Krajowa opozycja potrzebuje „mocnych obrazów”, a cóż może bardziej przyciągać uwagę niż grzebanie w trumnach. Idąc za radą ich politologów, wydaje się, że opłaca się zdobywać głosy od niezdecydowanych do zmarłych z powodu epidemii wirusa. Naciskają mantrę z pełną siłą na każdą możliwą powierzchnię, kraj zabójcy Orbána wydał więcej martwych ludzi niż ktokolwiek inny. Chociaż dane UE i metodologia obliczeń statystycznych całkowicie im przeczą, nie oszukujmy się, jeśli jest nadzieja na zdobycie jednego lub dwóch głosów więcej, nie zrezygnują ze swoich kłamstw.
W pierwszych 12 tygodniach 2021 r. wskaźnik zgonów wzrósł o 6,6 proc. w porównaniu z 2019 r. Na razie odpowiednie dane pochodzą z 16 krajów UE, a nasz kraj zajmuje wśród nich dziewiąte miejsce. Według László Windischa, wiceprezesa KSH, te dodatkowe dane dotyczące zgonów pokazują skuteczność zarządzania epidemią dokładniej niż porównanie liczby zgonów z powodu koronawirusa podawanych przez poszczególne kraje.
„Rezultatów zarządzania epidemią nie można wyrazić ani ocenić za pomocą jednego wskaźnika. Jednocześnie jest pewne, że badanie danych dotyczących nadmiernej śmiertelności daje dokładniejszy obraz niż statystyki dotyczące zgonów spowodowanych koronawirusem dostarczane przez poszczególne kraje” – wyjaśnił László Windisch w rozmowie z Magyar Nemzet .
Wiceprezes KSH podkreślił, że w niektórych państwach dane mogą nie zostać prawidłowo wprowadzone do systemu. Na przykład Litwa i Słowacja odpowiadały za zaledwie około jednej trzeciej nadwyżki zgonów w 2020 r. w wyniku koronawirusa.
„Na razie nie ma wyjaśnienia ze strony tych krajów dla znacznej nadwyżki zgonów oprócz tego. „Ponieważ nie jest znane żadne zdarzenie, takie jak wojna lub inna poważna epidemia, które mogłyby wyjaśnić taki wzrost śmiertelności, nie można wykluczyć, że rzeczywista liczba ofiar Covid-19 w kilku krajach mogła faktycznie być wyższa niż oficjalnie zgłoszonych przypadków” – zauważył László Windisch . .
W naszym kraju 86 proc. nadwyżki zgonów w 2020 r. to zgony oficjalnie uznane za konsekwencję koronawirusa, podczas gdy różnica jest znacznie większa w przypadku większości krajów członkowskich UE.
Istnieje siedem krajów UE, które nawet nie uznają połowy nadmiaru zgonów za zgony Covid.
„Nie ma sensu, aby państwo członkowskie oficjalnie obliczało w oparciu o metodologię WHO, jeśli z jakiegoś powodu nie stosuje dokładnie tej metody w praktyce. I w wielu przypadkach chyba tak jest, bo nie ma innego wytłumaczenia dla tego, że śmiertelność gdzieś rośnie tak samo jak w innych stanach, ale tylko połowa wzrostu jest uznawana za konsekwencję koronawirusa ”, podkreślił László Windisch .
Wiceprezes GUS zwrócił uwagę, że według najnowszych analiz Eurostatu, w porównaniu ze średnią z ostatnich czterech lat przed wirusem, śmiertelność na Węgrzech była wyższa od średniej unijnej tylko w listopadzie i grudniu ub.r. rok.
„Nawet w okresie styczeń-luty tego roku liczby na Węgrzech były poniżej średniej UE” – powiedział László Windisch.
Z danych wynika też, że w tym roku, w ciągu pierwszych 12 tygodni do 28 marca – w porównaniu do 2019 roku, ostatniego roku wolnego od epidemii – liczba zgonów na Węgrzech wzrosła o 6,6 proc.
„Jak dotąd mamy dane z co najmniej 12 tygodni z 16 państw członkowskich UE. Wśród nich jesteśmy pośrodku, na dziewiątym miejscu” – wyjaśnił specjalista, który dla ścisłości zwrócił też uwagę na to, że wskaźnik nadwyżek umieralności nie pokazuje jednoznacznie skuteczności zarządzania epidemią poszczególnych krajów , ale daje dokładniejszy obraz niż dane z państw członkowskich.
Źródło: hirado.hu/2022plus
Zdjęcie: strona Ágnes Kunhalmi na Facebooku
Na zdjęciu „złodzieje zwłok”: Ágnes Kunhalmi, Tímea Szabó, Péter Jakab, Ferenc Gyurcsány i Máté Kanász-Nagy