Według niego albo on, albo Viktor Orbán zostanie premierem w 2022 roku.

„Mniej więcej słusznie oceniłem, że jeśli startuję jako kandydat na premiera, czeka mnie strasznie trudna kampania i trzeba się zastanowić, co się da znieść, trzeba się do tego przygotować. Skończyłem z tym, przemyślałem to i jeśli jestem do czegoś zobowiązana, to jestem do tego zobowiązana”

Gergely Karácsony stwierdził w wywiadzie dla 444. Na podstawie tego wszystkiego wydaje się, że burmistrz toczy wojnę nie tylko z językiem angielskim, ale także z własnym językiem ojczystym.

Według jego zeznań dzieje się to, czego się spodziewał: jego przeciwnicy z Fideszu wykorzystują swoje zasoby, by atakować jego, a nie innych, którzy mogą w ten sposób swobodnie prowadzić kampanię.

„Należę do tej części wyborców opozycji, którzy z grubsza, z grubsza, to nie ma znaczenia, po prostu nie mają Orbána. Ale wiem też na pewno, że wyborcy, którzy będą decydować o wyborach, nie czują tego samego. Myślę, że w 2022 roku albo Viktor Orbán będzie premierem, albo ja”.

Kandydat na premiera w prawyborach powiedział, że bardzo ceni i szanuje swoich rywali, ale nie widzi, że mają plan, jak wygrać wybory. Uważają, że wystarczy do tego jedność opozycji, choć zdaniem burmistrza tak nie jest. Każdy chce wystawić swoją partię jako kandydata na premiera, ale nikt nie przygotowuje się do faktycznego objęcia urzędu premiera. Ponieważ nie chodzi tylko o wyborców partyjnych, nie ma zmiany bez pozyskania wyborców bezpartyjnych – wyjaśnił.

Gdyby oprócz partyjnego pozycjonowania przygotowywali się do objęcia urzędu premiera, pewnych zdań by nie wypowiedzieli, bo to nie były realne obietnice, nawet gdy zostały wypowiedziane. Teraz mówię bezpośrednio, ogólnie, nie chcę być bardziej szczegółowy

- domyślił się.

W ten sposób ujawnił dwie rzeczy: z jednej strony, że jego koledzy kandydaci kłamią, az drugiej strony, że mówi prawdę. Biorąc to wszystko pod uwagę, musimy poważnie potraktować jego słowa i spodziewać się, że jeśli zostanie wybrany, zacznie konfiskować majątek w pierwszym dniu pracy. Sam oczywiście, bo za nim nie huczy żadna organizacja partyjna. Ale robi to tylko dla większej radości z rządów prawa i demokracji.

Gergely Karácsony uważa również, że największym problemem węgierskiego społeczeństwa jest to, że jest ono podzielone emocjonalnie, społecznie czy właśnie w dostępie do usług publicznych. Jednocześnie nie widzi w Péter Jakab czy Péter Márki-Zay, by mogli jak najszerej reprezentować różnorodność opozycji i żeby mieli wyraźny polityczny charakter przemawiający do niezdecydowanych. Wierzył, że mają wiele cnót do zdobycia, ale to za mało.

I wierzymy, że jeśli Gergely Karácsony uważa, że ​​nadaje się do zjednoczenia narodowego – zwłaszcza w odniesieniu do gróźb, jakie wysuwał podczas kampanii, na przykład ignorowania konstytucji, którą przysięgał, kłamstw na temat jego znajomości języka i wykształcenia oraz ogólnie: jego czasu na czele Budapesztu, bez występu od dwóch lat - wtedy jest bardziej naiwny niż myśleliśmy. I to był tutaj eufemizm.