W języku niemieckim nie ma słowa, które mogłoby opisać zniszczenia spowodowane przez klęskę żywiołową, która miała miejsce w weekend, powiedział kanclerz, który przybył na miejsce zdarzenia. Obrazy się poruszały, załamanego premiera Nadrenii podtrzymywały dwie osoby, ludzie ze łzami w oczach bezradnie patrzyli na roztrzaskane pozostałości dorobku swojego życia. Krajobraz po bitwie nie może przedstawiać takiego widowiska, jakie stwarza dzika przyroda i wypływające z koryt rzeczki.

Można było się tego spodziewać, nie minął miesiąc, odkąd rząd przedstawił swoją analizę ryzyka związanego ze zmianą klimatu. Badanie ostrzega, że ​​ulewne deszcze mogą wystąpić w Niemczech w dowolnym miejscu i czasie. a historycznie ukształtowana sieć kanalizacyjna z pewnością nie będzie w stanie wytrzymać tego obciążenia. Mogą wystąpić lokalne powodzie, zalewając obszary mieszkalne. Przedstawiciele przyjęli studium, ale uznali sprawę za załatwioną: we wrześniu odbędą się wybory, które pochłoną całą ich energię i nerwy. Ochrona przeciwpowodziowa nie jest teraz tak ważna, kiedy partie zajmują się nią w swoich programach.

Rząd węgierski jako jeden z pierwszych zaoferował Niemcom pomoc i przyjaźń. Myślę, że pomoc została przyjęta, być może imię kolegi nie było potrzebne, bo ten gest nie miał żadnej wartości informacyjnej. Oprócz potopu i czasu sądu (patrzcie, mamy biblijne słowa na to, co się stało!) prezentacja najnowszej broni autorytarnych dyktatur, afery spyware, zdominowała niemieckie media, nazywając naganne stosunki między Węgrami a Izraelem , ponieważ dwa autorytarne reżimy zawarły ze sobą pakt. W trosce o wiarygodność przedstawili też prześladowanych, monitorowanych i podsłuchiwanych dziennikarzy oraz poddawany presji portal śledczy Direkt36, który w obliczu politycznej opozycji walczy jak Titusz Dugovics o ujawnienie węgierskiej prawdy – czyli korupcji Orbána . Ten niezależny portal utrzymuje się z kieszonkowych sympatyków i bezinteresownej pomocy George'a Sorosa Być może to też jest powodem ich prześladowań, skoro Soros jest w oczach węgierskiego rządu wrogiem państwa. Sam Viktor Orbán powiedział w 2017 roku, że przeciwko Sorosowi można użyć wszelkich środków, nawet służb specjalnych.

Specjaliści Amnesty International, która również walczy o sprawiedliwość z pomocą Sorosa, zbadali telefony prześladowanych dziennikarzy prześladowanego portalu i odkryli, że dwa lata temu skrzydlaty trojan, program szpiegowski Pegasus, wleciał na ich telefony, aby wyławiać od nich dane, podsłuchiwać ich poufne rozmowy i odnajdywać ich tajnych informatorów (tymczasem izraelskie biuro Amnesty zdementowało doniesienia międzynarodowej prasy, nasz portal również o tym informował – przyp. red . )

Chociaż dziennikarze śledczy starali się utrzymać swoich informatorów w tajemnicy, Pegasus był w stanie rzucić się na nich wszędzie, ponieważ ochrona danych i prawa do prywatności nie istnieją w innych autorytarnych dyktaturach. Dla wiarygodności Niemcy poinformowali też o najnowszym raporcie innej organizacji Sorosa, Reporterów bez Granic, czyli o 92. miejscu w rankingach wolności prasy. Ranking jest oczywisty, ponieważ od czasu dojścia Orbána do władzy w 2010 r. nastąpiła transformacja służby publicznej, zagrożone jest istnienie coraz większej liczby firm medialnych bliskich rządowi oraz istnienie wielu krytykujących system dziennikarzy.

To dla mnie dużo przy porannej kawie. Niemal mogłem zobaczyć przed sobą, jak dobrze znany, bojący się demokracji zespół w Brukseli i żądna władzy węgierska opozycja rzucą się na przynętę. W tym sezonie kiszonych ogórków przydaje się sensacja i fabuła, dzięki której po raz kolejny można ingerować w węgierską politykę wewnętrzną i wpływać na przyszłoroczne wybory. Do wieczora przemówili już wszyscy potentaci opozycji, wzywając do dyktatury i domagając się ujawnienia tajemnic bezpieczeństwa narodowego. Netanjahu przekazał Orbánowi izraelską broń cybernetyczną na spotkaniu w 2018 roku . Zdaniem eksperta Jobbiku milczenie rządu jest już jawnym przyznaniem się do nielegalnego podsłuchiwania. Ale co to za rząd i jakie tajne służby trąbią światu o bezpieczeństwie narodowym, tajnej pracy operacyjnej?! Jak w takim razie chronić swoich obywateli?

Nasi ludzie w studiu telewizyjnym rozmawiali z całą szóstką/siódemką. Oznacza to, że to, co powiedzieli, jest możliwością, wszystkimi założeniami, bez dowodów. Jeden z nich przypadkowo napisał na Twitterze, że rzekoma inwigilacja ma związek ze sprawą Syryjczyka F. Hassana. Węgierskie władze ustaliły, że nie był zwykłym przemytnikiem ludzi, ale terrorystą, wysokiej rangi przywódcą Państwa Islamskiego. A co, jeśli nie jest to zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego, jeśli dziennikarz rozpocznie śledztwo w tej sprawie na własnej brodzie? Głównym problemem Niemców było to, że izraelski program szpiegowski NSO, opracowany w celu zwalczania terroryzmu, został rozmieszczony na Węgrzech przeciwko zaangażowanym w swoją pracę dziennikarzom i organizacjom obywatelskim. Czuję, że to znowu jakieś odwrócenie uwagi, w takim przypadku Niemcy zwykle wyciągają zwykłą „węgierską kartę”.

W dzisiejszych czasach jest wiele rzeczy do odwrócenia uwagi. Oto na przykład oczekiwany wkrótce werdykt niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego, czy kanclerz Merkel naruszyła prawo, interweniując w wyborach premiera Turyngii w 2020 roku? Ponieważ wolny demokrata Thomas Kemmerich został premierem głosami AFD przeciwko kandydatowi komunistycznej partii następcy, Linke. Kanclerz Merkel wydała werdykt, wynik wyborów musi być natychmiast unieważniony, bo nikt w Niemczech nie może zostać premierem głosami AFD! Tak się złożyło, że znowu zaczęli uciekać, a potem udało im się postawić lewicę na czele. AFD złożyła wówczas skargę konstytucyjną przeciwko Merkel, proces odbędzie się w tym miesiącu. Rzeczywiście, kanclerz zaprosiła cały Trybunał Konstytucyjny na kolację 30 czerwca. Wszyscy przyjęli zaproszenie. Konkretna interwencja w demokratyczne wybory, korupcja niezależnego sądu wpisuje się w interpretację praworządności zachodnich demokracji. Wystarczy odrobina rozproszenia uwagi, a Węgry zawsze można do tego wykorzystać.

Ale wróćmy do kwestii spyware! W Niemczech 24 sierpnia 2017 r., tuż przed wyborami do Bundestagu, weszła w życie ustawa o monitorowaniu zasobów telekomunikacyjnych (Quellen-TKÜ). W wyniku pospiesznie przeprowadzonego procesu legislacyjnego niemiecka Federalna Agencja ds. Przestępczości (BKA) została prawnie upoważniona do zainstalowania na komputerach i smartfonach osób prywatnych oprogramowania szpiegującego zwanego wirusem trojańskim. Potajemnie, oczywiście. Ten „trojan państwowy” umożliwia obserwację wszystkich nawyków użytkownika dowolnego komputera, zarówno z przeszłości, jak i teraźniejszości. Dostęp do danych odbywa się potajemnie i to nie jednorazowo lub sporadycznie, ale przez dłuższy czas. Monitoruje nie tylko nowe treści komunikacyjne, ale także wszystkie treści przechowywane w systemie informatycznym, być może sprzed wielu lat, oraz wszelkie zachowania użytkowników, sprawdzając wszystko, od notatek przypominających pamiętnik po dokumenty filmowe i dźwiękowe. Co więcej, w taki sposób, że nawet nie zauważamy inwigilacji w przestrzeni cyfrowej. Wszystko to z upoważnienia prawnego, w interesie obywatela.

Zastrzeżenia do ustawy zgłosili jedynie inspektorzy ochrony danych, specjaliści ds. bezpieczeństwa IT oraz prawnicy. Zwykły obywatel nie wie o tym wszystkim, ponieważ aplikacja państwowego wirusa trojańskiego odbywa się w ukryciu. Lub jeśli może, akceptuje. Dzieje się tak, ponieważ w polityce nieustannie panuje strach przed terrorem, więc obywatele zgodzą się na wszystko, co może zapobiec rzeczywistemu lub domniemanemu niebezpieczeństwu. I akceptują to, ponieważ większość ludzi w Niemczech nadal wierzy w demokrację. Wkrótce rozstrzygnie się, czy mogą jeszcze wierzyć w bezstronność Trybunału Konstytucyjnego?

Irena Rab

(Zdjęcie w tle: Irén Rab. Źródło: YouTube/Hír tv)