Fałszywe książeczki szczepień, śluby Bóg wie ilu ludzi, szczepionki wlewane do kranów, a liczba dziennych zgonów bije rekordy, a w całej Rumunii nie ma wolnych łóżek na intensywnej terapii.

Koronawirus miażdży Rumunię coraz bardziej bezlitośnie: każdego dnia diagnozuje się około 15 000 nowych przypadków, a od poniedziałku do wtorku zarejestrowano 16 743 pacjentów z covid-19. Wskaźnik pozytywności jest niezwykle wysoki, co czwarta przebadana osoba ma covid. Według poniedziałkowych danych w całym kraju jest 147 397 potwierdzonych aktywnych przypadków, oczywiście rzeczywista liczba jest kilkakrotnie większa. Stale wzrasta też liczba zgonów, każdego dnia umiera średnio dwieście osób. Ten smutny rekord został również pobity we wtorek, gdy w ciągu 24 dni w związku z epidemią zmarły 442 osoby.

System opieki zdrowotnej znalazł się na skraju załamania, według poniedziałkowych danych 16 981 osób wymaga leczenia szpitalnego, z czego według wtorkowych danych 1667 przebywa na oddziałach intensywnej terapii. Praktycznie w całym kraju nie ma wolnych łóżek do intensywnej terapii, więc pacjenci bez opieki czekają na swój los na korytarzach iw karetkach przed szpitalami. Problemem jest

urlopy pracowników służby zdrowia są już zawieszone,

z pewnością zrobią to samo z personelem zarządzania kryzysowego w ciągu następnych trzydziestu dni - Főtér.ro . Ponadto lekarze rezydenci piątego roku ratownictwa medycznego i intensywnej terapii, którzy w październiku mieliby rozpocząć specjalistyczne badania lekarskie, staną przed komisjami egzaminacyjnymi w grudniu, ale na grudzień przesunięte zostaną także inne szkolenia.

Powodem, dla którego wariant delta podporządkował sobie w ten sposób naszych sąsiadów, jest wyraźnie niski wskaźnik szczepień, obecnie 19,3 miliona w Rumunii

34 procent populacji podlegającej szczepieniu otrzymało co najmniej jedną dawkę szczepionki,

aw sierpniu wskaźnik szczepień wśród pracowników służby zdrowia wyniósł 54 proc., a wśród lekarzy 67 proc. Z taką liczbą Rumunia stała się jednym z liderów Unii pod względem szczepień przeciwko koronawirusowi.

Ignorancja i obojętność

Sytuacja jest dramatyczna, ale obojętność i beztroska ludzi pokazuje, że wciąż nie rozumieją, jak duży jest problem – mówi naszej gazecie Anna Tusa, lekarz rezydent w Marosvásárhely. Anna, która ma tydzień do egzaminu zawodowego, nie została jeszcze powiadomiona, że ​​musi iść na test w innym terminie, ale jej koleżanka już to zrobiła. – Fałszywe książeczki szczepień, śluby Bóg wie ile osób, chrztów, ludzie zachowują się tak, jakby nic się nie działo, mimo że to, co przeżywamy, jest straszne – zaznacza z rozpaczą. Jak dodaje,

nierzadko zdarza się, że pacjenci w ciężkim stanie błagają o szczepionkę na szpitalnym łóżku, ale wtedy, jak to ujął, pada deszcz.

Rumunia jest jeszcze bardziej dotknięta problemem, który dotyka wszystkie inne kraje łącznie z Węgrami, że główną przyczyną antyszczepionkowców jest ignorancja i niekontrolowane rozpowszechnianie fałszywych informacji i fałszywych wiadomości, nie tylko w mediach społecznościowych, ale często w wiadomościach również. Zdaniem rezydenta to nie do utrzymania, że ​​każdy może publikować cokolwiek na portalu społecznościowym, a inni mogą to bezmyślnie i bezkarnie udostępniać. „Przez jakiś czas toczyłem walkę na rozum” – mówi – „próbowałem wytłumaczyć ludziom, że nie powinni wierzyć w fake newsy rozpowszechniane w mediach społecznościowych, szczegółowo wyjaśniłem, co jest w szczepionce, ale za takie niesamowite bzdury” ponieważ szczepionka modyfikuje ludzkie DNA i dziesięć razy w roku wszyscy umrzemy, po prostu nie mogę już nic powiedzieć” – wyrywa się.

„Uparta, wstrętna mentalność Székely”

Zdaniem przyszłego internisty, to niesamowicie irytujące, że jest dostępne narzędzie: szczepionka, którą można powstrzymać epidemię, ale jej nie stosujemy, bo ludzie zamiast wierzyć lekarzom, wierzą fake newsom . „Uparty, z zasłoniętymi oczami, mentalność Székely: nie są zaszczepieni” – dodaje. Jego zdaniem, gdyby nie portale społecznościowe i serwisy udostępniające filmy, wszyscy już dawno byliby zaszczepieni.

„To, co powiem, będzie bardzo brzydkie, ale wolność prasy musi umrzeć!”

- mówi nie kryjąc oburzenia.

Ogromnym problemem jest to, że w Rumunii ludność nie jest wystarczająco poinformowana ani o koronawirusie, ani o szczepieniach. Według doniesień rumuńskiej prasy w ostatnich dniach koordynator kampanii szczepień mógł stwierdzić, że nie otrzymał wystarczających środków na przeciwdziałanie fake newsom. „Jak ekspert może tak mówić?” – pyta ściszonym głosem Anna Tusa, dodając, że wszystkie informacje zawodowe są jawne, każdy ma do nich dostęp, trzeba tylko wiedzieć, gdzie się z nimi zapoznać.

Fałszywe papiery szczepionkowe, szczepionka wylana do kanalizacji

Objazdy również nie należą do rzadkości: często słyszy się o fałszywych dokumentach szczepień. – Woleliby zapłacić kupę kasy za fałszywe zaświadczenia, niż dać się zaszczepić za darmo – mówi Anna Tusa, dodając, że jest to szczególnie typowe dla młodych ludzi. Zaznacza, że ​​fałszywe książeczki szczepień są niebezpieczne nie tylko ze względu na rozprzestrzenianie się epidemii, ale także dlatego, że wpływają na istotne dane statystyczne, a co za tym idzie na badania na ich podstawie. Oprócz fałszywych dokumentów szczepień znają również przypadek, w którym próbowali zwiększyć wskaźnik szczepień, wyrzucając szczepionki do błota.

Jeszcze we wrześniu rumuńskie Ministerstwo Zdrowia ogłosiło, że szczepienia powinny być obowiązkowe dla pracowników służby zdrowia, ale jak wiadomo, zostało to odrzucone. Teraz temat wrócił na agendę, ale ze względu na kryzys rządowy decydenci mają na razie związane ręce. W związku z tym Anna Tusa mówi, że w pełni zgadza się z obowiązkowymi szczepieniami, na szczęście wszyscy jej koledzy poprosili o szczepionkę. „To widać, o ile w zeszłym roku o tej porze nieszczelny covid zaraził wszystkich od izby chorych przez pielęgniarkę do lekarza, podobne przypadki miały miejsce w ciągu ostatnich kilku dni, ale

tylko dwóch moich kolegów było zarażonych, ale ponieważ byli zaszczepieni, oni też tylko gwizdali przez te dwa tygodnie”.

Studenci medycyny: dyskryminacja

Wśród pracowników służby zdrowia plan obowiązkowych szczepień wywołał wielkie poruszenie, gdy zasugerowano, że studenci nie mogą dostać się na uniwersytety bez szczepień. „Studenci pierwszego roku medycyny maszerowali przed uczelnią, mówiąc, że to dyskryminacja. Byłem taki smutny!" mówi mieszkaniec. Dodaje: „jeśli tak podchodzą do tego przyszli lekarze, to czego powinniśmy oczekiwać od ludzi?”

Węgierska pomoc

informował również Mandiner , w miniony weekend Péter Szijjártó zaoferował w liście pomoc Węgier w opiece nad pacjentami z koronawirusem. MSZ poinformowało nas wówczas, że: „trwają jeszcze negocjacje między stroną rumuńską i węgierską w sprawie konkretnej formy pomocy”. W związku z tym Anna Tusa nic więcej nie wie, bo mówi, że nie byłaby to pierwsza pomoc Węgier, bo otrzymali już respiratory i lekarstwa. Jeśli chodzi o sprzęt ochronny, mówi, że na szczęście zawsze mieliśmy go pod dostatkiem, ale ani jeden rumuński szpital nie boryka się z niedoborem.

Rezydent, który rozmawiał z naszą gazetą, pracuje na oddziale chorób wewnętrznych w szpitalu w Marosvásárhely, oddział jest na tym samym poziomie co kardiologia i nefrologia. Obecnie leczą tylko pacjentów niecovidowych, jak mówi,

„jeśli mamy szczęście, możemy to zatrzymać, ale jeśli nie, też upadniemy”.

Jak mówi, bardzo się boi, że podobnie jak na wiosnę będą musieli jednocześnie leczyć pacjentów covidowych i niecovidowych. Ujawnia, że ​​był czas, kiedy czuł, że nie może już tego znieść. „Każdego dnia ktoś umierał na służbie. W takich przypadkach najbliższą osobę należy wezwać i powiadomić o zgonie najpóźniej po dwóch godzinach. Na końcu telefonu jest wielki krzyk, to nie może być, rozmawiałem z nim rano!” Rezydentka dodaje, że niestety z covidem już tak jest, mieli wiele przypadków, w których planowali wypis pacjenta, kiedy po krótkim czasie doszło do nawrotu choroby i utraty życia.

„Czułam, że nie mogę zadzwonić do większej liczby osób z wiadomością o śmierci” – mówi zdławionym głosem, dodając to

„Ludzie myślą, że my, lekarze, jesteśmy zabójcami

bo kto wie, co włożyliśmy do szczepionki, a i tak nie ma covidu, po prostu go wymyśliliśmy”. Kiedy pytamy, co pomogło mu wyjść z tego okropnego stanu, mówi, że nie wyobraża sobie, żeby mógł robić coś innego, że jedyną szansą dla niego jest uzdrowienie i chociaż był wiele razy bardzo przygnębiony, to poczucie powołania zawsze dał mu siłę. Tak jest teraz.

Noémi Konopás

Ilustracja: life.hu