Tak jak Niedermüller wygonił Pesti TV lub 100-osobową grupę cygańską z Erzsébetváros, tak lewicowy burmistrz Józsefváros, András Pikó, zrobił to samo z Muzeum Flagi. Na próżno wszystko, co jest tradycją, kulturą i węgierskim jest wrogiem opozycji.

Mieszkańcy dzielnicy mogą także cieszyć się wieloma innymi „owocami” błogosławionych działań Piko. To on „podmienił” spółkę z oo odpowiedzialną za gastronomię na zagraniczne przedsiębiorstwo, w którego kuchni podczas kontroli stwierdzono surowce niewiadomego pochodzenia i zepsutą żywność. Wziął 13. miesięczną premię od pracowników socjalnych i służby zdrowia w dystrykcie i udało mu się ponownie zrobić z Józsefvárosa starego, niechlujnego „nyóckera”. Bezdomni robią teraz co chcą, narkomani też mogą przychodzić, nikt im nie przeszkadza.

Z kolei muzeum flagi niepokoiło Piko.

Máté Kocsis , były burmistrz dzielnicy, poinformował na swoim profilu w mediach społecznościowych, że udało się uratować zniszczone muzeum. Napisał w swoim poście:

„Zeszliśmy razem, aby ocalić Muzeum Flagi. Burmistrz András Pikó zamknął je, ale z pomocą rządu przenieśliśmy kolekcję do Muzeum Handlu i Gościnności. Istnieje duża różnica między lewicą a prawicą: oni są zainteresowani zniszczeniem, my jesteśmy zainteresowani oszczędzaniem wartości”.