Od miesięcy ścierają się dwa przeciwstawne punkty widzenia między europejskimi przywódcami. Według jednego punktu widzenia nie ma potrzeby zmiany aspiracji politycznych UE, ponieważ kryzys jest spowodowany czynnikami zewnętrznymi, a i tak nie jest takim problemem, że ceny są wysokie (co najwyżej trzeba wspierać potrzebujących ) – podkreślił Olivér Hortay, analityk Századvég.

Głównym argumentem jest to, że kosztowna energia zmusza podmioty gospodarcze do zmniejszenia zużycia energii, co prowadzi do szybszej transformacji klimatycznej – przypomniał.

Przedstawiciele tego punktu widzenia przesunęliby dotychczasowe aspiracje polityczne UE na kolejny poziom: wprowadziliby nowy podatek (dokładniej: rozbudowaliby system ETS) od ludności, utrzymaliby elektrownie jądrowe na czarnej liście i nie tkną rekordowo wysokich cen kontyngentowych – dodał.

Według drugiego punktu widzenia fakt, że Europa nie była w stanie przystosować się do wysokich cen energii (właściwie spowodowanych głównie czynnikami zewnętrznymi) i pogrążył się w kryzysie, wynika z wadliwej polityki ostatnich lat.

Dlatego kraje te sprzeciwiają się kontynuowaniu przez wspólnotę drogi, która doprowadziła do niekorzystnej sytuacji.

Według nich niedopuszczalne jest, aby Komisja sztucznie podwyższała ceny mieszkań nowym podatkiem, bo miałoby to katastrofalne skutki społeczne – zaznaczył analityk.

Ich stanowisko jest takie, że potrzebne są przewidywalne, własne moce wytwórcze energii; na przykład niedopuszczalne jest, aby energia jądrowa nadal znajdowała się na czarnej liście Brukseli z powodów ideologicznych.

Ponadto toczy się również debata na temat rynku kwot, na którym od początku roku również odnotowano ponad dwukrotny wzrost.

Według jednej strony tłumaczy to tylko 20 proc. wzrostu cen energii, więc nie ma co ruszać systemu.

Zdaniem drugiej strony te 20 proc. (wczoraj cena prądu wynosiła ponad 300 euro/MWh, czyli o 20 proc. więcej niż rok wcześniej 30-40 euro) to też ogromne obciążenie, a wzrost wynika po części z spekulacji, a zatem, przynajmniej tymczasowo, konieczne byłyby zmiany.

Debata się pogłębia, a ceny rosną – podsumował swój artykuł Olivér Hortay. Węgry próbują je rozbić, odcinając media i inne środki.

Źródło i zdjęcie: magyarhirlap.hu