołnierze Laosu przemieścili się razem z Rosjanami w ramach oficjalnych ćwiczeń wojskowych.

A ponieważ Laos leży także na Dalekim Wschodzie, na rozmytym ujęciu łatwo pomylić żołnierza laotańskiego z koreańskim. Trudno mi to opisać, ale oba narody są żółte.

Cóż, jeśli założymy, że Rosja ma kilka poligonów wojskowych, trudno sobie wyobrazić, aby Koreańczycy z Północy zostali zakwaterowani w Siergiejewskim zaraz po Laotanie. Ponieważ w tym czasie trybuna, z której generałowie i szczęśliwi krewni machali na zakończenie ćwiczeń wojskowych, musi zostać zdemontowana, więc większe sprzątanie też nie zaszkodzi, ale przynajmniej dokładne sprzątanie i zmiana pościeli. Poza tym mieliśmy mały kryzys czasowy, bo we wrześniu członkowie armii laotańskiej ćwiczyli ze swoimi rosyjskimi odpowiednikami w Siergiejewskim, aż trudno mi uwierzyć, że nawet nie zauważyli dziesięciu tysięcy Koreańczyków z Północy którzy przygotowywali się obok nich. To nie Europejczycy, nie mylą się z Koreańczykami, na żółto.

Innymi słowy, i tutaj wyciągasz bezsensowne wnioski, niewyraźne zdjęcia nagrane za pomocą domofonu rzeczywiście przedstawiają laotańskich żołnierzy, którzy z jakiegoś powodu jesteśmy zmuszeni wierzyć, że są najemnikami Putina z Korei Północnej, którzy obierają za cel Ukrainę i Europę, a także wolny świat. Jest to teraz tak ważne, że nawet sekretarz Rutte, mający dostęp do najlepszych źródeł wywiadowczych na świecie, nie odważy się temu jednoznacznie zaprzeczyć.

Zobaczymy, co w tej kwestii Korea Południowa i USA dostarczą Ukrainie. Nie będzie wśród nich urządzeń optycznych. Co oczywiście jest właściwe. Tylko że za tym wszystkim nie stoi ten szalony, rasistowski trik. Tak czy inaczej, w zamian przytulimy Laotańczyka.

PS

Wyróżniony obraz: MTI/EPA/KCNA