Obecnie nie ma bezpośredniego zagrożenia dla Węgier w związku z kryzysem na Ukrainie, dlatego węgierskie Siły Zbrojne nie zostały postawione w stan podwyższonej gotowości.

Jednak coraz więcej uwagi poświęca się wojskowym danym rozpoznawczym – dowiedział się Magyar Nemzet Tibora Benkő, ministra obrony narodowej , który mówi, że nie ma potrzeby rozmieszczania w naszym kraju stałych sił amerykańskich. Powiedział też, że planują wzmocnienie obrony granicy południowej poprzez utworzenie samodzielnej jednostki, a ponadto zwiększą liczebność misji afrykańskiej o osiemdziesiąt osób, by ograniczyć migrację. Trwa również rozwój sił zbrojnych.

– Rosyjscy żołnierze przemaszerowali na granice Ukrainy, a Amerykanie wysłali do naszego wschodniego sąsiada dostawy broni warte setki milionów dolarów, podczas gdy Stany Zjednoczone i Rosja wzajemnie sobie grożą. Czy oznacza to bezpośrednie zagrożenie dla naszego kraju? Czy musieliśmy postawić naszych żołnierzy w stan gotowości?

- Obecnie nie ma bezpośredniego zagrożenia dla Węgier, ale oczywiście musimy zwracać znacznie większą uwagę na każdy najmniejszy znak. Nawet sami Ukraińcy widzą, że w ich kraju nie rozwinęła się jeszcze kompleksowa sytuacja wojenna, że ​​Rosja nie prowadzi z nimi wojny na pełną skalę w klasycznym tego słowa znaczeniu.

Z tego powodu nie zarządziliśmy jeszcze wyższego poziomu gotowości w Siłach Zbrojnych Węgier, ale nasi żołnierze oczywiście wykonują swoje zadania szkoleniowe adekwatnie do sytuacji. Więcej uwagi należy jednak poświęcić gromadzeniu danych rozpoznawczych i analizie informacji. Ukraina jest krajem sąsiednim, a na Zakarpaciu zarejestrowanych jest ponad sto tysięcy Węgrów. Jesteśmy członkiem NATO, myślimy zgodnie z zasadami sojuszu, ale najważniejsze jest to, że pokój i bezpieczeństwo naszego kraju i Węgrów za granicą są zagwarantowane. Śledzimy to, co dzieje się w Rosji i na Ukrainie, jaką retorykę słyszymy ze strony Stanów Zjednoczonych i NATO. Poza tym kontakt też jest bardzo intensywny, cały czas negocjujemy, niedawno odwiedził mnie minister obrony Ukrainy, aw poniedziałek rozmawiałem z ministrem obrony Wielkiej Brytanii.

- Czy w oparciu o wasze negocjacje możemy ufać, że kryzys da się rozwiązać drogą dyplomatyczną?

— Naprawdę mam taką nadzieję. W każdym razie te nieporozumienia muszą być rozwiązywane na drodze dyplomatycznej, nie mogą powstawać konflikty zbrojne. Sytuacja jest jednak skomplikowana, podobnie jak w okresie zimnej wojny. Zamiast tego strony powinny jednak w uczciwy sposób uzgodnić, czyje intencje i co chcą osiągnąć. Teraz staje się to namacalne dla każdego, jak spokojny okres może zmieniać się z dnia na dzień. Dlatego wyznajemy zasadę, że Węgierskie Siły Zbrojne muszą być rozwijane, że kraj potrzebuje silnej, niezawodnej, skutecznej armii.

– Czy na Węgrzech zostaną rozmieszczone siły i bazy amerykańskie oraz czy będą kontynuowane węgiersko-amerykańskie ćwiczenia wojskowe, których celem jest powstrzymanie ataku ze wschodu?

- Nie jest konieczne instalowanie w naszym kraju stałych amerykańskich sił zbrojnych. Będziemy jednak kontynuować NATO-wskie lub dwustronne ćwiczenia wojskowe, które prowadziliśmy na Węgrzech. Nawiasem mówiąc, amerykański samolot i załoga nadal przebywają w naszym kraju, trwają szkolenia i przygotowania. Nie należy jednak przywiązywać do tego takiej wagi, jakby ich celem było przeciwdziałanie ewentualnemu rosyjskiemu atakowi.

- To nie mógł być przypadek, że aktywność wojsk amerykańskich wzrosła tutaj w ciągu ostatnich pięciu lat.

– Tak, ale głównym tego powodem jest wyjątkowy rozwój Sił Zbrojnych Węgier w tym okresie. Dzięki temu zawarliśmy wiele umów i możemy współpracować na coraz większej liczbie obszarów.

Przy wsparciu Amerykanów utworzyliśmy na przykład dowództwo regionalnych sił operacji specjalnych w naszym kraju, które wspierają także Niemcy i Polska, a do którego dołączyło już pięć krajów. W tym samym czasie wspólnie ze Słowacją i Chorwacją utworzyliśmy centralę wielonarodowej dywizji w Székesfehérvár. Ponieważ nasze możliwości znacznie wzrosły, coraz więcej zadań jest przekazywanych na Węgry.

Możesz przeczytać cały artykuł Magyar Nemzet

Zdjęcie: István Mirko