Lewicowa tolerancja jest w stanie zaakceptować tylko własne zdanie. Po prostu ignoruje innych.

Widok węgierskich fanów, maszerujących ulicami Budapesztu, skandujących rymowanki, musiał być przerażający. Telewizor pokazywał armię ubraną w czerwień i czerń, powiewającą flagami narodowymi, marsz, który również pasował do gigantycznej demonstracji, gdy dostroili się do bitwy. Widać było, że to firma dobrze zorganizowana, zdyscyplinowana i słuchająca swoich liderów. Zdjęcia zostały również opublikowane w mediach społecznościowych, aby cały świat mógł cieszyć się węgierską fiestą.

Europejscy oficjele od razu uznali, że mecz przy pełnej sali w Budapeszcie nie powinien był zostać dopuszczony, wtedy las flagowy, emocjonalne przegrzanie, gdy młodzi i starzy śpiewają swoją narodową modlitwę, hymn, nie byłyby widoczne. Nie tak wielu ujrzałoby jedność narodową i siłę Węgier. Nie wyszłoby na jaw, że pełna sala była możliwa dzięki skutecznemu opanowaniu przez rząd epidemii, że dobra organizacja była imprezą bezproblemową, innymi słowy, nie ujawniono by, jak dobrze Węgrzy czują się w dyktaturze Orbána. Wiedzą, jak zapłacić wysokie ceny biletów, cieszą się swoim wspaniałym stadionem, dobrą pogodą i swobodą. Cieszą się, że w końcu mogą pokazać światu, kim naprawdę są.

Całe szczęście, że węgierska linia antynarodowa natychmiast wysłała sygnał na Zachód, gdzie jest wrażliwy punkt niebezpiecznej machiny narodowej. Teraz na przykład nie rasizm, nie antysemityzm (żaden z nich się nie pojawił), ale zbiorowe określenie homofobia. Nagle pojawili się niemieccy politycy, którzy z powodów politycznych dobrowolnie stanęli w obronie praw osób LGBTQI i w duchu tolerancji, otwartości i akceptacji zażądali tęczowego udekorowania Allianz Arena w Monachium podczas węgiersko-niemieckiego mecz.

Żądanie zostało złożone przez burmistrza SPD Reitera pod naciskiem reprezentacji Niemiec w piłce nożnej (?), Niemieckiego Związku Homoseksualistów (LSVD) i kierownictwa miasta Monachium, ale poparł go także chrześcijańsko-socjalistyczny premier Bawarii Markus Söder . Choć w Niemczech trwa kampania wyborcza, każdy głos się liczy, walka o głosy środowisk gejowskich i trans toczy się zarówno po lewej, jak i po prawej stronie. (W nawiasie, jak bardzo zmieniła się CSU! Kilka lat temu Viktor Orbán był gościem honorowym zjazdu partii, dziś jest „niedopuszczalnym prawicowym nacjonalistą”. A jednak to on niezłomnie trzymał się swojej polityki krajowej i europejskiej przez dziesięciolecia )

Według wolnej prasy (to wszystko), całe niemieckie społeczeństwo chce, aby na arenie zapalił się tęczowy symbol wspólnego systemu wartości. Nie wiem, czy Niemcy, którzy boją się wyrazić swoje zdanie, wypowiedzieli się w tej wspólnej sprawie? Ponieważ według instytutu sondażowego Allensbach, dziś tylko 45 procent obywateli w Niemczech czuje, że może swobodnie mówić, podczas gdy reszta woli milczeć. Większość milczącej większości ma poglądy prawicowe, ale najodważniejsi są Zieloni, oni się nie boją. Nie mają się kogo bać, ponieważ to oni praktykują terror opinii.

Milcząca większość podniosła teraz głos i rozpoczęła zbiórkę podpisów, ponieważ uważa monachijskie żądanie za „bezczelność wobec innego kraju europejskiego, najbardziej obrzydliwą formę dyskryminacji” i obrazę Węgier. Węgry, jak każdy inny kraj, mają prawo do własnego zdania, w tym przypadku do stworzenia kwestionowanego przez zieloną lewicę „homofobicznego prawa”. Inne poglądy polityczne również mieszczą się w kategorii inności i to również należy zaakceptować. Ale lewicowa tolerancja jest w stanie zaakceptować tylko własną opinię. Po prostu ignoruje innych . Skąd mają prawo do wykorzystywania sportu do celów politycznych w imieniu kibiców, do dyskryminowania innych opinii, a nawet całego narodu?

Prawicowa konserwatywna międzynarodowa organizacja pozarządowa CitizenGo stanęła w obronie Węgier. Zaczęli zbierać podpisy i być może zebrałaby się wymagana liczba podpisów, ale UEFA nie mogła czekać do tego czasu. Podjęli mądrą decyzję, odrzucając monachijskie roszczenia, powołując się na statut. UEFA jest politycznie i religijnie neutralna, a protest przeciwko decyzji węgierskiego parlamentu narodowego ma z pewnością charakter polityczny.

Burmistrz Monachium strzelił gola samobójczego, gdy, jak to zwykle u Niemców bywa, chciał zmusić międzynarodową organizację. Prezydent UEFA i Słowenii stawiali opór. Może doszło do umowy wstecznej, bo finał odbędzie się na Wembley, a nie na Puskas, chociaż do 11 lipca Tamizą nadal będzie płynąć woda zanieczyszczona wirusami…

Autor

: Irena Rab