Do czasu odjazdu „pociągu” każda beczka i opona ma tylko jedno zadanie: zastraszyć wyborców.
Grappling jest podobny do tego, co jest w zwyczaju przed międzynarodowymi meczami bokserskimi lub jak to jest w zwyczaju przed walkami powietrznymi. To ich jedyna opcja. Odwoływanie się do ich wcześniejszych osiągnięć byłoby fatalne w skutkach. Nie są jednak wystarczająco przygotowani do merytorycznej krytyki rządu, a powierzchowna krytyka może przynieść odwrotny skutek. Zamiast tego pozostaje stwierdzenie, że działania rządu zawsze muszą być przeciwne.
W naszym kraju nie ma problemu z podziałem aktorów klasy politycznej na oddziały suwerenistyczno-patriotyczne i globalistyczno-kompradorskie. Zadanie upraszcza szczera wypowiedź jednej ze stron, według której ich celem jest utworzenie Stanów Zjednoczonych Europy (Koalicja Demokratyczna) i zaklasyfikowanie naszego kraju do tej formacji. Inny szturmowy zespół formacji globalistycznej (Momentum) odcisnął piętno, prowadząc kampanię na rzecz partii globalistycznych działających w tym kraju przed wyborami parlamentarnymi, zamiast etnicznych organizacji politycznych Węgrów mieszkających poza naszymi granicami. Inne formacje polityczne krajowej koalicji globalistycznej kierują się raczej zindywidualizowanym politycznym przetrwaniem niż zaangażowaniem w elektorat. Jest całkiem jasne, że działają również „prawicowe” siły globalistów-kompradorów. O to chodzi w widocznym już zespole „Sierot Fideszu”.
Przypomnijmy tylko obietnicę Medgyessy'ego: powiedział, że będzie wspierał budownictwo mieszkaniowe nawet bardziej niż Orbán. Stało się to kredyt walutowy. Nie zapominajmy o „zmianie systemu opieki społecznej”, która trwała tak długo, jak miliardy pozostawione przez pierwszy rząd Orbána. Potem samorządy musiały „zarządzać” podwyżkami płac! Tutaj również szalały kredyty walutowe i wszyscy byli zadłużeni do granic możliwości.
Imre Boros jest ekonomistą