Z pewnością miliony obywateli mojego kraju są w takim stanie umysłu, że ta liczba im odpowiada. Napisane przez Mátyása Kohána.

„Rozumiem, że jest agentem Sorosa i nie zna węgierskiego”. „Znasz węgierski? Czy umiesz czytać?” Słuchając 5673 odcinka ogólnowęgierskiej telenoweli politycznej Tiszát közt, również odniosłem wrażenie, że nie jest on napisany po węgiersku.

Że tej obskurnej, właścicielskiej, habistycznej dumy nie naciska się na przywódcę opozycji trzydziestoczteroletniej węgierskiej demokracji, ale, powiedzmy, na sypiającego z byłym premierem Bułgarii Bojko Borysowem pistolet obok głowy

(w każdym razie mimo wszystkich przypadków korupcji na świecie nadal jest szanowanym członkiem Europejskiej Partii Ludowej), kongijskim watażką lub jakąś nocną postacią z burzliwych dziesięcioleci bośniackiej polityki.

Nazywając go śmiercią mózgową, Péter Magyar upokorzył swoich kandydatów – ZA POMOCĄ WIDEO

Ale nie, na pewno było to po węgiersku, a miliony obywateli mojego kraju są w takim stanie umysłu, że ta liczba im odpowiada. Żeby ich nie obchodziło, jaka to osoba w życiu prywatnym (zrównoważony psychicznie sprawca przemocy), co myśli o świecie (nic), co myśli o instytucjach demokratycznych, które są jego miejscem pracy (najlepsze bezużyteczne emerytury na świecie) i co myśli o swoich towarzyszach broni, których rekomenduję jako reprezentatywnego kandydata narodu węgierskiego

(„moi kandydaci” to pozbawieni mózgu, totalnie niekompetentni antytalenci polityczni, z których „zamienię się w kiepskich przedstawicieli PE, nie dodając nic do kampanii”).

Nie wiem, o co chodzi tym rodakom. Być może w tym, że im bardziej szaleni, im bardziej obłąkani, im mniej ktoś szanuje demokrację, tym lepiej staje się młotem wyburzającym przeciwko „reżimowi”, który ich zdaniem jest przyczyną całej ich nędzy.

Wtedy wygra i coś się stanie, Bruksela będzie nami rządzić i tak będzie lepiej, myślę.

Rzeczywiście wszędzie jest lepiej niż w Csíku – stwierdzili eksperci, którzy obliczyli, że o poziomie życia w kraju decyduje prąd, za który nikt nie zapłacił ani jednego listopadowego dnia.

W takiej sytuacji mogą być teraz patrioci-patrioci z Cisy, którzy w swoim gniewie wysłali do Europy obszarnika z głębokich Bałkanów.

Jest jeden problem: stawka jest dość wysoka, a sukces nie jest pewny. Nie chcę teraz rozwodzić się nad tym, dlaczego byłoby bardzo źle dla kraju, gdyby zaburzony umysł i niestabilne ego Pétera Magyara przeniosły się do Karmelity.

Nie, drodzy patrioci, chcę wam powiedzieć, jak źle będzie dla was, jeśli eksperyment się nie powiedzie. Bo tak to wygląda na papierze: po dwóch tragicznych gospodarczo latach i jednym przeciętnym roku, nękanym poważnymi skandalami, Fidesz ma niewielką przewagę nad opozycją, zdaniem wszystkich ankieterów, którzy publikują dane i nie sprzedają nadziei.

Wiedzą o tym także Węgrzy, dlatego nie odważą się wyjść z cienia swoich „badań” i wystawić np. kandydaturę do parlamentu w Dombóvárze. A w węgierskim systemie wyborczym oznacza to z pewnością, że oprócz ścisłej listy, lokalnie osadzeni, dobrze pracujący kandydaci prawicy przejmą zdecydowaną większość poszczególnych okręgów parlamentarnych, a Fidesz odniesie pewne zwycięstwo. Zwłaszcza, gdy w przyszłym roku polityka zagraniczna i gospodarcza rządu dojrzeje, nasze żagle ugniatają atlantyckie i wschodnie wiatry jednocześnie, BMW, BYD i CATL zaczynają się awanturować,

a według prognoz Komisji Europejskiej Węgry osiągną trzeci najszybszy wzrost gospodarczy w Unii po Malcie i Irlandii, przed wszystkimi krajami Europy Środkowej.

A wyborcy Cisy pozostaną ze świadomością, że w wyniku histerii allsarystycznej dali teraz szansę trzeciemu partiowi Péterowi. Do końca czasów ich ikki będą tam zdobione obok nazwy ipse, według którego mandat Parlamentu Europejskiego to bezwartościowa emerytura, przyznawana z łaski wynajmującego „agentom Sorosa”, „całkowicie niekompetentnym antytalentom politycznym” „, którzy nie tylko nie mogą brać udziału w kampanii, tak jak to robią, to właśnie robią politycy we wszystkich zachodnich demokracjach o szczęśliwym rozwoju historycznym, ale wszechmocny prezydent partii nie może wygłosić ani jednego kiepskiego oświadczenia na żaden temat zamiast tego, ponieważ „tym też mogą tylko zaszkodzić”.

Czy jest niższa? Według nagrania Péter Magyar jest zniesmaczony zachowaniem swoich zwolenników

Będą musieli wytłumaczyć się z faktu, że tolerowali wszystko, od cierpień kobiet, przez potok kłamstw, po lekceważenie Parlamentu Europejskiego, tylko po to, aby ktoś mógł w końcu obalić Viktora Orbána – i zawiedli.

Ponownie przegapili cztery lata budowania opozycji i zmarnowali energię, pieniądze i zaangażowanie emocjonalne na polityczny hologram.

Będziemy tam stać ze szczerym żalem pomieszanym z radością i mówić: to jest wasz przedstawiciel, dajcie spokój, sok śliwkowy – człowiek, który w Parlamencie Europejskim patrzy tylko z góry na swoich towarzyszy. I wy, „śmierdzące gęby”, którzy się na to nabieracie.

Głosowanie na Fidesz nie jest obowiązkowe, nie – w demokracji musi być silna opozycja. Jednak ani w dłuższej, ani w średniej perspektywie nie można oszczędzić tego, że węgierski rząd ma opozycję co najmniej tej samej jakości, co pozostałe w Europie. Takiego, który widzi sytuację kraju realistycznie, zamiast opłakiwać allsarystowskie koszmary powstałe na skutek manipulacji statystycznych i konkuruje z rządem nie wielkością, ale rozwiązaniami.

Jest co narzekać na stan kraju, jest co krytykować działania rządu. I wszyscy będziemy w lepszej sytuacji, jeśli wyborcy opozycji również zaczną żądać standardów od swoich partii, aby w 2026 roku nie skończyło się dokładnie tak samo, jak ostatnim razem:

z paskudnym wykolejeniem ciągu kłamstw chorego psychicznie Pétera.

Mandarynka

Wyróżnione źródło obrazu: Kemma