Kilka dni temu pisaliśmy , że nasz kraj również ubiegał się o przetarg na czołgi słowackie, co spowodowało, że słowackie gazety dostały drażniący frazes. Teraz kolejny strach przed wojną wkradł się do umysłów naszych słowackich przyjaciół w związku z węgiersko-rosyjskim zapłodnieniem.

Na Słowacji stałą praktyką jest ilustrowanie konfliktu rosyjsko-ukraińskiego relacjami między Słowacją, Węgrami i Węgrami na Słowacji, donosi azönnalni.hu.

Według słowackiego publicysty zarówno Putin, jak i Orbán chcą zmienić granice swojego kraju. Spotkanie Orbán-Putin było również szeroko dyskutowanym tematem na Słowacji; Poważniejszy odzew wśród Węgrów na Słowacji artykuł opiniotwórczy opublikowany , którego autor, ekspert ds. energetyki Karel Hirmann, pisze w pewnym momencie o premierze Węgier i prezydencie Rosji:

„Obu łączy wspólny cel strategiczny: przesunąć granice swoich krajów z sąsiadami w taki sposób, aby wyeliminować straty, jakie ponieśli podczas burzliwych wydarzeń XX wieku”.

Partia jedności Węgrów na Słowacji, Sojusz, platforma jednej z jej poprzedniczek, MKP, odpowiedziała na artykuł w oświadczeniu opublikowanym na Facebooku

które zresztą otrzymali „od tyłu”, „czyli z tej części mediów, która jest bliższa naszym wartościom MKP, a mianowicie ze strony konserwatywnej”

napisano w oświadczeniu.

Postoj, który opublikował artykuł, jest konserwatywną gazetą, której Viktor Orbán udzielił głośnego wywiadu w maju 2021 r., przedstawiając m.in. środkowoeuropejską wizję renesansu regionu.

„Faktem jest, że niewielu słowackich polityków i liderów opinii przychodzi po sąsiedztwo z powodu małej fobii Orbána. Ta słynna węgierska karta czai się nie tylko w kieszeniach naszych liberałów, ale także, niestety, konserwatywnych współobywateli. I nie waham się złapać go od czasu do czasu. Smutne jest to, że nawet po tylu dekadach pokojowego współistnienia nie są w stanie postrzegać nas jako współnarodu. Dla większości nadal jesteśmy narodowym czynnikiem ryzyka…”

- czytamy w komunikacie platformy MKP.

Komunikat przypomina, że ​​w dwóch innych gazetach porównywano w ostatnich tygodniach napięcia rosyjsko-ukraińskie do stosunków węgiersko-słowackich.

Centroprawicowo-liberalna gazeta SME opublikowała artykuł zatytułowany „Wyobraź sobie Węgry atakujące Słowację” , którego autor, tłumacz i publicysta Samuel Marec, w eksperymencie myślowym ilustrującym sytuację na Ukrainie przedstawia, co by się stało, gdyby Węgry zgłosiły roszczenie do Csallóköz, Krym podobnie by go anektowała, a sąsiednie kraje zareagowałyby na to z takim samym pragmatyzmem, jak te, które nie sympatyzują specjalnie z Ukrainą, reagują na Słowacji. to również opisane tutaj i tutaj)

Najbardziej poczytna słowacka gazeta internetowa, Aktuality.sk, stwierdziła w swojej treści redakcyjnej, w zabawnej cotygodniowej kolumnie wideo z komentarzami do wiadomości zatytułowanej „Trudny tydzień”, że nikt nie pomógł Ukrainie, gdy Rosjanie odebrali im Krym, ponieważ Ukraina nie jest członkiem ale gdyby, powiedzmy, Węgrzy chcieli odebrać Słowakom Rimaszombat, to skoro Słowacja jest członkiem NATO, sojusznicy natychmiast by pomogli. Oczywiście komentator Jakub Gulík wspaniałomyślnie zapomina tutaj, że Węgry są członkiem tych samych systemów federalnych co Słowacja.

Na Słowacji Węgrzy z wyżyn są regularnie porównywani do uzbrojonych separatystów z krajów poradzieckich.

Fakt, że wiosną 2021 r. zrobił to Sekretarz Stanu ds. Zagranicznych, członek libertariańskiej Partii Wolność i Solidarność, w związku z nowelizacją ustawy o obywatelstwie (która nadal wyklucza możliwość uzyskania obywatelstwa węgierskiego bez zamieszkania na stałe na Węgrzech) wywołał wielkie poruszenie wiosną 2021 roku.

Przedstawiciel największej partii rządowej OĽaNO (Prości Ludzie i Niezależne Osobowości), Juraj Krúpa, przewodniczący komisji bezpieczeństwa narodowego słowackiego parlamentu, wyjaśnił latem paralelę między Węgrami na Słowacji i Osetii Południowej, dlaczego Słowacja odrzuca pakiet bezpieczeństwa mniejszości i

dlaczego przyłączył się do Komisji Europejskiej w pozwie, jaki inicjator FUEN wytoczył przed Trybunałem Unii Europejskiej przeciwko Komisji Europejskiej, który przeciął Minority Safepack.

W swoim artykule protestacyjnym parlamentarzysta György Gyimesi pisze: Te wypowiedzi przypominają lata 90., taka jest retoryka Jána Sloty i jego następców, a te słowa, zdania i myśli pochodzą z najciemniejszego okresu we wspólnej historii obu narodów, " powiedział Gyimesi i zwrócił uwagę, że w tle mogą leżeć dwa powody. Po pierwsze, ci dziennikarze boją się Węgrów.

Inną opcją jest

„że przyczyniają się do walki liberałów i brukselskiego mainstreamu z Viktorem Orbánem, co również można interpretować jako ingerencję w wybory na Węgrzech”

podkreślił.

Cóż, prawicowym i lewicowym zawodowym sianie paniki możemy tylko po cichu powiedzieć: granice Węgier mają tysiące lat, nie ma się czego bać! Jesteśmy ludem Świętej Korony!

Wyróżniony obraz: ma7.sk