Zamiast spędzić zasłużone wakacje (i ewentualnie przedłużyć je, powiedzmy, o pozostały czas do końca kadencji), sekretarz stanu Martin Klus bierze kraj za szyję między 22 a 27 sierpnia i odwiedza około 20 miast, by zapytać dygnitarza, jak chce żyć w Europie.

Dániel Szűcs a Felvidék opublikował swój artykuł z tym zdaniem wprowadzającym . Dziś na portalu informacyjnym, o czym poinformujemy poniżej.

Główne pytanie roadshow ogłoszone w mediach społecznościowych zostało szybko ucięte przez jednego z prelegentów, kiedy odpowiedział: w ogóle nie chce mieszkać w żadnej Unii Europejskiej (interpretując opinię coraz większej liczby osób, biorąc pod uwagę poważne moralne kryzys i upadek Europy Zachodniej, który z całych sił starają się nam narzucić).

Ale można to zrobić trochę lepiej. Gdyby więc ten samozwańczy wędrowny cyrk pojawił się w naszym regionie, śmiało powiedzielibyśmy, że chcielibyśmy żyć w Unii Europejskiej, w której nie ma miejsca dla kraju, w którym:

w trzeciej dekadzie XXI wieku nadal obowiązują przepisy przywołujące najmroczniejsze czasy nazistowskie, stygmatyzujące dużą grupę ludzi i uznające zbiorową winę;

z powodu tego pierwszego nie ponieśli ani moralnej, ani finansowej rekompensaty, ale nie otrzymali nawet przeprosin;

największa zbiorowość narodowa, zepchnięta do mniejszości, nie jest na równi z narodem większościowym, jej język ojczysty nie jest językiem urzędowym w regionie, w którym jest większością (por. w przeciwieństwie do wielu przykładów europejskich), użycie ich symboli narodowych jest ograniczone;

prawa są uchwalane z zemsty i jako kontratak (patrz ustawa o kontr-obywatelstwie), zamiast służyć rozwojowi kraju i dobru jego mieszkańców.

I wreszcie: w Europie, w której ludzie tacy jak Martin Klus, którzy straszą prasę i osoby prywatne procesami sądowymi i przewidują zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego, nie zasiadają w gabinecie sekretarza stanu do spraw zagranicznych, ale co najwyżej w biurze.

Szczególnie miło będzie, jeśli jego oficjalny szef, minister spraw zagranicznych Ivan Korčok, będzie z Klusem, który – by niejako zapisać się w „historii” – ostatnio zajęty jest pluciem na Dunaj . I każdy, kto wspomni o tym na swojej oficjalnej stronie na Facebooku (tak jak autor tych zdań) jest szybko blokowany – jak przystało na dzisiejszych współczesnych liberalnych demokratów…

Zdjęcie: TASR