Unia Europejska od sześciu lat zmaga się z migracją. O zatrudnianiu nielegalnych imigrantów, ukrywających się wśród nich terrorystach i ochronie węgierskiej granicy rozmawiał z ekspertem ds. polityki bezpieczeństwa György Nógrádi Gábor Tóth dla Vasarnap.hu. Cytujemy z wywiadu.

...- Europa od 2015 roku boryka się z problemem migracji. Pamiętamy wtedy, że niemiecka polityka powiedziała „wir schaffen das”: czyli poradzimy sobie z trudnościami. Głosili też ideę „Willkommenkultur”. Dzisiaj widzimy, że te pomysły zawiodły... Pomysł, że młodzi, utalentowani, mówiący językami, wykwalifikowani lub absolwenci imigranci chcą pracować w Unii Europejskiej, nie wytrzymuje. Z dzisiejszych oficjalnych niemieckich dokumentów rządowych wynika, że ​​50 proc. migrantów – pięć lat po przybyciu – odmawia podjęcia pracy.

– Co się teraz dzieje na europejskich granicach?

- Migranci nadal napływają w kierunku europejskich granic. Coraz bardziej zaostrza się też sytuacja na granicy węgierskiej. Rzadko o tym mówimy, ale faktem jest, że część migrantów zmierzających do Europy jest nadal wysyłana przez terrorystów. Nie mamy jednak pojęcia, jaki to może być procent. Wygląda na to, że migranci jakimś cudem trafiają do Turcji, gdzie turecka polityka wykorzystuje ich do szantażu. Oznacza to, że domagają się od Unii Europejskiej coraz większych pieniędzy na ich zatrzymanie. Po części z tego powodu odnowiły się też konflikty między Turcją a Grecją… Wśród szlaków przemytu ludzi niezwykle ważny jest szlak bałkański, który przecina południową granicę Węgier. Widzimy, że nasi sąsiedzi też nie śpią. Słoweńcy zamykają swoje granice, dalej na północ Austriacy robią to samo. Już zamykają węgierską granicę, nie tylko z policją i żandarmerią, ale także z wojskiem.

Do tej pory ich stanowisko jest takie, że żadni migranci nie powinni wjeżdżać do Austrii, a ci, którzy tu są, powinni wrócić do domu. Rozwiązanie utrudnia fakt, że polityka Unii Europejskiej w kwestii migracji wciąż nie jest jednolita. UE składa się z 27 krajów, ale tylko pięć państw członkowskich jest gotowych przyjąć – w niewielkiej liczbie – migrantów.

- Handel ludźmi jest również intensywnie zgłaszany od siedmiu lat. Dlaczego międzynarodowy wywiad i inne władze nie mogą zniszczyć tych organizacji?

– Problem jest następujący: na papierze wymiana danych między agencjami wywiadowczymi różnych narodowości działa doskonale, ale w rzeczywistości tak nie jest. W historii świata każdy chce tylko uzyskać informacje, a nie je dawać. Jak zajrzysz do prasy tureckiej, to znajdziesz w niej dziwne ogłoszenia, np. „Podejmę się przewozu osób z Turcji do Bułgarii lub z Turcji do Niemiec”. Jeśli złapie się Albańczyka, Serba lub jakiegokolwiek przemytnika ludzi, to zawsze są to mali ludzie, których samochody mogą przewieźć przez granicę od czterech do sześciu osób. Nie mogą jednak złapać prawdziwych szefów organizacji zajmujących się handlem ludźmi...

…Liderzy handlu ludźmi mają doskonałe koneksje polityczne w wielu krajach… Kilka lat temu ówczesny premier Włoch powiedział, że rozwiązanie jest niezwykle proste: przechwytujmy statki przewożące migrantów przybywających do Europy, zatopmy je i sprowadźmy migranci na ląd. Myślę, że pomysł był genialny, w pewnym momencie należy go zmienić, migrantów nie należy sprowadzać na ląd do Europy, ale transportować z powrotem do Afryki Północnej. Gdyby rzeczywiście Unia Europejska zatopiła statki, to po zatopieniu trzeciego statku czwarty statek już by nie wypłynął , bo po prostu opłacałoby się przewozić ludzi. Jednak tak się nie dzieje…

Cały artykuł można przeczytać na stronie vasarnap.hu.

(Obraz nagłówka: vlogexpressz)