Natychmiast zniszcz wszystkie transgraniczne głosy pocztowe! - tego domaga się Péter Márki Zay w swoim poście na Facebooku. Kandydat lewicy na premiera uzasadnia to wszystko tym, że jego zdaniem Fidesz poniósł porażkę za granicą fałszerstwami wyborczymi – pisze Áron Ternovácz w Magyar Nemzet.

Burmistrz Hódmezővásárhely niczym nie popiera swoich twierdzeń, mówi tylko – bez dowodów – że odrzucone karty do głosowania znaleziono w Transylwanii. Historia jest szczególnie interesująca w świetle faktu, że ekipa wyborcza Pétera Márki-Zaya właśnie dziś padła ofiarą największego fałszerstwa wyborczego w historii Węgier po zmianie ustroju (grupa DatAdat Bajnaia Gordona wysłała SMS-y do ponad miliona wyborców korzystających z nielegalnie pozyskanej bazy danych),

więc z pewnością jest to tylko sztuczka komunikacyjna, której używają, aby ukryć swoją porażkę.

Potwierdza to również fakt, że za tym szablonem komunikacji stoi cała lewica: między innymi Ferenc Gyurcsány , Gergely Karácsony i Krisztina Baranyi również prowadzą z nim kampanie w mediach społecznościowych. Niewykluczone, że partie tęczowej koalicji będą z wyprzedzeniem przygotowywać się na ewentualną porażkę wyborczą i tłumaczyć ją niekorzystnymi dla nich sondażami.

To nie pierwszy raz, kiedy Péter Márki-Zay podczas swojej kampanii na premiera w Hergeli zwrócił opinię publiczną przeciwko naszym rodakom za granicą, tylko dlatego, że się z nim nie zgadzają. Warto zauważyć, że jeszcze po wybuchu wojny na Ukrainie lewicowy kandydat na premiera narzekał, że większość zakarpackich Węgrów uciekających na Węgry to sympatycy prorosyjscy i Fideszu , więc będzie im łatwiej głosować na Partie rządzące 3 kwietnia. Potem poszedł jeszcze dalej i powiedział, że rząd dyskryminuje Węgrów z Zagłębia Karpackiego, Węgrów mieszkających w Europie Zachodniej, bo ci drudzy są poinformowani i dlatego nie głosowaliby na Fidesz.

Warto również wspomnieć, że we wcześniejszym oświadczeniu nazwał osoby posiadające podwójne obywatelstwo „zombie głosującymi pocztą”.

Odnosząc się do marszu pokojowego z 23 października ubiegłego roku, powiedział Klubrádio: „...dlatego musieliśmy sprowadzić setki autobusów zza granicy, z których wielu nawet nie wiedziało, dokąd i w jakim celu przyjechali Budapeszt. "

Warto zauważyć, że nawet w czasie pandemii koronawirusa lewica liczyła na polityczne korzyści ze swojej kampanii propagandowej przeciwko naszym rodakom za granicą. Tímea Szabó w swoim ówczesnym wystąpieniu parlamentarnym skarżyła się na przykład, że rząd wysłał respiratory i maski na tereny zamieszkane przez Węgrów za granicą. Ale w tym czasie cała tęczowa koalicja opowiadała się za podobną retoryką: Nadchodzą! Ágnes Vadai była oburzona na internetowej konferencji prasowej Koalicji Demokratycznej (DK). Następnie jego partyjny kolega, Gergely Arató, kontynuował: Uważamy za niesprawiedliwe oddawanie decyzji o losach ojczyzny w ręce ludzi, którzy nigdy tu nie mieszkali, nie wychowują tu dzieci, nie płacą tu podatków, i nie ponoszą w żaden sposób konsekwencji swoich decyzji.

Źródło: naród węgierski

Cały artykuł jest dostępny tutaj.

(Zdjęcie w tle: Origo/Sándor Csudai)