O przeszłości marzy się w każde Boże Narodzenie. Staniemy się znowu trochę dziećmi, z tęsknotą i podekscytowaniem, będziemy mogli na nowo doświadczyć wszystkiego, co było radością dziecięcych Świąt. Nie inaczej jest w przypadku polityków. Rodzinne Święta Bożego Narodzenia Szilárda Németha, sekretarza stanu odpowiedzialnego za redukcję użyteczności publicznej, „twardziela”, również przypominają dawne święta.
„Dla mnie Święta Bożego Narodzenia są tym, co wyniosłem z domu”. Boże Narodzenie i Wielkanoc to dwa święta chrześcijańskie, które były i nadal są wspaniałym świętem rodzinnym.
Żyliśmy zwyczajnie, niemal w biedzie, ale przygotowaliśmy się do wakacji tak, jak przystało na węgierską rodzinę.
Moja mama gotowała, tata kupował składniki, czyścił ryby, a nasza łazienka i kuchnia zawsze były pomalowane na Boże Narodzenie. Dla mnie Święta Bożego Narodzenia to zapach sosny, zapach pomarańczy, zapach ciast mojej mamy, zapach bajgli, miodu, pierników zmieszany ze świeżym zapachem farby olejnej, bo cokół był malowany olejem. Ta mieszanka zapachowa do dziś pachnie Świętami Bożego Narodzenia.
- Byłam dzieckiem usługującym, w okresie Adwentu znacznie częściej chodziłam do kościoła, chodziłam na różaniec, żeby lepiej doświadczyć radości oczekiwania. Nigdy nie mieliśmy niedziel brązowych, srebrnych i złotych, był tylko Adwent, kiedy w każdą niedzielę zapalaliśmy kolejną świecę na wieńcu adwentowym, nawet gdy w czasach socjalizmu nie było to tak powszechne jak na szczęście dzisiaj. Mówię więcej Jezusa i mniej zakupów. Zgadzam się także z mądrym przesłaniem Premiera, który w pierwszą niedzielę Adwentu, bazując na znanym sloganie – który brzmiał, jakby nie było świąt bez Corvina – w swoim poście na Facebooku powiedział tak: Nie ma świąt bez Jezus! Warto podejść do tego poważnie i nie zapomnieć o szaleństwie zakupów bez naszyjnika. Z wiadomości dowiedzieliśmy się, że rozpoczęła się gorączka świąteczna. Dobry Boże, co za świąteczny pośpiech?
W Świętach Bożego Narodzenia nie chodzi o pośpiech, ale o wyciszenie, radosny spokój oczekiwania.
– I o rodzinie. Nie mieliśmy magnetofonu, ale takie świąteczne piosenki i tak można było dostać tylko na kasecie, więc mama śpiewała kolędy. Na szczęście jeszcze żyje, mieszka też w Csepel i przyprowadzamy go do nas za każdym razem, gdy zapalamy świece, a on śpiewa do dziś.
- Podtrzymujemy także węgierską tradycję świątecznego menu, co oznacza, że na stole znajdziemy zupę rybną, rybę smażoną, sałatkę ziemniaczaną z rybą, sznycel wiedeński, gołąbki, bajgle, zerbo, placek miodowy i
Podtrzymujemy także tradycję krojenia jabłka na tyle artykułów, na ile jest nas razem, a jeden artykuł zostawiamy na stole dla Jezusa.
– Nasze dzieci podrosły, ale z tego, co wiem od nich, moja córka Virág i syn Bendegúz ze szczerą wiarą czekali na przyjście Jezusa do 10. roku życia. Do tego czasu nawet nie brali udziału w ubieraniu choinki, ale teraz oczywiście dekorujemy razem, co jest wspaniałym wspólnym programem rodzinnym. A wszyscy wiemy, że rzeczywiście otrzymujemy dary od Jezusa, bo wszystko, co możemy osiągnąć, zawdzięczamy Jej. Nasze dzieci i wnuki też muszą to wiedzieć.
Autor: György Tóth Jr
Foto: Zsuzsa Fincza / zaol.hu