W odpowiedzi na skargi opinii publicznej szef policji w Budapeszcie zarządził zwiększenie liczby policjantów do patrolowania placu Örs vezér w dzień iw nocy.
W ostatnich dniach pojawiło się kilka doniesień prasowych o gangu obrażającym ludzi przechodzących przez plac Örs vezér.
Policja podejmuje natychmiastowe działania, jeśli doświadczy naruszenia prawa, a każdy może w każdej chwili zwrócić się do niej z prośbą o pomoc – poinformowała w czwartek MTI Komenda Główna Policji w Budapeszcie.
Krzyczą, piją, najwyraźniej pod wpływem narkotyków
Kilku czytelników napisało do Metropolu w tej sprawie. Według jednego z nich wspomniana banda "w zmiennym składzie od co najmniej dwóch lat zatruwa życie codzienne przechodniów".
– Krzyczą, piją, często są wyraźnie odurzeni, a BKK nie udziela merytorycznych odpowiedzi na nasze zapytania w tym zakresie. Od tego czasu prawie codziennie stoją pod wejściem, krzycząc, grożąc i szczekając. Nieraz śpią w metrze w ciągu dnia, w odmiennym stanie świadomości – napisał jeden z czytelników gazety.
Inny autor listu zgłosił incydent z 2019 roku, w którym odurzony mężczyzna zaatakował i dotkliwie pobił losowo wybranego przechodnia w drodze do domu z pracy.
„Również latem 2019 roku starszy mężczyzna został napadnięty przy wejściu do metra i pobity w szale, w wyniku czego jego ucho zaczęło krwawić ” – napisał.
Inny czytelnik doniósł, że w sobotę na przystanku HÉV „facet rozmawiał ze starszą panią w tak gwałtowny i groźny sposób, że nawet pociągnął ją za ramię, że bałem się, że ją wykorzysta”. Jednak według jego relacji w końcu zaczęli liczyć trochę pieniędzy i zniknęli - według autora listu ciocia też mogła być bezdomna.
A Tímea napisał do gazety, że biletomatu nie można używać, zwykle nie zwraca pieniędzy, bo jest wypchany jakimiś papierkami, „portfela nie można wyjąć, bo skaczą na ciebie jak szarańcza”.
Źródło: MTI, Metropol, Origo
Zdjęcie: Metropol