Ponadto Gyurcsány nie ma na ziemi żadnych podstaw moralnych, aby być oburzonym, gdy chodzi o Węgrów mieszkających za granicą.
Po rosyjskim ataku na Podkarpacie Ferenc Gyurcsány w poście na Facebooku napisał do Pétera Szijjártó, że jego zdaniem rząd nie jest wystarczająco krytyczny wobec Rosji.
Jak pisaliśmy wcześniej, w niedzielę o świcie, po raz drugi od początku wojny, na Podkarpaciu doszło do ataku rakietowego.
Lider Koalicji Demokratycznej skomentował post Szijjártó na Facebooku i podzielił się swoim komentarzem w innym poście. „Wdzieram się na nich po stronie Szijjártó, bo sierota w parze z Orbánem bez lizania mięsa toleruje atak Putina na Zakarpacie. Zdrajcy!” – napisał na swojej stronie.
W poście napisał konkretnie:
Idź do diabła! Jesteście tak cholernie wspaniałymi Węgrami, że dacie się w to wciągnąć, ciągle uderzacie się w piersi, że „to jest interes Węgier, to jest interes Węgier”, a potem się zamkniecie.
„Bo nie odważyłeś się napisać ani jednego złego słowa o swoim panu, Putinie. Nie ważcie się opisywać, że Rosjanie zaatakowali Podkarpacie” – napisał Ferenc Gyurcsány, odnosząc się do własnego wpisu Szijjártó, w którym stwierdził, że „dzisiaj na Podkarpaciu miały miejsce ataki rakietowe”.
Wy, dranie, jesteście zdradzieckimi kawałami gówna. To żałosna firma, z twoim szefem Orbánem na czele
– dodał lider DK.
Z jednej strony na wojnach panuje zwyczaj strzelania, bombardowania i robienia innych paskudnych rzeczy. Walczące strony czynią to sobie nawzajem, aby zwyciężyć na polu bitwy, czyli narzucić swoją wolę bronią przeciwnikom. Można powiedzieć, że wojna to bankructwo dyplomacji;
stąd mówimy wszystkim poganom, którzy dmuchają na Orbána za wybranie się w pokojową podróż i zasiadanie do negocjacji z przeciwnikiem, że są kompletnymi idiotami.
To, co robi Unia Europejska i węgierska opozycja w tej sprawie, nazywa się dyplomatycznym barbarzyństwem.
Z naszymi przyjaciółmi nie ma potrzeby stosowania dyplomacji, możesz z nimi porozmawiać w dowolnym momencie, dlatego są przyjaciółmi. Dyplomacja jest zwykle zarezerwowana dla przeciwników.
Miejmy nadzieję, że wraz ze zwycięstwem Trumpa mocarstwa UE również porzucą swoją obrzydliwie kłamliwą i obłudną wyniosłość moralną i będą skłonne komunikować się z Rosjanami w imię pokoju. Możesz zapomnieć o podejściu „po co rozmawiać, skoro możesz zabić”.
Dla każdego rozsądnego człowieka już od pierwszego dnia trwającej prawie trzy lata wojny jest jasne, że Ukraina nie jest w stanie wygrać tej wojny na froncie, nawet przy pomocy Zachodu. Dlatego potrzebujemy wczesnego zawieszenia broni, a następnie negocjacji.
Bo powoli dochodzimy do momentu, w którym aktywną część ludności ukraińskiej będzie można wypędzić lub wytępić raz na zawsze, co oznacza, że kraj nigdy nie podniesie się z szoku demograficznego. Będzie tam coś o nieznanych jeszcze granicach, co się zwie Ukrainą i na pewno będą w nim obywatele Ukrainy, ale większość z nich nie będzie Ukraińcami, to jest pewne.
Niektórzy będą się utrzymywać z odbudowy, tak jak zarabiali na zabijaniu.
I pewne jest też, że ta wojna nie zaczęła się, gdy Putin obudził się pewnego mglistego poranka w lutym, zastanawiając się, co powinien tego dnia zrobić, uderzył się w czoło i wtedy dotarło do niego uświadomienie: zaatakuję tych życzliwych, pokojowo nastawionych Ukraińców , którzy są na tyle przyjaźni w stosunku do moich ludzi i nigdy mi niczym nie grozili.
A potem przyjdź na drugą stronę!
Człowiek, który zorganizował haniebne referendum w 2004 r., człowiek, który atakował Węgrów za granicą, gdzie tylko mógł, nie ma podstaw moralnych, aby odnosić się do ich Zakarpacia. Z niczym.
Oczywiście Gyurcsány nigdy nie wiedział, kiedy mądrzej będzie słuchać, a pojawienie się Cisy wzbudziło w nim wątpliwości. Rozumiemy. I na koniec się uśmiechamy: niewiele dobrego można powiedzieć o marszu Pétera Magyara, ale przynajmniej posłał DK na podłogę.
Wyróżnione zdjęcie: Csaba Karnok / Południowy Magyarország