Obecnie w niektórych osadach przygranicznych w Serbii jest więcej imigrantów niż lokalnych mieszkańców. Choć władze bezskutecznie transportują ich do ośrodków dla uchodźców, dzięki pomocnikom uciekają z powrotem w region przygraniczny. Choć coraz więcej osób opowiada się za ochroną południowej granicy Serbii, jako kraj, który chce przystąpić do UE, rząd Serbii nie chce kolidować ze stanowiskiem Niemiec, donosi Magyar Nemzet w rozmowie z Bálintem Pásztor, przywódca frakcji Węgierskiego Sojuszu Wojwodina.

- Magyarmajdány i Rábé mają największą katastrofę w kraju. W tych dwóch osadach, zamieszkałych w większości przez Węgrów, jest obecnie trzy razy więcej imigrantów niż mieszkańców Włamują się do niezamieszkanych domów, podpalają i sieją strach wśród mieszkańców. Spotkać ich można także w Horgos i Suboticy. Oczywiście nie w takim tłumie

Przywódca frakcji Węgierskiego Związku Wojwodiny powiedział, że gdy migranci tłoczą się w osiedlach wzdłuż granicy, na prośbę jego partii żandarmeria zbiera kilka autobusów z imigrantami i przewozi ich do ośrodka dla uchodźców w Preszewie, praktycznie do miejsca, gdzie wjechał na terytorium kraju. Zgodnie z serbskim ustawodawstwem migranci mogli przebywać tylko w utworzonych dla nich ośrodkach recepcyjnych, jednak większość z nich odmawia tam pozostania, a ponadto mają pomocników.

- Przy wsparciu międzynarodowych organizacji obywatelskich, które mobilizują niezmierzone sumy pieniędzy, ci imigranci infiltrują z powrotem do wspomnianych miejsc. W ten sposób migracja trwa nawet w granicach kraju. Dużym problemem dla Serbii jest również to, że lokalni taksówkarze dostrzegli okazję biznesową w transporcie migrantów i zabierają ich z powrotem do granicy. Praktycznie bezkarnie.

Imigranci maszerują przez osiedla w kraju w ogromnych grupach, co prowadzi do różnych incydentów. Pastor Bálint Pásztor opowiedział, jak kilka tygodni temu migranci włamali się do apteki w Suboticy, znęcali się i związali pracującą tam kobietę, a ostatnio prawie podpalili kościół w Kelebia.

- To są sprawy, z których obywatele Węgier zostali zwolnieni dzięki stanowczemu stanowisku węgierskiego rządu.

Lider frakcji VMSZ dodał, że fizyczne zamknięcie granic okazało się dobrym rozwiązaniem także dla Węgrów z Wojwodiny, gdyż dzięki temu imigranci nie podróżują już głównie trasą z 2015 roku, ale próbują też przedostać się do Chorwacji, Bośni i Hercegowiny i Rumunii. Bálint Pásztor powiedział, że od 2015 roku on i jego partia kilkakrotnie wypowiadali się w parlamencie za zwiększeniem ochrony południowej granicy Serbii, ale nie udało im się jeszcze wypracować konkretnych środków...

Cały artykuł można przeczytać w Magyar Nemzet.

Zdjęcie na okładce: Bálint Pásztor (zdjęcie: Miklós Teknős)