Historia lubi się powtarzać – stare powiedzenie brzmi nudno, ale nie uczymy się z niego. Ludzie są niewdzięczni. Tego, którego przed chwilą wysławił, następnego dnia pożądliwie zrzuca z piedestału, z miejsca, w którym go przed chwilą postawił.

Och, ile razy zdarzyło się to w historii, nie sposób ich wszystkich zliczyć. Wspomnijmy jednak o dwóch narodach, mimo że dzieli je 2000 lat przerwy, to wciąż jest wiele podobieństw. Mówię o żydowskości i węgierskości.

Żydzi też mieli młodą nadzieję, wyszedł z prostych szeregów ludu i wreszcie dotarł do stolicy, Jerozolimy. Głosił lepszy świat i wiarę w Boga Ojca, za czym miał coraz więcej wyznawców, którzy słuchali jego przemówień z otwartymi ustami. Pokładali w nim nadzieję, patrzyli z radością, jak wyrzuca kuffara ze świątyni, wykrzykiwali za nim hosanna i uważali go za swojego Mesjasza. A potem, z dnia na dzień, został zdradzony.

Rozpowszechnili o nim kłamstwa, a następnie wypchnęli go przed Rzymian, oddzielając go od jego towarzyszy, uczniów. Byli biczowani i znieważani. „Myśli, że jest królem” – krzyczeli, a potem zrobili mu krzyż, na którym szyderczo napisali, że

„Oto król żydowski”.

Wreszcie wiemy, co się stało.

Taki młody człowiek był też na Węgrzech, zaledwie 2000 lat później. Nie twierdzę, że oba przypadki są jednakowej wagi, ponieważ tak nie jest, i nie chcę popełnić bluźnierstwa. Jednak analogia, potraktowana w jej miejsce, wciąż daje do myślenia!

Bo w stolicy też się nie urodził, ale i tak tam trafił. Głosił lepszy świat, wzrost ludzi i kraju, za którym podążało coraz więcej ludzi. Słuchali jego przemówień z otwartymi ustami, wierzyli mu i pokładali w nim nadzieję. W końcu też zrobił porządek: opodatkował banki i multibanki, a tym samym „znokautował kurierów” skąd kiedyś najechali.

Modlitwa z kaznodzieją Nickiem Vujiciciem / Zdjęcie: Facebook Viktora Orbána

Za to nazwali go hosanna i uznali za nowego Mesjasza, ponieważ głosił także pojednanie i chrześcijańską wiarę w Boga. A potem, z dnia na dzień, został zdradzony. Został zdradzony w Parlamencie Europejskim, niektórzy przedstawiciele jego ludu rozpowszechniali na jego temat kłamstwa, a potem stracił część swoich przyjaciół i zwolenników w kraju. Był wyszydzany i bity w parlamencie jak wściekły pies.

„Uważa się za małego króla”

kpili.

Co będzie dalej? „Nietrudno to rozgryźć, jeśli przewrócisz strony „Księgi ksiąg”!

Być może postępowcy już budują swój krzyż, na którym piszą coś szyderczo. Potem w końcu...

Czy tego właśnie chcemy? A jeśli nie, to dlaczego nic z tym nie zrobimy?!

Przebudzenie Węgrów!

Dr Gábor Túri / Niemcy